czwartek, 31 marca 2011

Wandelin Van Draanen "Dziewczyna i chłopak. Wszystko na opak" ("Flipped")


Wydawnictwo: Galeria Książki
Tłumaczenie: Dorota Dziewońska
Data wydania: 9 lutego 2011r.
Ilość stron: 224

Nadszedł czas na zrecenzowanie tej pozycji. Dość długo się zabierałam do tej czynności, gdyż trudno mi jest konkretnie określić tę książkę. Nie była ona, na pewno, zła, ale też czegoś mi w niej brakowało. Dla mnie była po prostu dość specyficzna.

Julie, od pierwszego spojrzenie zakochuje się w nowym sąsiedzie, Bryce. Rojąc sobie, że on odwzajemnia jej uczucia. Dziewczyna robi wszystko, żeby mu się przypodobać, a nieuprzejme zachowania usprawiedliwia wymyślonymi powodami. 
Bryce, od kiedy poznaje Julie, nie może zaznać spokoju, Dziewczyna wszędzie za nim chodzi i narzuca mu się. Chłopak próbuje dać jej do zrozumienia, że on nie czuje tego samego do niej. Jego działania jednak, przybierają odwrotne skutki.
Wszystko pozostaje tak do czasu... Pewne zachowanie Bryca, uświadamia Julie, że dawała z siebie za dużo, nie dostając nic w zamian. W tym samym czasie chłopak zmienia swoje nastawienie do dziewczyny. Może być jednak już za późno na stworzenie między nimi uczucia.

Z książki tej, można wynieść coś naprawdę ważnego. Nie można sądzić drugiego człowieka po pozorach, te słowa znają wszyscy. Może nawet niektórzy sprawdzili je na własnej skórze. W pozycji tej jest wspaniale ukazane to jak my sami często bronimy się, przed tym co jest oczywiste. Oboje bohaterów, nie dostrzega tego co kryje się w drugiej osobie, w ich pamięci zostaje tylko pierwsze wrażenie. Julie widzi dobro, choć obiekt jej uczuć wcale nie jest taki idealny, Bryce z kolei widzi tylko natrętną dziewczynę, która w rzeczywistości jest osobą bardzo szlachetną. Pozory są dobre i złe, jednak nie zawsze przekładają się one na prawdziwą naturę człowieka.

Ciekawe i nawet zaskakujące zakończenie książki, sprawia, że z chęcią poznalibyśmy dalsze losy Julie i Bryca, dowiedzieli się jak zostanie poprowadzona zaistniała sytuacja. Niestety na dzień dzisiejszy, nie mamy takiej możliwości. Choć można też w tym dostrzec pozytywy. Zakończenie historii zależy od nas, możemy potoczyć akcję dalej, tak jak chcemy, nie mając narzuconego, praktycznie żadnego, "scenariusza".

Wadą tej książki jest to, że w niektórych momentach, jak dla mnie, było trochę za nudno. Nie oczekiwałam tu adrenaliny, ani szybszego bicia serca, jednak trochę więcej akcji by się przydało.

Książka Wandelin Van Draanen jest lekturą oryginalną, która pozostawia nam coś ważnego, myśli które nachodzą nas w nieoczekiwanych momentach, dając nam świeższe spojrzenie, na sytuację, w jakiej się znaleźliśmy.

Moja ocena: 7/10

Dla zainteresowanych: pozycja ta, doczekała się swojej ekranizacji! Filmu nie oglądałam, więc nie będę się za bardzo o nim rozpisywać, ale z tego co można zobaczyć po zdjęciach i zapowiedziach, widać że reżyser wprowadził do niego ciekawy klimat :).

piątek, 25 marca 2011

Alexandra Adornetto "Blask" ("Halo")


Wydawnictwo: Bukowy Las
Tłumaczenie: Beata Góralska-Gluma
Data wydania: 9 lutego 2011r.
Ilość stron: 456

Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić książkę, którą myślę, większość Was kojarzy, ze względu na niesamowitą okładkę :-). Książka "Blask", prawie dziewiętnastoletniej pisarki Alexandry Adornetto, znalazła swoje miejsce na liście bestsellerów "New York Timesa", prawdopodobnie ze względu na oryginalność jej treści. Dla mnie pozycja ta okazała się przyjemną lekturą, umilaczem czasowym, jednak niczym więcej.

Trzy anioły: Bethany, Ivy i Gabriel, zesłani są na Ziemię, w ludzkiej postaci, w celu szerzenia dobra i powstrzymywania sił nieczystych. Trafiają do niewielkiej miejscowości Venus Cove, która z pozoru wydaje się miła, spokojna, wręcz senna. Wysłannicy niebios angażują się w prace charytatywne, pomoc potrzebującym oraz uduchawianie mieszkańców. Bethanny trudno jest jednak skupić się na swoim zadaniu, gdyż na na horyzoncie pojawia się miły i inteligentny Xavier. Wbrew swojej naturze dziewczyna-anioł, zakochuje się z wzajemnością w ludzkiej istocie. Jednak, nie wiadomo czy poddanie się uczuciu warte jest łamania praw niebios. To nie jest jedyna komplikacja. Do miasteczka powoli wkraczają mroczne siły, które niepowstrzymane w porę, mogą być niezniszczalne. 

Co czeka nas po śmierci? Jest to jedno z pytań, które dręczy prawie każdego, a jeszcze nikt w pełni nie potrafi na nie odpowiedzieć. Autorka, przez bohaterkę, w świetny sposób opisuje podróż dusz po opuszczeniu ciała. Według niej, czeka na nas światłość i wszechobecna błogość. Nie pisze tego w sposób sztuczny, przez co chcąc nie chcąc, czerpiemy trochę informacji ze stworzonych przez nią opisów. Myślę, że to nic złego gdyż, przynajmniej na mnie, działały one w sposób uspokajający i doskonale komponowały się z aniołami występującymi w "Blasku".

Bethany, jako posłaniec Niebios, który pierwszy raz ląduje na Ziemi, jest bardzo wrażliwa na otaczający ją świat. Dostrzega każdy szczegół, który nam, już przyzwyczajonym, na co dzień umyka. Pozwala nam to docenić różnorodność otaczających nas smaków, kolorów, uczuć czy dóbr, przez ukazanie ich oczami postaci dopiero co odkrywającej otoczenie. Przez co rozglądając się, po oderwaniu od lektury, choć przez moment mamy poczucie "świeżego" wzroku, udzielają nam się odczucia bohaterki i doceniamy to co mamy możliwość posiadania, czy odkrywania.

W książce, niestety, w pewnym momencie zaczyna robić się irytująco. Do miasteczka wkracza postać młodego, przystojnego i tajemniczego chłopaka, na widok, którego bohaterkę przeszywa dreszcz strachu (co w dzisiejszych czasach, prawie zawsze oznacza: "uwaga, zło!"), ona to oczywiście ignoruje, co doprowadza do wielu nieszczęśliwych wydarzeń.

Książka "Blask" jest pozycją udaną, klimatyczną i przyjemną w czytaniu. Mimo kilu irytujących wydarzeń, z podekscytowanie czekam na kolejne dwie części (szykuje się trylogia). 

Moja ocena: 7,5/10

Pozdrawiam, Patsy!

wtorek, 8 marca 2011

Moja biblioteczka

Dzisiaj zaprezentuje się Wam w trochę innej odsłonie, a mianowicie zostałam zaproszona przez MirandeKorner do pewnej zabawy, którą myślę wszyscy znacie :-).
Mój zbiór, prezentowany dzisiaj, nie jest pełny. Brakuje w nim: 13 części Jeżycjady, "Umarli czasu nie liczą", "Cukierni po Amorem" (te trzy książki są na wypożyczeniu) oraz "Blasku", który niezauważenie schował się w moim stoliczku nocnym podczas tej sesji zdjęciowej ;D.
Zacznijmy więc!
W moim pokoju znajdują się trzy regały (oczywiście zapomniałam o ogólnym zdjęciu, a niestety teraz nie ma zbyt dobrych warunków):

1. Na największym regale, tylko jedną półkę zajmują książki :).
Książki, które nie są mi potrzebne na co dzień, ale do których mam sentyment ;)
c.d. po prawej widoczne są językowe pomoce naukowe

2. Kolejny regał (od góry):

I PÓŁKA
I PÓŁKA Na tej półce są dwie warstwy książek, głównie młodzieżówki ;D
I PÓŁKA
II PÓŁKA

Książki Lucy Moud Montgomery

III PÓŁKA

Książki Lucy Moud Montgomery, Jane Austen, "Wielki Gatsby" (jeszcze nieprzeczytany, oraz jakieś drobiaszczki ;)


POŁKA IV
Literatura bardziej dojrzała: Jeżycjada, Cecelia Ahern a reszta jak widać ;)
POŁKA V
Pomoce naukowe ;)

3. Ostatni regalik ;D (tym razem od dołu ;)

I PÓŁKA
Półka specjalnie poświęcona literaturze psowatej ;D 

II PÓŁKA książki fantasy :D
II warstwa Znowu warstwowy podział ze względów ekonomicznych :D
I warstwa :)

III PÓŁKA ostatnia uff... Tu również króluje fantasy :D

To są książki, które już się niestety nie mieszczą i znalazły sobie miejsce, leżąc na innych :D
II warstwa, książka prześwietlona na końcu to "Szepty Dzieci Mgły" Trudi Canavan
I warstwa, z najukochańszą "Akademią Wampirów" na czele :D


Drodzy Czytelnicy, jeśli przez to przebrnęliście to gratuluję :D. Jeśli, czegoś nie widzicie, powiększcie zdjęcie, lub zapytajcie się w komentarzach ;-).
Mój zbiór, jest dość spory, jednak co zrobić, gdy otacza nas tyle wspaniałych książek... Mam nadzieję, że mnie rozumiecie ;D 

Buziaki!

niedziela, 6 marca 2011

Richelle Mead "Przysięga krwi" ("Blood Promise")


Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Tłumaczenie: Monika Gajdzińska
Data wydania: 23 lutego 2011r.
Ilość stron: 488
Cykl/Tom w cyklu: Akademia wampirów, tom 4.

Wprost uwielbiam pisać pochlebne recenzje! Czuję się wtedy tak, jakbym przekazywała coś ważnego, jakiś sekret, czy wyjątkowy prezent. Do pisania bardzo pochlebnych recenzji, potrzebna jest oczywiście wspaniała książka. Taką właśnie Wam dzisiaj przedstawiam. Choć jest to już czwarta części Akademii Wampirów, mimo moich skrytych obaw, pomysły jak i niezwykły talent autorki nie wypaliły się, z czego jestem niezmiernie zadowolona!

Rose wyruszając do Rosji cierpi podwójnie. Po pierwsze rozstała się z najlepszą przyjaciółkę, po drugie ma misję: zabić swojego ukochanego, który przymusowo został strzygą -potworem zabijającym ludzi, morojów(wampiry) i dampiry(pół ludzie-pół moroje), w celu pożywienia się lub/i rozrywki-, stworzeniem, które ukochani obiecali zabić w sobie nawzajem w razie potrzeby. Dziewczyna nie wie, czy w ogóle spotka Dymitra w tak wielkim kraju, wyrusza więc na Syberię, gdzie mieszka jego rodzina. Docierając na miejsce Rose jest zagubiona. Niektórzy namawiają ją do zostania w Omsku, jednak są i tacy, którzy z niewyjaśnionych powodów nie chcą jej tu widzieć. Dziewczyna w trakcie pobytu w małym miasteczku, dowiaduje się wielu rzeczy, o Dymitrze jego rodzinie,o wyjątkowej więzi, zwanej pocałunkiem cienia,  łączącej ją z przyjaciółką Lissą, ale również o sobie. Docierając jednak do upragnionego przez nią celu, nie wie już czy potrafi spełnić złożoną niegdyś obietnicę...

"Przysięga krwi" jest książką niezwykle wciągającą. Pierwszy raz nie spałam do godziny piątej, w celu poznania rozwiązania całej historii. Richelle Mead ma prawdziwy talent, do całkowitego uzależniania czytelnika od przewracania stron, na pewno jest to spowodowane tym, że każdy rozdział kończy się czymś niespodziewanym, czymś takim, że po prostu musimy zacząć nowy rozdział, sprzyja to też niesamowitym emocjom wzbudzanym przez tą książkę. Czytając tę pozycję śmiałam się, byłam wściekła, rozentuzjazmowana, podekscytowana, ale i też czułam zbierające się w moich oczach łzy. Dla postronnych obserwatorów, musiałam wydawać się niezrównoważona psychicznie, ale kto o to dba zagłębiając się w niesamowitą akcję?! Na pewno nie ja.

Kolejnym wielkim atutem tej książki, jest to że główna bohaterka postępuje logicznie. Jej zachowania z czegoś wynikają, a rozwiązania zagadek nie pojawiają się znikąd. Czasem może się wydawać, że jakieś wydarzenie zostało spowodowane przez niezwykle miły zbieg okoliczności, jednak z czasem możemy się przekonać, że wcale tak nie jest, a rozwiązanie było bardzo blisko nas. Imponuje mi również inteligencja Rose. Nie jest ona niezwyciężona, czy wszystkowiedząca, ale w razie potrzeby stara się postępować trzeźwo i zgodnie z podpowiadającym jej rozumem, ufa swoim przeczuciom, przez co pozycja ta nie jest jakimś ciągłym zbiegiem niefortunnych zdarzeń.

Trzeba również zauważyć, że autorka wspaniale potrafi zaangażować czytelnika w akcję. Czasem wyrzucałam sobie, że nie wpadłam na rozwiązanie jakiejś zagadki przed główną bohaterką, ale przez to, że Rose nie byłą nieomylna, książka ta nabiera jeszcze większej naturalności i -o dziwo!- realizmu. Oczywiście, wiem że bohaterowie są fikcyjni, ale w czasie czytania książki tak się tego nie odbiera.

Autorka jak i w przypadku poprzednich części pozostawia nas niesamowicie naładowanych emocjami, ale i z masą pytań, przez co z niecierpliwością czekam na kolejne części. Wszystkim, którzy nie sięgnęli jeszcze po Akademię Wampirów, a lubią pozycje wzbudzające wszystkie uczucia naraz bardzo serdecznie polecam tę serię!

Moja ocena: 10/10

Buziaki, Patsy!

piątek, 4 marca 2011

Bree Despain "Dziedzictwo mroku" ("The Dark Divine")



Wydawnictwo: Galeria Książki
Tłumaczenie:Agnieszka Fulińska
Data wydania: 10 listopada 2010r.
Ilość stron: 440

Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam książkę, myślę że większości znaną, która zbiera same pochlebne opinie, za swoją oryginalność i niesamowity klimat. Ja w pozycji tej szukałam oderwanie od rzeczywistości, czegoś co pozwoli mi poczuć ten wspaniały dreszcz emocji jak towarzyszy mi przy czytaniu moich ulubieńców. Może nie otrzymałam czegoś na co się nastawiałam, ale za to byłam świadkiem reakcji, których się nie spodziewałam.

Grace Divine jest córką pastora, co zobowiązuje ją do wzorcowego zachowania a tym samym powściągliwości. Dziewczynie nie przychodzi to z większym trudem, gdyż z natury jest osobą miłą, życzliwą i bogobojną. Razem z rodziną wiedzie stateczne życie, póki do miasteczka nie przyjeżdża dawny przyjaciel rodziny. Daniel razem z przyjazdem przywozi nie tylko wspomnienia sprzed kilku lat, kiedy to w niewytłumaczony sposób zastał zaatakowany Jud-brat dziewczyny, ale i też uaktywnia skrywane głęboko przez Grace uczucie. Sytuacji tajemniczego chłopaka nie poprawiają równoległe makabryczne zdarzenia, o które po kryjomu jest oskarżany. Grace poddaje się uczuciu i pragnie pomóc swojemu przyjacielowi, mimo wszechobecnych ostrzeżeń. Jednak kogo tak naprawdę powinna się bać..?

Pierwsze co odczułam w trakcie czytania tej książki, była inspiracja. Po prostu, czytając o tym, jak Grace pracuje, uczy się, pomaga, spojrzałam trochę bardziej obiektywnie na swoje ataki lenistwa i doszłam do wniosku, że chociaż zmniejszone o połowę dadzą duży rezultat. Bardzo lubię takie książki, które są dla mnie natchnieniem do działania, stają się przez to bardziej wyjątkowe, nabierają większej wagi, również sentymentalnej.

Naprawdę dużym plusem "Dziedzictwa mroku" jest wyjątkowo dobrze wyjaśniony czas i miejsce akcji. Krótkie podtytuły pozwalają nam na większą przejrzystość rozumianego tekstu. Nie musimy, pięć minut umiejscawiać w czasoprzestrzeni rozgrywanej akcji, co niezmiernie ułatwia odbiór książki. Jak już jesteśmy przy budowie, dzięki tej książce, przypomniałam sobie jak wygodne i schludne są dosyć częste rozdziały. Ostatnio mam do czynienia najczęściej z przerwami co kilkadziesiąt stron, co w przypadku niektórych lektur bardzo przytłacza, a w tej pozycji odbiór tekstu jest bardzo lekki i przyjemny.

Rzeczą, która najbardziej spodobała mi się w książce, jest to, że nie ma w niej melodramatycznych scen, od których po prostu zawsze chce mi się zamknąć czytaną lekturę. W "Dziedzictwie mroku" jest to naprawdę ograniczone do minimum. Każda miłosna scenka kończy się czymś zaskakującym, co w ciekawy sposób wytrąca nas z często ckliwej miłosnej aury.

Bree Despain napisała naprawdę świetną książkę. Ujęła w niej same pozytywne rzeczy, jednocześnie pozbywając się tych często irytujących. Książka choć z gatunku fantasy, nie jest przesycona nadprzyrodzonymi  sytuacjami, jest ich w sami raz. Nie dziwię się temu, że "Dziedzictwo mroku" zyskało taką sławę, z pewnością na nią zasługuje.

Moja ocena: 8,5/10

Buziaki, Patsy!