poniedziałek, 31 grudnia 2012

Nowy Rok


Chciałam w tym miejscu napisać życzenia, ale szczerze nie wiem, czego życzyć Wam wszystkim.
Myślę, że najważniejsze jest to, żebyście spełnili swoje postanowienia/ marzenia, a jeżeli się to nie uda, aby dzięki temu można było odkryć coś nowego - aby porażki, nie były tylko czymś niemiłym, tylko jednym z etapów drogi ku większej radości. Szczerze tego wszystkim życzę :)!

*****

Co do roku 2012 dla mnie:
Nie obyło się bez smutków jak i radości. Nie stało się w nim nic niesamowicie świetnego, jak i na szczęście nie spotkała mnie żadna wielka tragedia, za co jestem wdzięczna. Nie mam więc do tego roku sentymentu :P.

Wyznaję zasadę co ma być to będzie i nic na to nie poradzę (oczywiście nie dotyczy to rzeczy, na które mam wpływ).

Widzę, że nie ma wielkiego entuzjazmu w tej notce, dlatego więcej nie będę przynudzać :D!

Szczęśliwego Nowego Roku!


poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wesołych Świąt!


Życzę Wam szczęśliwych, spokojnych oraz ciepłych Świąt.
Abyście w zdrowiu oraz otoczeniu rodziny mogli cieszyć się tym wspaniały momentem.
Żebyście, mimo nieodpowiedniej pogody, poczuli się wyjątkowo i magicznie.
Oraz, oczywiście, żeby Święty Mikołaj nie zapomniał o Waszych czytelniczych upodobaniach :).

Wesołych Świąt!

Życzy Patsy.

sobota, 1 grudnia 2012

Trochę uśmiechu :)

Z racji tego, że każdy potrzebuje czasem dawki śmiechu, czy innej formy uprzyjemnienia czasu, postanowiłam podzielić się dziś z Wami kilkoma obrazkami, które u mnie wywołują taką reakcję.
Ten post nie o pisaniu, więc po prostu prezentuję:

Mogę tu z tobą siedzieć? – Na tylnym siedzeniu ktoś zrobił kupę

pieski

Kara musi być –

Patyk



Mam nadzieję, że się coś Wam spodobało :D. Jeśli macie jakieś ulubione obrazki, animacje itp. to podzielcie się nimi, bo ja osobiście uwielbiam się śmiać! 

Buziaki, Patsy.




piątek, 16 listopada 2012

Licia Troisi "Wojny Świata Wynurzonego. Tom II. Dwie wojowniczki" ("La guerre del Mondo Emerso. II Le due guerriere")


Wydawnictwo: Videograf II
Tłumaczenie: Zuzanna Umer
Data wydania: 10 października 2008r.
Ilość stron: 408
Tom w serii: 2

Elementy fantastyczne: tak

Po przeczytaniu części pierwszej, wiedziałam, że prędzej czy później znów wrócę do Świata Wynurzonego, którego kreacja bardzo przypadła mi do gustu. Już od dawna ograniczam sięganie po "typowe" książki młodzieżowego fantasy. Szukam raczej tych, w których autor sam tworzy świat, dzięki czemu możemy urozmaicać naszą wyobraźnię. Właśnie z tego powodu tak bardzo seria ta przypadła mi do gustu. Licia Troisi, nie dość, że wydała swoje dzieła przed wielką popularnością tego gatunku, na dodatek stworzyła coś wartościowego, za co z dużą przyjemnością sięgam.

Po tym jak Dubhe ucieka razem z czarodziejem Lonerinem z Sekty Zabójców, staje przed kolejną misją - odnalezienie antidotum na klątwę nałożoną na nią. W tym celu wyrusza za granice Świata Wynurzonego do Nieznanych Krain, w celu odnalezienia potężnego czarodzieja Sennara, który jednak po śmierci ukochanej zrezygnował z bezpośredniego kontaktu ze światem zewnętrznym. W pościg za nią wyrusza Rekla, zagorzała członkini kultu krwawego boga Thenaara, której zadaniem jest doprowadzenie Dubhe przed jego oblicze. W tym samym czasie Sekta szuka nowego ciała dla Tyrana. Jedynym kandydatem jest wnuk Sennara i Nihal. Jednak na szczęście dla Sana czuwa nad nim również gnom Ido, który za wszelką cenę chce chronić chłopca. 
Świat Wynurzony znów zmierza ku sytuacji kryzysowej. Jedynym ratunkiem dla niego jest zjednoczenie przeciwko tyranii, nie wiadomo jednak, czy wszyscy są na nie gotowe...

Już w pierwszej części można było zauważyć jak niespotykana więź łączyła Dubhe z Sarnkiem, jej Mistrzem. Przez wszystkie trudy jakie przeszła oraz bezpieczeństwo jakie po nich zapewnił jej nowy opiekun, była to więź bardzo silna i wyjątkowa. Po jego śmierci dziewczyna nie ufała już nikomu, poniekąd sama obwiniała się za śmierć Sarnka. Kiedy jej dotychczasowe nastawienie napotyka na miłego, optymistycznego i ambitnego Lonerina, Dubhe przeżywa swego rodzaju szok. Na początku próbuje w imię swojej zasady wzbraniać się przed emocjonalnym zaangażowaniem, jednak z czasem zamiast po prostu zaakceptować ich relację, ona poddaje się wyobrażeniom czarodzieja oraz sama przekształca swoje uczucia widząc w Lonerinie Mistrza, a tym samym kolejną szansę na jego powrót. Podoba mi się to głębsze spojrzenie autorki na konsekwencje problemów i doświadczeń z dzieciństwa. Jest to dobra odskocznia od większości płytkich fantastycznych romansideł.

Do gustu przypadła mi również kilku biegunowość akcji. Jesteśmy świadkami nie tylko podróży Dubhe i czarodzieja, tropiącej ich Rekli oraz jej towarzysza ale również poszukiwań Ida, relacji miedzy Tyranem i przewodniczącym Sekty Yesholem oraz wewnętrznym rozterkom podczas misji dwóch Zabójców poszukujących Sana. Mimo dużej rozpiętości akcji, ani przez chwilę, nie miałam uczucia zagubienia, czy chęci przewrócenia sobie stron w celu przypomnienia sobie czegoś. Dla mnie ten zabieg jest dużą zaletą, gdyż pozwala nam na więcej przeżyć, emocji oraz ciekawych urozmaiceń i spostrzeżeń. Ciekawym aspektem jest to, że mimo tytułu, opisu jak i głównego tematu książki, nie można stuprocentowo określić kto jest głównym bohaterem, albo kto pełni najbardziej istotną rolę, myślę że jest to dość rzadkie posunięcie w literaturze popularnej.

O "Dwóch wojowniczkach" można naprawdę dużo dobrego powiedzieć. Myślę, jednak że najważniejsza jest jej wyjątkowość jak i wartość treści, dzięki czemu jest to pozycja z pewnością warta uwagi. Na pewno spodoba się fanom fantastyki, polecałabym ją również osobom, które na co dzień, sięgają po schematyczne fantastyczne romansidła, aby dały swojej wyobraźni większe pole do popisu.

Moja ocena: 8,5/10

Pozdrawiam, Patsy!

wtorek, 13 listopada 2012

Rozwiązanie konkursu!


"A jeśli ciernie" wędrują do Karoliny :D
Gratuluję!
Wiadomość już została wysłana, więc czekam na odpowiedź.
Buziaki, Patsy.

czwartek, 1 listopada 2012

Richelle Mead "Kroniki Krwi" ("Bloodlines") + przypomnienie


Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Tłumaczenie: Monika Gajdzińska
Data wydania: 5 września 2012r.
Ilość stron: 416
Tom w serii: 1

Elementy fantastyczne: tak.

Muszę przyznać, że ze zniecierpliwieniem czekałam na wydanie tej pozycji. Kiedy ogarnęła mnie melancholia po skończeniu serii "Akademia Wampirów", perspektywa ponownego spotkania z twórczością Richelle Mead, była dla mnie niczym ukojenie, miód na zbolałe czytelnicze serce. Dziwne było to, iż nawet trzymanie w ręku tej książki, jako już mojej, było wyśmienitym uczuciem, a "na dodatek" "Kroniki Krwi" same w sobie  okazały się bardzo dobrą lekturą, którą przy wspomnianym wyżej procesie mogę nazwać wisienką na torcie.

Sydney ma kolejną misję.Tym razem jest jednym z ochroniarzy księżniczki Jill Dragomir, która przez swoje pokrewieństwo z królową, narażona jest na wiele niebezpieczeństw. Docelowym miejscem okazuje się szkoła dla zwykłych ludzi w Palm Springs w Kalifornii. Dzięki małej ilości mieszkających w tych nasłonecznionych rejonach morojów, jest to doskonałe miejsce do ukrycia się. Dziewczynom towarzyszy wyszkolony obronnie dampir Eddie oraz wampir Adrian Iwaszkow. 
Po początkowej naturalnej dezorientacji, Sydney zauważa, że w szkole dzieje się coś dziwnego... Tatuaże, które są modne wśród uczniów, mogą mieć magiczne powiązania, a dziewczyna nie wie jak to udowodnić. Na dodatek Jill niechętnie poddaje się nowej sytuacji, w której to jej wolność jest ograniczana. A sama Sydney wychowana w niechęci do wampirów, cały czas czuje się niekomfortowo, przez co jej misja jest znacznie utrudniona.

Przy tej lekturze największą radość czerpałam po prostu z tego, że na nowo mogę zagłębić się w świat morojów, dampirów i alchemików, tak świetnie wykreowany już w "Akademii Wampirów". Richelle Mead stworzyła obraz, w którym w sposób naturalny i jednocześnie skryty żyją stworzenia fantastyczne o nieodpartym charakterze ludzkim (sprawa strzyg jest niewielkim ewenementem). Przy dzisiejszym ciągłym natłoku nowych książek typu romans paranormalny, czy innych serii o tematyce młodzieżowo-fantastycznej, dobrze mieć "sprawdzonego" autora, po którego książki sięgając, wiem czego oczekiwać. Podczas tej lektury relaksowałam się, dzięki nieskomplikowanej treści, ale również mogłam sobie pozwolić na poniesienie się emocjom, w momentach kiedy akcja nabierała tempa, czy nowe ciekawe fakty właśnie zostawały ujawniane.

Dużą zaletą dla fanów "Akademii Wampirów" jest fakt, że Richelle Mead nie stworzyła kompletnie nowej serii. "Kroniki Krwi" są następstwem tego cyklu, dzięki czemu nadal odbijają się echa działań Wasylissy, Rose oraz Dymitra, również wszystkie postacie, mieliśmy okazję poznać już wcześniej. W poprzednich recenzjach również wspominałam, że postacie stworzone przez autorkę są dobrze dopracowane. Każda z nich znacznie różni się od siebie, ma wiele cech charakterystycznych, indywidualnych  przez co zawsze pozostaje miejsce na zaskoczenie czytelnika. Również w sferze samej akcji autorka jak zwykle zostawia kilka niespodzianek, na które, można nie wpaść przed ich rozwiązaniem, choć przyznam, że kilka z nich jest dość prostych do przewidzenia.

Uważam, że "Kroniki Krwi" są dużą przyjemnością dla osób, które z bólem w sercu kończyły "Ostatnie Poświęcenie". Zwłaszcza, że książka ta, jak zwykle u Richelle Mead, jest na wysokim poziomie. Również na pewno spodoba się ona czytelnikom lubującym się w sferze fantastyki, którzy nawet nie mieli jeszcze do czynienia z tą autorką. Jest to dobra książka na poznanie nowej pisarskiej sympatii :-).

Buziaki, Patsy.

*****
Przypominam o trwającym do soboty konkursie! Do wygrania "A jeśli ciernie" V.C. Andrews :D

sobota, 20 października 2012

KONKURS!!! Poznaj dalsze losy bohaterów książki "Kwiaty na poddaszu"


Witam!
Z przyjemnością zapraszam Was wszystkich do konkursu, w którym możecie wygrać książkę Virginii C. Andrews "A jeśli ciernie"! Rozdanie to organizuję dzięki wydawnictwu Świat Książki (Weltbild).

Aby wziąć udział w konkursie należy obowiązkowo:
- napisać komentarz pod tym postem, w którym wyrażacie chęć wzięcia w nim udziału,oraz podać w nim Wasz adres e-mail,
- być obserwatorem mojego bloga (http://patsy-books.blogspot.com/) - koniecznie napiszcie nazwę nicka, pod którym mnie obserwujecie!


Aby uzyskać dodatkowe szanse w konkursie:
- należy napisać komentarz pod moją recenzją książki "A jeśli ciernie". Musi mieć on oczywiście jakieś sensowne, merytoryczne brzmienie ;) (+1 los)
- jeśli już przed konkursem byłeś/aś moim obserwatorem (+1 los),
- napisać o konkursie na swoim blogu (+2 losy)

To tyle! 

Konkurs trwa do 3 listopada do godziny 23:59 :D

Buziaki, Patsy!

poniedziałek, 15 października 2012

Virginia C. Andrews "A jeśli ciernie" ("If There Be Thorns")


Wydawnictwo: Świat Książki
Tłumaczenie: Jarosław Foppke
Data wydania: 19 września 2012r.
Ilość stron: 446
Tom w serii: 3

Elementy fantastyczne: nie.

Prezentuję Wam dzisiaj kolejną (już trzecią!) część popularnego cyklu V.C. Andrews. Szczerze przyznam, że po tej książce nie spodziewałam się czegoś specjalnego, przypuszczam, że było to spowodowane odrobiną mieszanych odczuć po "Płatkach na wietrze", które to, nie dorównywały poziomem pierwszej części. Jednak seria ta przypadła mi do gustu na tyle, że postanowiłam ja kontynuować, i co dziwne moje uczucia pozostały względnie niezmienione...

Cathy, Chris, Jory oraz Bart żyją jako szczęśliwa rodzina. Wszystko jednak powoli zaczyna się psuć, kiedy do domu obok wprowadza się tajemnicza kobieta. Jej przyjazd dziwnie pokrywa się z rozpoczęciem rodzinnych kłopotów. Młodszy syn Cathy - Bart, zaczyna się zachowywać jeszcze dziwniej, niż do tej pory, a co najgorsze, jego zabawy nie są już tylko dziecinnymi wybrykami. Sytuacji nie poprawia nowa członkini rodziny - mała adoptowana dziewczynka imieniem Cindy, która widocznie jest dla niego problemem. Wścibska babcia Jorego, stara się uczynić z wnuka kopię straconego syna, przy okazji naruszając w ten sposób strefę osobistą rodziny. Cathy i Chris obawiają się, że ich dobrze skrywana tajemnica, może wyjść na jaw przedwcześnie, a co za tym idzie pociągnąć za sobą niechciane konsekwencje, których za wszelką cenę, starali się uniknąć.

Tym razem akcja pokazywana nam jest przez pryzmat Jorego i Barta. Bracia bardzo się od siebie różnią, ale łączy ich jedno - świadomość, że matka i ojczym skrywają dużą i ważna tajemnicę. Dla Cathy i Chrisa, zawsze jednak najważniejsze było to, żeby przy jej poznawaniu chłopcy byli na tyle dojrzali, aby choć w małym stopniu byli w stanie zrozumieć genezę uczucia jaka złączyła brata i siostrę. Jednak kiedy zostaną postawieni w sytuacji bez wyjścia, będzie to trudne do osiągnięcia.

Ciekawym aspektem tej pozycji jest również promieniowanie doświadczeń życiowych Cathy na życie jej dzieci. Najwidoczniej nie wystarczyło to, czego doświadczyła ona i Chris, również jej potomstwo czuje, że coś jest z nimi nie tak. Jory jako starszy z braci próbuje do świata podchodzić odważnie, w czym bezapelacyjnie pomaga mu wygląd, talent jak i zachowanie, z kolei Bart to zamknięty, zagubiony w sobie chłopiec, pozbawiony przyjaciół, przez co narażony jest na osoby, które chcą go wykorzystać. Historia ojców obu bohaterów, jak i samo tło plejady romansów matki, nie pomagają w zdrowym postrzeganiu świata dla osób dopiero w niego wkraczających.

To co nie przypadło mi zbytnio do gustu w tej pozycji to fatalizm, zwłaszcza głównej bohaterki. Czyż nie wystarczy to, że jako mała dziewczynka, a później również młoda kobieta, doświadczyła zdrady, bólu i śmierci? Nawet we względnie radosnym związku z Chrisem, u podnóża jej szczęścia stoi grzech oraz towarzyszące mu nieszczęście. Na dodatek nieznajoma kobieta, sprowadzająca smutek do jej rodzinę przez Barta oraz wiele innych, zwłaszcza niecodziennych problemów, składają się na całkiem sporą kupkę problemów. Powoli staje się męczące to oczekiwanie, na chociażby, stateczną codzienną melancholię... 

Książka "A jeśli ciernie" nie zawiodła mnie, jednak również mnie niczym nie zaskoczyła. Jest to na pewno dobra kontynuacja cyklu, jednak pozycja ta zaczyna dla mnie tracić swój niesamowity i oryginalny klimat, którego doświadczyłam na początku, i który oczarował mnie na tyle, abym jak dotąd sięgała, po kolejne tomy bez zastanowienia.

Moja ocena: 7,5/10

Buziaki, Patsy!

*****

Informuję Was wszystkich, że jeszcze w tym tygodniu będziecie mogli wziąć udział w konkursie, w którym do wygrania będzie właśnie ta książka!!!

niedziela, 30 września 2012

Zlatan Ibrahimovic, David Lagercrantz "Ja, Ibra" ("Jag Ar Zlatan").



Wydawnictwo: Sine Qua Non
Tłumaczenie: Barbara Bardadyn
Data wydania: 7 marca 2012r.
Ilość stron: 392 (+ wkładki ze zdjęciami)

Elementy fantastyczne: nie.

Dość długo mobilizowałam się do napisania recenzji tej książki, dokładnie nie wiem czym to było spowodowane... Może tym, że nie do końca wiem, co sądzić o tej pozycji. Ogólnie odebrałam ją pozytywnie i mogę stwierdzić, że się na niej nie zawiodłam, ale z drugiej strony, przedstawienie części piłkarskiego świata, ukazała mi jedną z jego dominujących stron (pieniądze). Jego historia jednak naprawdę jest niesamowita! Cieszę się, że możemy poznawać historię osób, które mimo ogromnej ilości przeciwności losu, spełniły swoje marzenia i mogą dzięki temu dawać nadzieję innym.

Zlatan Ibrahimovic od małego nie miał łatwo, urodził się w niezamożnej rodzinie emigrantów, niedaleko Malmo w Szwecji. Przez specyficzne wychowanie, już jako mały chłopiec, chciał coś osiągnąć w życiu, jednak środowisko, w którym się wychował nie pomagało mu w tym. Jednak przez twardy charakter jak i dużą pracę nad swoim talentem, powoli zaczyna piąć się po drabinie piłkarskiej. Z Malmo, przechodzi do Ajaksu Amsterdam, dalej jest Juventus Turyn, Inter Mediolan, FC Barcelona, AC Milan, a na dzień dzisiejszy francuskie PSG. Jest jednym z najlepiej zarabiających piłkarzy na świecie, zdobył ogrom tytułów, i już nierzadko, nazywany jest legendą, a na pewną wzorem dla początkujących piłkarzy. Pikanterii jego postaci nadaje wybuchowy charakter oraz bezpośredniość.

Myślę, że najważniejszą zaletą tej książki jest sama historia Zlatana. Jest wciągająca i interesująca jak powieść, a kiedy patrzymy na nią przez pryzmat realistyczności, nabiera nawet z lekka baśniowego wyrazu. Czyż nie o to chodzi w bajkach? Z biednej, "przeszkadzającej" osoby, postaci udaje się osiągnąć swoje marzenia, a nawet więcej. Daje ona przede wszystkim nadzieję i motywację na to, że dzięki bardzo ciężkiej pracy będziemy w miejscy, w którym chcielibyśmy być.

Sam Ibra, okazał się również, tak jak podejrzewałam,  wielce ciekawą postacią. Mimo, iż niektóre z jego zachować, jak i późniejszych wyjaśnień, wydały mi się dziwne, jednak w połączeniu ze szczerością, bezpośredniością  i poczuciem własnej wyjątkowości tworzą obraz prawdziwego człowieka, a nie wykreowanej postaci.
Do gustu przypadło mi również ciekawe posłowie autorstwa Rafała Steca, dzięki któremu możemy nabrać dystansu do przedstawianej historii, uzupełnia on niektóre fragmenty opowieści Zlatana o nieprzedstawione powody sytuacji, czy jej skutki oraz ocenia on bardziej krytycznie samego piłkarza.

To co mi się nie spodobało to błędy edytorskie, literówki. Niestety jestem dość wyczulona na tym punkcie.

Myślę, że książka ta z pewnością spodoba się fanom piłki nożnej, samego Zlatana, czy osobom poszukującym w życiu motywacji i wiary we własne możliwości.

"Nie bycie takim, jak inni, jest okej.
Wierzcie w siebie, jak uczy moja historia, 
bo mimo wszystko każdy może odnaleźć własną drogę."

Moja ocena: 8/10

Buziaki, Patsy!

piątek, 28 września 2012

Promocja Empik - Fantastyka 3 za 2



Hejo!
Chciałabym się z Wami podzielić krótką informacją. Mianowicie w Empiku (ale tylko w sklepach stacjonarnych, a nie online) do  2.10, a więc do wtorku, trwa promocja 3 za 2 na książki z działu fantastyka. Nie obejmuje ona jednak książek młodzieżowych ;(.

Mam nadzieję, że komuś ta informacja się przyda :D.

*****
ZNÓW przepraszam za nieobecność, jednak tak zajętego nauką miesiąca jeszcze w swoim życiu nie doświadczyłam, a najgorsze, że światła w tunelu jak na razie nadal nie widać. Mimo wszystko jednak, zapowiadam, że ze wszystkich sił staram się wrócić do jakiejś regularności. Życzcie mi powodzenia ;D!

Patsy. 

niedziela, 2 września 2012

Danielle Steel "Zdrada" ("Betrayal")


Wydawnictwo: Świat Książki
Tłumaczenie: Beata Turska
Data wydania: 8 sierpnia 2012r.
Ilość stron: 256

Elementy fantastyczne: nie.

Myślę, że dla każdego bardziej zagorzałego czytelnika, przeczytanie choć jednej książki z niepisanej listy pozycji bestsellerowych autorów jest obowiązkowe. Na mojej liście znajdowała się do niedawna właśnie Danielle Steel, która masą swoich powieści podbiła serca ogromu swoich fanów. Czy ja również do nich dołączyłam? Zdziwiło mnie to samą, ale niestety nie...

Tallie Jones jest uczciwą i skromną, a jednocześnie bardzo znaną reżyserką. Nie zasłużyła na lawinę nieszczęść w jej życiu... Kradzież, oszustwa, jednym słowem zdrada pod wieloma postaciami. A na dodatek krąg podejrzanych zawęża się do najbliższych jej osób. Tallie nie może uwierzyć, że zamieszany w to wszystko może być jej partner, z którym jest w szczęśliwym związku od 4 lat, a tym bardziej asystentka, która od 17 lat jest dla niej niezachwianym członkiem rodziny. Kiedy powoli na jaw zaczynają wychodzić niemożliwe sekrety, reżyserka ma wrażenie jakby całe jej życie rozleciało się na kawałki... Czy kiedykolwiek będzie się w stanie po tym wszystkim zebrać i zaufać choć jednej osobie?

Muszę przyznać, że patrzyłam na tę książkę przez pryzmat bestselleru. Po docenionej i sławnej pisarce spodziewałam się z pewnością czegoś więcej, niżeli po debiutantce. Tymczasem zostałam zaskoczona prostotą i dziwnością jednocześnie. Przy czym obie cechy mają zarówno swoje dobre jak i złe strony, w różnym stopniu.

W książce tej spodobała mi się duża przestrzeń czasowa rozgrywanej akcji. Zdarzenia nam przedstawiane rozgrywają się mniej więcej w przeciągu roku, dzięki czemu możemy poznać początek, przebieg jak i konsekwencje poszczególnych decyzji bohaterów. Danielle Steel nie ogranicza się do "zamkniętej" akcji. Przedstawia nie tylko historie Tallie, ale również kilku innych bohaterów, dokładnie i obiektywnie ich przy tym opisując. Dzięki czemu mamy szansę poznać ciekawie zbudowane postacie, m.in. agenta FBI, zniewolonego przez piękne kobiety księgowego jak i doświadczonego życiem oraz jednocześnie zniszczonego chorobą byłego prawnika.

To co nie spodobało mi się w tej pozycji to z pewnością dziwne sploty wydarzeń, które nabierają takiego dramatyzmu, że są nieprawdopodobne! Nie kwestionuję oczywiście tego, że kogoś może tyle nieszczęścia naraz nie spotkać, jednak to w jaki sposób przedstawia to autorka poprzez m.in. emocje bohaterów jest dla mnie niekiedy wprost idiotyczny. Takie historie zdarzają się tylko w jakichś telenowelach, a nie w realnym życiu... Zauważyłam również dziwną fałszywość głównej bohaterki, poglądu narratora - mianowicie dotyczy to zamiaru odzyskania skradzionych Tallie pieniędzy. Chęć ta w miarę rozwiązywania sprawy malwersacji rośnie, aż powtarza się tak często, że z łatwością czytelnik jest to w stanie zauważyć. Chociaż nadal reżyserka, kreowana jest na skromną postać, która nie wykorzystuje swojej gwiazdorskiej pozycji w Hollywood.

Z lekka się rozpisałam, ale mimo, że książka nie podbiła mojego czytelniczego serca, uważam że zasługuje na z lekka dłuższe rozpatrzenie. Słowem podsumowania, sądzę, że pozycja ta nie zachęca po dalsze sięganie  do bibliografii pani Steel i w tej sprawie polecałabym znaleźć inną książkę, jednak myślę, że czytelnika niewymagającego, bądź fana z pewnością zadowoli ;-).

Buziaki, Patsy!

piątek, 31 sierpnia 2012

Witam z powrotem! :D







Chciałabym Wam oznajmić, że już oficjalnie moje wakacje dobiegły końca i na powrót wracam do blogowej sfery. Mam nadzieję, że ta długa nieobecność (spowodowana nie tylko czasem wolnym, ale i niestety lenistwem) zostanie mi wybaczona oraz, że uda mi się jak najszybciej nadrobić zaległości! :)

Buziaki, Patsy!

wtorek, 17 lipca 2012

Wakacyjna przerwa




Piszę do Was z informację, że przez najbliższe trzy tygodnie, będę miała (przymusową :p) wakacyjną przerwę - wyjeżdżam w miejsce, gdzie dostęp do internetu będzie znacznie utrudniony...
Z jednej strony, tej przeważającej, ubolewam nad tym, jednak z drugiej, tej optymistycznej, dostrzegam plusy odpoczynku od, wszakże nadal, wirtualnego świata. 

Oczywistą konsekwencją tego, będzie brak pojawiania się postów oraz przerwa w odwiedzaniu Waszych blogów. Może czasem uda mi się dorwać gdzieś jakąś furtkę do internetowego połączenia, jednak wydaje się to bardzo niemożliwe :P.

Tak więc jadę na wakacje i wszystkim, którzy również mają letnią przerwę/urlop życzę wspaniałego wypoczynku, a tym którzy niestety jak na razie nie mogą sobie na to pozwolić posyłam uściski oraz inspirację do szukania uprzyjemniającej tej czas lektury :).

Pozdrawiam Was wszystkich bardzo serdecznie!
Patsy. 

sobota, 14 lipca 2012

Miguel Angel Diaz "Sekrety La Roja" ("Mas... Secretos De La Roja")


Wydawnictwo: Sine Qua Non
Tłumaczenie: Barbara Bardadyn
Data wydania: 9 maja 2012r.
Ilość stron: 358 (+ wkładki ze zdjęciami)

Elementy fantastyczne: nie

Mój lekki szał futbolowy porwał mnie na tyle, że postanowiłam połączyć go z pasją czytania! Bo przecież, dla nas molów książkowych, nie ma chyba lepszego sposobu na poznanie czegoś dokładniej :D. 
Mimo, iż wielką fanką hiszpańskiej drużyny nie jestem, trzeba przyznać, że swoje zrobili. Trzy tytuły pod rząd (zwycięzcy: Euro 2008, Mundial 2010 i Euro 2012) już zapisuje ich na kartach historii, jako pierwszych, którzy tego dokonali. Nawet uwzględniając założenia krytyków, czy malkontentów, że tej drużynie towarzyszy niezmierne szczęście, trzeba przyznać, że nie jest to niemożliwe iż byłby to jedyny składnik ich sukcesu. Cóż więc kryje się za tym pasmem sukcesów?

Właśnie ten tytułowy sekret stara się wyjaśnić nam autor. Dziennikarz sportowy Miguel Angel Diaz odkrywa go powoli, ukazując codzienne funkcjonowanie drużyny. Jej zwyczaje, przyjaźnie, ciekawe anegdoty oraz trudną drogę do zadowolenia fanów. Możemy dowiedzieć się jak La Roja celebruje zwycięstwa, jaka muzyka towarzyszy im w podróży, w szatni i wieczorami podczas gier w karty, nawet przesądne czynności przedmeczowe piłkarzy. Informacje te nie są czerpane po kątach, wynikają one z rozmów autora z pracownikami drużyny, trenerami oraz jej głównymi gwiazdami. Wniosek jest jednak jasny - atmosfera między piłkarzami prywatnie, jest główną mocą drużyny. Oczywiście nie okłamujmy się , w każdej "rodzinie" są konflikty, kłótnie, sprzeczki jednak najważniejsze jest to, żeby pamiętać o tym co jest najważniejsze - dobru drużyny, które wpływa na grę na boisku.

Zaciekawiła mnie forma tej książki. Z początku nazwałabym ją chaotyczną, jednak z czasem zaczęła ona dla mnie nabierać ciekawszego kształtu, przywołując na myśl zapiski z pamiętnika. Autor przedstawia nam kilkanaście rozdziałów, a każdy z nich dotyczy (oczywiście) czegoś innego. Nie są to jednak tylko podziały czasowe. Opisy meczy, czy zwycięstw przeplatają się z prywatnymi ciekawostkami. Przez co książka ta nabiera bardziej prywatnej formy, luźnych wspomnień, a nie chronologicznych wydarzeń, czy plotek z gazet.

Również bardzo dobre jest to, że jest to pozycja praktycznie dla każdego. Ja jako laik mogę przyznać, że pozycja ta spodobała mi się najbardziej pod względem odsłonięcia prywatnej strony hiszpańskiej drużyny. Nie brak w tej książce także statystyk, profesjonalnego słownictwa, czy analiz meczy. Autor bardzo dobrze wyważył te dwa składniki. Ja nie zostałam zmiażdżona nudną wiedzą teoretyczną, a prywatność informacji w tej książce, nie zagłębia się na tyle daleko, żeby można z tego stworzyć osobne biografie!

Najlepsze jest jednak to, że jak już przyznałam fanką tej drużyny nie jestem, ale na tyle zainteresowałam się ich sukcesem, że postanowiłam odkryć ich "Sekret...", po przeczytaniu tej pozycji odkryłam, że moje stanowisko się z lekka zachwiało. Muszę również zaznaczyć, że lektura ta jest niezmiernie ciekawa pod względem odkrywania samego futbolu! Książka ta z pewnością spełniała moje oczekiwania, a nawet pod niektórymi względami przewyższa je :D.

Moja ocena: 8,5/10

Buziaki, Patsy!

czwartek, 12 lipca 2012

David Nicholls "Jeden Dzień" ("One Day")


Wydawnictwo: Świat Książki
Tłumaczenie: Małgorzata Miłosz
Data wydania: 9 listopada 2011r.
Ilość stron: 446

Elementy fantastyczne: nie

Wielu z Was może się tego wystrzega, ale ja nie mam problemów z obejrzeniem filmu przed przeczytaniem książki. Już tyle razy przekonałam się o tym, że są to zazwyczaj dwie bardzo różniące się od siebie produkcje. W mojej prywatnej skali odczuć oczywiście. Podobnie było i w tym przypadku. Film "Jeden Dzień" bardzo mi się spodobał, zapamiętałam jego klimatyczność ciekawą formę i oczywiście moją ulubienicę - Anne Hathaway. Dobre odczucia po jego obejrzeniu spowodowały, że zaczęłam kręcić się wokół książki. W końcu dorwałam ją w swoje czytelnicze łapki i z pewnością mogę powiedzieć, że było warto :).

Em i Dex. Dex i Em... Para, bo rozłączyć ich nie potrafię, która na przestrzeni dwudziestu lat żyje jednocześnie osobno i razem. Są złączeni przez autora, w ten jeden tytułowy dzień w roku - 15 lipca,           Dzień Swithina. 
Rok 1988 Emma i Dexter spędzają ze sobą noc po otrzymaniu dyplomów uniwersyteckich. Jest to stracie dwóch różnych osobowości: ona - wyzwolona idealistka, nie przejmująca się swoim wyglądem, on - piękny, bogaty, pewny swojej pozycji w świecie. Co może wyniknąć z tego spotkania? Tego nie wie nikt. Jednak los postanawia połączyć tę dwójkę ludzi, sprawiając, że są oni dla siebie wzajemnie stałym punktem życia,   a niekiedy, nawet jego opoką.

Najważniejszą zaletą tej książki, z pewnością jest jej niespotykana forma. Autor dopuszcza nas do życia bohaterów tylko przez jeden dzień w roku. To okno na ich życia pozwala nam zorientować się w rokrocznych zmianach bohaterów. Ich dojrzewaniu, zmienianiu się, doświadczeniach, rozkwicie uczucia... Dzięki świetnemu pomysłowi autora możemy mieć wgląd nie tylko w epizod z czyjegoś życia, ale po prostu wiele lat egzystencji bohaterów. I to jest piękne. Możliwość poznania czyjegoś życia, jego decyzji i ich konsekwencji. Tu według mnie leży ta wspaniała oryginalność.

Co mnie zachwyciło w tej pozycji to również sama historia. Jest ona piękna, bo do bólu prawdziwa. Nie jest prosta, banalna, w typie dzisiejszej komedii romantycznej. Jest w niej jednocześnie coś brutalnego i inspirującego, dzięki czemu mamy nadzieję na to, że taka sytuacja jak miedzy Emmą i Dexterem nas nie spotka, a jednocześnie doświadczeniu takiego uczucia jakie było między bohaterami. 

Historia bohaterów jest również bardzo pouczająca. Zwłaszcza główna postać męska, dostarcza nam doskonałego wzorca: jak się nie dorasta. Życie Dextera z każdym rokiem coraz szybciej zmierza ku klęsce, a wszystko to jest spowodowane jego decyzjami i przyzwyczajeniami. Podczas, gdy życie Emmy to powolna, bolesna i trudna droga ku marzeniom. Można z tego wyciągnąć proste wnioski, jak np. "Ciężka praca popłaca", albo "Wierz w marzenia". Jednak są to banały. Ja tę historię odczytuję w następujący sposób: nigdy nie wiadomo co nas czeka w życiu, nasze oczekiwania a realizm to dwie zupełnie różne rzeczy. Życie jest po prostu wielką niewiadomą, my możemy je jedynie powoli pchać do przodu, albo zaprzepaścić je w mgnieniu oka.

Recenzja jest, nawet jak na mnie, długa. Pokusiłam się jednak o podzielenie się z Wami moimi refleksjami, które samoistnie nasuwają się podczas lektury książki pt. "Jeden Dzień". Jest to pozycja niespotykana, piękna i otrzeźwiająca. Szczerze uważam, że książka ta spodoba się większości z Was. Szczerze zapraszam do jej lektury!

Moja ocena: 9/10

Pozdrawiam, Patsy.

wtorek, 10 lipca 2012

Wakacyjna biblioteczka - książki na letnie dni



Większość z nas w lato woli sięgać po lżejsze książki, niż zamęczać się wielce psychologicznymi, trudnymi lub po prostu nudnymi pozycjami. Dlatego postanowiłam przygotować dla Was listę pozycji lekkich, przyjemnych i (mam nadzieję) różnorodnych, tak aby każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Książki wybierałam spośród moich ulubieńców, dlatego mam nadzieję, że Wam też dostarczą przyjemności w te ciepłe dni. A jeśli ktoś nie może pozwolić sobie na całodniowe leniuchowanie, pozwolą odnaleźć chwilę relaksu :).

1. Książka fantasy dla młodzieży



Rachel Hawkins "Dziewczyny z Hex Hall"
Sophie po swoich magicznych wykroczeniach zostaje wysłana do specjalnej szkoły, w której uczą się czarownice, wilkołaki, elfy... Placówka z czasem staje się znośna dla bohaterki, pomaga jej w tym  współlokatorka-wampir. W szkole zaczynają dziać się dziwne rzeczy, zostają atakowane dziewczyny, dziwnie powiązane z Sophie, podejrzenie pada na jedyną przyjazną jej osobę... Dodatkową trudnością okazuję się to, że dziewczyna nie zna swojej rodziny, przez co staje się nieświadoma wielu niebezpieczeństw. 

2. Książki dla młodzieży


Jeanne Birdsall "Rodzina Penderwicków"
Tradycyjna z ducha książka przygodowa, opowiada o wakacjach czterech dziewczynkach wychowywanych przez nieco odrealnionego ojca. Ich ekspresja i wyobraźnia zderzają się z ostrymi rygorami i snobizmem reprezentowanym przez właścicielkę okazałego dworu, przy którym spędzają lato.
Wielkim atutem książki są realistyczne i pełne ciepła portrety starszych i młodszych bohaterów. Świat dzieci przenika się ze światem dorosłych. W całej powieści przewija się nieuchwytny cień magicznego realizmu i duża doza humoru. (Źródło: empik.com.pl)


Joanna Philbin "Córki" 
Lizzie Summers jak i jej dwie przyjaciółki mają sławnych rodziców. Dzięki temu mają dobre telefony, komputery, najmodniejsze ciuchy i luksusowe mieszkania. Kiedy Lizzie, pierwszy raz bierze udział w sesji zdjęciowej, czuje że spełnia swoje marzenia. Z czasem dziewczyna idzie w ślady swojej mamy, pojawia się w znanych czasopismach, a paparazzi nagle pragną jej zdjęć. Jej koleżanki nie mają łatwiej. Hudson nagrywając swoją pierwszą płytę nie może uwolnić się od wpływów znanej piosenkarki, czyli swojej mamy, a za Carine już podjęto decyzję o jej przyszłości.


3. Klasyka



Lucy Moud Montgomery "Błękitny Zamek"
Błękitny zamek to kultowa wśród miłośników twórczości Lucy Maud Montgomery książka. Wzruszająca, zabawna, magiczna i zaskakująca opowieść o tym, jak być sobą, skąd czerpać siłę, by osiągnąć swój cel i spełnić najskrytsze marzenia - dla czytelników w każdym wieku! Valancy nie poszczęściło się w życiu. Dobiega trzydziestki, a wciąż nie zaznała prawdziwej miłości i smaku przygody. Prowadzi nudną egzystencję starej panny, mieszkając pod jednym dachem z nadopiekuńczą matką i wścibską ciotką. Na szczęście nigdy nie jest za późno, by odmienić swój los. (Źródło: empik.com.pl)


Jane Austen "Duma i Uprzedzenie" 
 Na początku zeszłego stulecia niezbyt zamożny ojciec pięciu córek nader często musiał zadawać sobie pytanie: kiedyż to w sąsiedztwie pojawi się jakiś odpowiedni kawaler? A kiedy już się pojawił, następowały dalsze perypetie, które Jane Austen z upodobaniem opisywała. 
"Duma i uprzedzenie" uważana jest za arcydzieło w dorobku tej angielskiej pisarki, głównie dzięki zabawnym, zgoła dickensowskim opisom postaci głupich i niesympatycznych. Znajdujemy tu także melancholijną refleksję nad władzą pieniądza i znaczeniem pozycji społecznej, decydujących o życiu młodej panny; a przede wszystkim znakomity, powściągliwy styl, doskonale oddający harmonię opisywanego świata... (Źródło: empik.com.pl)
6. Literatura polska

Małgorzata Musierowicz "Jeżycjada"
Cykl o niesamowitej rodzinie Borejków. Jeden z moich ulubionych cykli! Seria ta powinna przekonać do siebie, wszystkich tych którzy mają opory przez polską twórczością.

5. Literatura światowa 




Lucy Dillon "Psy, Rachel i cała reszta"
W książkę przeplatają się losy kilku osób, których życie nie jest idealne. Autorka porusza problemy pojawiające się w wielu współczesnych rodzinach: rozwód, samotna opieka nad dziećmi, bezpłodność.
Rachel jest singielką po specyficznym dziesięcioletnim romansie z żonatym mężczyzną. Po śmierci ciotki, w spadku otrzymuje ona dom oraz przylegające do niego schronisko. Mimo początkowej niechęci przyzwyczaja się do spokojnego życia w niewielkim miasteczku , po hucznym Londynie oraz opieki nad psami. Boryka się jednak z problemami finansowymi oraz rozterkami sercowymi.







George R.R. Martin "Gra o tron"
Książki nikomu myślę, przedstawiać nie trzeba. Jednak polskie wydanie ma jednego ogromnego minusa. Jest beznadziejnie przetłumaczone! Z tak okropnym tłumaczeniem do czasu przeczytania tej lektury jeszcze się nie spotkałam. Rzutuje to bardzo na odbiór książki, dlatego ten kto może niech sięga po wersję oryginalną lub audiobooka jeśli lubi.


To jak na razie tyle :). Mam nadzieję, że znaleźliście tu coś dla siebie. Może przy okazji pobytu w księgarni/bibliotece/u znajomego natkniecie się na jakąś z tych pozycji, w takim wypadku zachęcam do sięgnięcia!
Z chęcią dowiedziałabym się również jakie są Wasze propozycje na te pięknie wolne dni :D.

Buziaki, Patsy!


*******

Korzystając również z okazji tematu o książkach na wakacje, chciałabym Was poinformować o świetnej okazji zdobycia dobrej książki w okazyjnej cenie. Sklep Weltbild ma na ten moment promocję na wiele tytułów. Sama w prezencie otrzymałam już jeden z okazyjnych artykułów ("Wciąż mnie prześladują..." Jennifer Lee Carrell), jednak w najbliższych dniach wybieram się po zakup "Amore, amore!" Marii Carmen Morese - włoski klimat ^^. Zapraszam więc, do kliknięcia tu i przekonania się, czy znajdziecie coś dla siebie :)

niedziela, 8 lipca 2012

Rick Riordan "Ognisty Tron" ("The Kane Chronicles. Book Two The Throne Of Fire")


Wydawnictwo: Galeria Książki
Tłumaczenie: Agnieszka Fulińska
Data wydania: 7 września 2011r.
Ilość stron: 464
Tom w serii: 2

Elementy fantastyczne: tak

Kiedy zabierałam się za tę książkę mniej więcej wiedziałam czego się spodziewać, gdyż jest to kontynuacja "Czerwonej Piramidy". Nie paliłam się do ponownego zanurzenia się w świecie super rodzeństwa Kane, ale ich kolej nadeszła, więc musiałam się przezwyciężyć. Moje oczekiwania nie zawiodły, jednak na szczęście pozycja ta nie okazała się aż tak zła :P. 

Jedno odniesione zwycięstwo nie gwarantuje światu spokoju. Rodzeństwo Kane musi uratować ludzkość budząc boga Ra, który jako jedyny może pokonać potężnego i groźnego Apopisa, który powoli zaczyna zbierać siły do powstania. Jednak droga do wykonania zadania jest bardzo trudna, a na dodatek przejście jej nie daje gwarancji sukcesu. Całą sprawę utrudniają zwolennicy Apopisa, przeciwnicy Kanów jak i życiowe rozterki nastolatków. Na dodatek Sadie i Carter stają się nauczycielami, przewodnikami i opiekunami swoich podopiecznych, których wezwali na pomoc. 
Uratowanie świata jest bardzo trudne, ale bycie nastoletnim magiem wręcz niemożliwe.

Jednym z plusów tej książki jest forma - Sadie i Carter na zmianę wymieniają się prowadzeniem narracji. Dzięki temu mamy wgląd w dwie akcje naraz, co w jakimś stopniu pozwala na zwiększenie ogólnego tempa wydarzeń w tej pozycji. Osobiście mam zastrzeżenia do obu bohaterów, jednak takie zróżnicowanie z lekka urozmaica.

Tak jak w recenzji poprzedniej części zaznaczę, że zaletą tej książki jest motyw przewodni, czyli egipscy bogowie. Jest to łatwy sposób na ugruntowanie wiedzy o starożytnym Egipcie i jego kulturze. 
Bogowie są zręcznie wprowadzeni do życia codziennego bohaterów, jak i mają wpływ na losy świata. Myślę, że taki punkt widzenia autora zwłaszcza spodobałby się młodszym czytelnikom, gdyż jest to bardzo przyjemny sposób na naukę ;).

Trudno mi ocenić tę książkę w negatywie. Gdyż nie jest to pozycja zła, jest ona po prostu kierowana do młodszego grona czytelników, do których chcąc nie chcąc już się nie zaliczam. Nie zmienia to jednak mojego punktu widzenia w stosunku do głównych bohaterów, czyli Sadie i Cartera, są okropnymi postaciami. Autor chciał ich wykreować na "normalnych" nastolatków, którzy tak naprawdę są super, nie tylko dzięki magii. Postacie jednak są wręcz ich kreaturami - sztuczne, egoistyczne, pseudo zabawne, ale tak naprawdę pełne poświęceń i niesamowite. Przepraszam Panie Riordan, ale to mi się nie podoba.

Myślę, że swoich fanów ta książka ma i doskonale to rozumiem. Jest idealna dla młodego czytelnika, który lubuję się w temacie starożytnego Egiptu lub ogólnie książkach podróżniczych.
Dla mnie ta książka jest za bardzo infantylna i przez to niekiedy z lekka irytująca. Nie była lekturą nieprzyjemną, jednak raczej wracać do niej nie będę.

Moja ocena: 6,5/10

Buziaki, Patsy!

piątek, 6 lipca 2012

Euro, Euro... I po Euro



Jak widzicie po tytule postanowiłam poświęcić trochę miejsca imprezie, która większości ludzi zaprzątała ostatnio wieczory. Sama się zdziwiłam, kiedy okazało się że ja również należę do tego grona :o.

Gorliwą fanką sportów nigdy nie byłam. Zawsze starałam się jednak być w miarę na bieżąco, zwłaszcza kiedy mogłam pokibicować Polsce. Sama więc się bardzo zdziwiłam, kiedy podczas majowych finałów Ligii Mistrzów z zaangażowaniem przyglądałam się akcjom na boisku (byłam za Chelsea - dodatkowa radość ze zwycięstwa). Od tamtego momentu szczerze zaczęłam się interesować piłką nożną :D.

Sama atmosfera Euro bardzo mi się podobała. Mieszkam w Poznaniu, więc mogłam jej doświadczyć jeszcze bliżej. Kibice z Chorwacji, Włoch i, zwłaszcza, Irlandii okazali się bardzo przyjaźni i świetnie urozmaicali codzienność.

Starałam się oglądać każdy mecz, więc z wynikami byłam na bieżąco. Polsce kibicowałam z ogromnym oddaniem, dlatego byłam bardzo smutna z ich końcowego niepowodzenia. Dodatkowo okazało się, że żaden z moich faworytów nie dotarł do finału. Ale i tak 1 lipca zasiadłam przed telewizorem oczywiście :D.

Nadal jednak podtrzymuję moją teorię, że piłka nożna jest dość losowym sportem, zwłaszcza przez sędziowanie. Udawanie sfaulowanego przez pokładanie się na murawie z cierpiętniczą miną oraz niedokładna i czasem niesprawiedliwa praca sędziów to jest to czego naprawdę nie lubię. Największy błąd sędziego? Nie zaliczenie oczywistego gola Ukrainy! Myślę, że gdyby to dotknęło naszej reprezentacji sprawa nabrałaby jeszcze większego szumu i nie ucichła tak szybko. 

Nie będę się już więcej rozpisywać, bo nie chcę nikogo zanudzać :D. Mam nadzieję, że wśród Was również znajdzie się ktoś, kto Euro również oglądał.

Miłego przetrwania w tym upale życzę!

Patsy.

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Bernard Cornwell "Excalibur" ("Excalibur: A Novel of Arthur")


Tłumaczenie: Paweł Korombel
Data wydania: 23 lutego 2011r.
Ilość stron: 580
Tom w serii: 3 (ostatni)

Elementy fantastyczne: tak

Pierwsza część tej trylogii nie za bardzo przypadła mi do gustu, dlatego byłam mile zaskoczona kiedy druga okazała się naprawdę dobra. Na szczęście i zwieńczeniu tej serii niczego nie brakuje. Podtrzymuje poziom "Nieprzyjaciela Boga", nawet dostarczając nam więcej akcji. "Excalibur" różni się jednak odrobinę od swoich poprzedników, autor do książki wprowadził nowe elementy oraz zwiększył tempo wydarzeń, które na dodatek znacznie urozmaicił. Dzięki czemu mogę powiedzieć, że jest to najlepsza część trylogii.

W Brytanii nadal źle się dzieje.Kraj nadal jest narażony na najazd wroga jak i wewnętrzną nieuchronną "zarazę" - chrześcijaństwo. Upadające małżeństwo z Ginewrą sprawia, że Artur zmienia się, traci wewnętrzny spokój i ukrywa wewnętrzną dobroć, przykrywając ją maską stanowczości. Wielki druid Merlin, ratunek dla Brytanii widzi jedynie w wezwaniu bogów, nie jest to jednak ceremonia łatwa i skazana na sukces.
Tymczasem Derfel razem z Ceinwyn cieszą się ze wspólnie spędzanego czasu, napawają się sielankowym życiem póki mogą, bo pod granice Brytanii nieuchronnie zbliża się wróg, a niezjednoczone krainy mają ograniczone szanse na zwycięstwo.

W książce tej najbardziej spodobała mi się ciekawa akcja. Często zaskakujące wydarzenia, porywające losy bohaterów jak i rzadkie oraz odpowiedniej długości opisy, tworzą obraz naprawdę przyjemnej pozycji. Przy okazji mamy szansę zapoznać się z ciekawą interpretacją, wszystkim znanej, legendy o królu Arturze.     I to jest najważniejsze - wizja Bernarda Cornwella, który posiłkując się źródłami historycznymi, tworzy opowieść niezmiernie interesującą z legendą jak i faktami w tle.

Wspomniałam również o nowych elementach. Tym, który rzuca się w oczy najbardziej jest zwiększona ilość elementów fantastycznych w postaci wszechobecnej magii. Dzięki czemu sama powieść nabiera bardziej oryginalnej formy - legendy. Bernard Cornwell, po dość "normalnej" drugiej części trylogii, przygotował dla nas coś bardziej wymyślnego. Wprowadzone elementy magii, mają mniej lub bardziej pośredni wpływ na samą akcję książki jak i częściowo na późniejszą historię. Uważam, że jest to bardzo ciekawe posunięcie ze strony autora.

Sama forma książki pozostaje jednak taka sama - wspomnienia Derfla, który jako duchowny w klasztorze dzieli się nimi ze swoją protektorką - królową Igraine, chcącą poznać losy, nie tak dla niej dawnej, Brytanii. Dzięki czemu mamy również drobną zapowiedź samych wydarzeń w powieści, które podsycają nasze oczekiwania.

Ciekawe zakończenie bardzo dobrze wieńczy całą trylogię. Polecam tę serię fanom legend, historii oraz ciekawych powieści z elementami magicznymi. Jednak ostrzegam, że pierwsza część nie jest zbyt porywająca ;-).

Moja ocena: 7,5/10

Buziaki, Patsy!

niedziela, 17 czerwca 2012

Dan Wells "Nie jestem Seryjnym Mordercą" ("I Am Not a Serial Killer")


Wydawnictwo: Znak Emotikon
Tłumaczenie: Maria Makuch
Data wydania: 11 stycznia 2011r.
Ilość stron: 284
Tom w serii: 1

Elementy fantastyczne: tak.

Książka ta była dla mnie ciekawostką. Jak dotąd nie spotkałam się ze stricte psychologiczną książką - analizą umysłu bohatera dokonaną przez niego samego. Dodatkowym aspektem jest tło - obiecane podobieństwo, nawiązanie do, prawie wszystkim nam znanego, serialu o Dexterze, w którym to niepozorny mężczyzna  na własną rękę wymierza sprawiedliwość. Na szczęście nie jest to obietnica bez pokrycia, gdyż bardzo łatwo doszukać się między tymi produkcjami związku. Jednak nadal książka ta jest zupełnie inna, bardzo oryginalna.

W niewielkim miasteczku Clayton dochodzi do serii brutalnych morderstw. Policja bezowocnie poszukuje ich sprawcy. Swoje prywatne śledztwo toczy jednak, zafascynowany ideą seryjnych morderstw, nastolatek John Cleaver. Dzięki swojej obsesji, a także szczęściu i wiedzy, dochodzi on do sukcesywnego rozwiązywania zagadki. Jednak to czego jest świadkiem jest po prostu niemożliwe.
John nie potrafi przystosować się do społeczeństwa, cierpi na antyspołeczne zaburzenia osobowości, przez co jest uznany za szkolnego dziwaka i odludka. Chłopak doskonale zdaje sobie z tego sprawę i usiłuje zrobić wszystko, aby zapanować nad swoją dziwną i niebezpieczną naturą. Ciągłe jej pobudzanie, przez  działania mordercy z Clayton na pewno w tym nie pomagają.

Zazwyczaj unikam książek strasznych,a  zwłaszcza w swej straszności obrzydliwych. Myślę, że mogłabym zaliczyć tę pozycję do wyżej wymienionego grona, jednak nie mam takiego zamiaru. Jest to po prosty lektura, o dziwo, bardzo przyjemna! Ciekawa, fascynująca, pełna akcji oraz zagadek. Są w niej oczywiście elementy grozy, które doprowadzały do szybszego bicia mojego serca, aczkolwiek wszystko to jest zasługą zdolności pisarskich autora (i dobrego tłumaczenia). Dan Wells całą historię przedstawił również w bardzo dobry, prosty sposób, a pierwszoosobowa ciekawa narracja daje nam możliwość perfekcyjnego wczucia się w akcję.

Najbardziej spodobał mi się główny bohater - John. Roztacza on przed nami profil osoby z zaburzeniami osobowości, a jednocześnie całkowicie trzeźwej umysłowo. Jego wiedza jak i fascynacja na temat seryjnych morderców wynika z jego "choroby", ale przy tym jest jednocześnie całkowicie zrozumiała, bo znamy dokładny jej przebieg jak i etapy jej rozwoju. Bohater jest dla nas również swoistą zagadką ludzkiego umysły, gdyż mimo iż daje się nam dobrze poznać, nie wiemy tak naprawdę jak zrodziła się jego dziwna fascynacja i jak wpływa ona na dysfunkcję społeczną, która Johnowi nie przeszkadza.

Czymś co nie spodobało mi się w tej pozycji były elementy fantastyczne, które oczywiście dla wytłumaczenia akcji były niezbędne, urozmaicające akcję, jednak jak dla mnie z lekka przesadzone.

Książka "Nie jestem seryjnym mordercą" mimo lekkiego "strachu" bardzo mi się spodobało. Jest to na pewno coś nowego, interesującego. Myślę, że na pewno spodoba się szerokiemu gronu czytelniczemu. Po przeczytaniu tej pozycji zaczęłam się również zastanawiać nad psychiką autora... ;)

Moja ocena: 8/10

Pozdrawiam, Patsy!

piątek, 8 czerwca 2012

Alison Croggon "Dar: Księga Pierwsza Pellinoru" ("The Gift: The First Book of Pellinor")


Wydawnictwo: Galeria Książki
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Data wydania: 5 października 2011r.
Ilość stron: 448

Elementy fantastyczne: tak.

Książka ta bardzo mnie zaintrygowała. Z opisu jak i ciekawego wstępu mogłam już zacząć kreślić w głowie ogólną wizję tej pozycji. Z tego co zrozumiałam, historia ta jest zaczerpnięta z legend i opowieści o dawnym świecie Edil-Amarandh, co już wystarczyło mi, aby zacząć zacierać łapki. Jednak jak to bywa kiedy się na coś człowiek nastawia, może się czasem rozczarować.

Maerad wiedzie służalcze życie w Gilmanowym Siole, nieświadoma swojego dziedzictwa. Kiedy więc spotyka tajemniczego Cadvana, który obiecuje jej pomoc w ucieczce z okrutnego świata, w którym dotąd mieszkała, dziewczyna decyduje się na to niemal natychmiast. 
Wielki bard Lirigonu spostrzega wyjątkowość Maerad i postanawia zaopiekować się nią do czasu rozwiązania jej sekretu, który spowodował odcięcia od magii bardostwa. Okazuje się jednak, że jest to wyjątkowo trudne, gdyż dziewczyna posiada niespotykany Dar, którego korzenie sięgają zniszczonej szkoły Pellinoru. Na dodatek na karku barda czyha cała wataha mrocznych sił, które powoli znów zaczynają opanowywać Annar, a ważność Maerad w tym nie pomaga.

To co spodobało mi się w książce najbardziej to śliczna oprawa jak i język. Pozycja, naprawdę przypomina wyglądem księgę ( taka sama budowa jak lektura pt. "Król Demon") przez co wprowadza nas to  w specyficzny nastrój. W zrozumieniu akcji pomaga również pomocnicza mapka jak i słowa od autorki w ciekawym dodatku, który przybliża nam samą bazową legendę. 
Język książki również przypadł mi do gustu, jest on z lekka stylizowany na czasy, które kojarzą mi się z przedstawianą treścią - świetnie się ze sobą komponują! Myślę również, że jest to zasługa tłumacza :)!

Sam pomysł czerpania z tajemniczych i nieznanych legend wyjątkowo mi się spodobał. Uważam, że są one prawdziwą kopalnią inspiracji pisarskich, a jednocześnie bardzo dobrze potrafią urozmaicić samą opowieść dodając do niej odrobinę ciekawostek.

Sama jednak historia przedstawiona w książce nie przypadła mi do gustu. Wydała mi się ona mało oryginalna i monotonna - biedna, skromna dziewczynka okazuje się wybawczynią świata, jednak w to nie wierzy, gdyż jest właśnie taka skromniutka i biedna... Ehhh... już za dużo razy spotykałam się z tym motywem. Również przez ta schematyczność, łatwo możemy przewidywać większość akcji, tracą przy tym zabawę.

"Dar" zapowiadał się książką ciekawą, ale przede wszystkim oryginalną, na tym polu jedynie bardowie byli czymś nowym. Pozycję tę czyta się przyjemnie, jednak dla szukających czegoś naprawdę zaskakującego nie polecałabym jej. Myślę jednak, że spodobałaby się osobom lubiącym lektury cieszące oko oraz nieznane legendy w autorskiej interpretacji.

Moja ocena: 7/10

Buziaki, Patsy!

*******
Dla zainteresowanych 27 czerwca ukaże się "Zagadka. Księga druga Pellinoru".


środa, 6 czerwca 2012

Virginia C. Andrews "Kwiaty na poddaszu" ("Flowers in the Attic")


Wydawnictwo: Świat Książki
Tłumaczenie: Bożena Wiercińska
Data wydania: 15 lutego 2012r.
Ilość stron: 384
Tom w serii: 1

Elementy fantastyczne: nie.

Są książki miłe i przyjemne, trudne i pouczające, tkliwe i romantyczne oraz wiele, wiele innych. "Kwiaty na poddaszu" są jednak wyjątkowe - dogłębnie poruszające, przejmujące, ciekawe... Muszę przyznać, że nieczęsto spotykam się z trudnymi pozycjami. Lektura ta jest przepełniona bólem fizycznym, i co gorsza również psychicznym. Dawno także nie czytałam książki, która wzbudzałaby we mnie takie mocne uczucia, niektóre strony noszą nawet ich ślady.

Cathy wraz z trójką rodzeństwa tracą w wypadku samochodowym ojca. Ich matka postanawia, że porzucą nocą dom, przyjaciół, dawne życie i udadzą się do posiadłości jej rodziców, którzy kilkanaście lat temu wydziedziczyli ją z powodu grzechu wyjścia za mąż za krewnego. Corrine obiecuje dzieciom, że będę miały wszystko czego zapragną, jedynie muszą schować się na kilka dni przed srogim dziadkiem, którego łaski chce odzyskać jego grzeszna córka, a który wraz z żoną jest obłudnie wierzący, również w grzeszność jakichkolwiek owoców dawnego małżeństwa. Pobyt na poddaszu przeciąga się jednak w miesiąc, rok... Lata mijają, a Cathy, Chris, Carrie i Corie zamknięci na klucz tracą nadzieje, upadają na zdrowiu i co gorsza psychice, zatracając prawidłową kolej egzystencji i na zawsze tracąc dzieciństwo.

"Kwiaty na poddaszu" zostały napisane w 1979r. i od razu podbiły szczyty list najpopularniejszych książek. Szczerze nie dziwię się temu sukcesowi, gdyż pozycja ta ma sobą dużo do zaoferowania.
Bardzo spodobał mi się język książki - ciekawy, łatwy w odbiorze i jednocześnie plastyczny (zapewne również zasługa tłumacza), dzięki czemu możemy bezpośrednio odbierać akcję i puszczać wodze emocjom, które są wielce rozbujane przez działania autorki. V. C. Andrews świetnie również wyważyła przekazywane nam treści: przemyślenia w stosunku do działań.

Najważniejsze, czyli sama opowieść. Jest ona po prostu niesamowita! Jednocześnie prawdziwa i niemieszcząca się w ludzkim pojmowaniu. Okrutność w odbiorze, jest jeszcze bardziej zhiperbolizowana przez pierwszonarracyjną relację Cathy. Losy jakie przeżyła, ukazują w jaki sposób przebyte dzieciństwo rzutuje na dalsze życie. Bo cóż to kilka lat spędzonych w szczęśliwej rodzinie to trzech lat tortur, terroru i wiecznego strachu? Są one po prostu utraconym i wyśnionym marzeniem.

Książka Virginii C. Adrews jest z pewnością warta poznania. Nie jest to jednak pozycja lekka, aby dobrze ją "przeżyć" należy poświęcić jej trochę więcej uwagi :). Jest to, jak na razie, jedna z najlepszych książek jakie czytałam w tym roku.

Moja ocena: 9.5/10

Buziaki, Patsy!

piątek, 1 czerwca 2012

Anna Onichimowska "Koniec Gry"


Wydawnictwo: Znak Emotikon
Data wydania: 11 stycznia 2012r.
Ilość stron: 208

Elementy fantastyczne: nie.

Nie wiem dlaczego, ale kiedy pierwszy raz spotkałam się z tą książką, myślałam że jest o piłce nożnej, następnie kiedy już po nią sięgnęłam, stwierdziłam że jest o wojnie (staram się nieuważnie lub tylko ogólnikowo zaznajamiać z tytułowym opisem - lubię niespodzianki)... Jakież więc było moje zdziwienie kiedy w końcu wpadłam na to, że jest ona pozycją o temacie (niestety dla wielu nadal) tabu, jakim jest homoseksualizm. Na dodatek jeszcze jest on pokazany w początkowej fazie "ewolucji", czyli w wieku młodzieńczym. Książka, która jest lekka w odbiorze jak bardzo "ciężkostrawna", gdyż uświadamia nam ciągłe zacofanie Polski (nie tylko, oczywiście) na obszarze tolerancji seksualnej.

Alek - główny bohater, powoli zaczyna sobie zdawać sprawę, że jest gejem. Nastolatek z początku ukrywa to nawet przed samym sobą, próbuje związku z dziewczyną, zastanawia się, eksperymentuje... W sytuacji chłopaka przyznanie się do swojej orientacji jest nawet jeszcze trudniejsze niż zwykle - jego rodzina - zwłaszcza ojciec i brat bliźniak, wyznający "tradycyjne" poglądy, są zdeklarowanymi homofobami, a każdy, nawet najmniejszy przejaw gejostwa jest krytykowany i zduszany w zarodku, często nawet siłą. Dlatego Alek podejmuje bardzo ciężką drogę, jaką jest odnalezienie własnej tożsamości, nie tylko seksualnej, wśród narzuconego kanonu, zaakceptowanie i w końcu ujawnienie jej światu.

Jestem uprzedzona do polskich pozycji. Wiem to i, mimo iż jedną z moich ulubionych pisarek jest nota bene poznanianka to i tak z lekko negatywnym nastawieniem sięgam po książki naszych rodaków. Śmiało mogę jednak do wspomnianej wyżej bardzo skromnej "listy"dodać Annę Onichimowską. Bardzo spodobał mi się jej prosty i zrozumiały styl, powierzchowna lekkość, która porusza bardzo ważny temat oraz sama kreacja bohaterów i ciekawa akcja. Myślę, że z chęcią jeszcze raz wezmę jedną z jej książkę w moje czytelnicze łapki.

To za co na pewno muszę pochwalić tę książkę jest temat. W dzisiejszych czasach temat homoseksualizmu nie jest już nikomu obcy, jednak nadal istnieją przypadki radykalnego wyrażanie swojej skrajnie negatywnej opinii. Można zauważyć, że znacznie zwiększyła się tolerancja (wolę nie mówić tu nawet o akceptacji) w zakresie orientacji, jednak nie jest ona, według mnie, wystarczająca. Rozumiem, że można nie pochwalać homoseksualizmu (np. ze względu na wyznawaną wiarę, poglądy itd.), jednak uważam że pogodzenie się z jego występowaniem jest niezbędne do normalnej ludzkiej koegzystencji. Anna Onichimowska, przedstawiając właśnie trudną podróż Alka, pokazuje nam jak nadal trudno jest być w dzisiejszych czasach odmiennej orientacji seksualnej i na co można się przez nią narazić. Na dodatek książka ta kierowana jest do młodzieży, zatem naukę tolerancji można już zacząć, załóżmy jeszcze, od mojego pokolenia.

Pokuszę się również o zinterpretowanie tytułu, które może nie być oczywiście zaskakujące. "Koniec gry" rozumiem jako zaprzestanie odgrywania czyjejś roli. Koniec z udawaniem kogoś kim się nie jest, ze zgrywaniem się, okłamywaniem - grę już skończono, wchodzę do prawdziwego życia, jako nowy wyzwolony z obłudy, zaakceptowany przez siebie samego, człowiek.

Książka "Koniec Gry" jest bardzo dobrą pozycją. Czyta się ją z łatwością, która jednak z czasem zaczyna pokrywać się z, niekiedy ciężkimi, refleksjami. Myślę, że na pewno warto po nią sięgnąć, gdyż zrozumienie jest najważniejszym krokiem do akceptacji.

Moja ocena: 8,5/10

Buziaki, Patsy!

Ps. Hańba, wstyd - tyle tylko mogę o sobie powiedzieć... takiego zaniedbania w historii mojego bloga jeszcze nie było! Nawet nie napisałam notki urodzinowej - 2 lata minęły 23 maja, ale o tym wszystkim, mam nadzieję w kolejnym poście.