poniedziałek, 28 marca 2016

Louise Lee "Ostatnia prowokacja" ("The Last Honeytrap") recenzja

Przekład: Aleksandra Wolnicka
Data wydania: 03.2016
Ilość stron: 456

Bardzo lubię takie książki jak "Ostatnia prowokacja", od których trudno się oderwać, przez co lektura jest szybka, lekka oraz interesująca - niczym dobra komedia! Muszę też przyznać, że jak na "przyjemną książkę", zostałam mile zaskoczona jej dobrym poziomem oraz wieloma elementami, które przypadły mi do gustu - w tym zwłaszcza dobrym humorem :D.

Opis:
Alice, zanim zwiąże się na stałe ze sławnym muzykiem, chce się dowiedzieć, czy może mu ufać. Wynajmuje Florence Love, prywatną detektyw specjalizującą się w prowokacjach, by wystawiła na próbę jej narzeczonego. 
Pani detektyw jest znawczynią mowy ciała, biologii ewolucyjnej i sprytnych przebrań. Jej metody działania są niekonwencjonalne, a skuteczność niezawodna. Jest tylko jedno ale – uwodzeni przez nią mężczyźni rzadko są równie pociągający jak Scot. A przecież nigdy nie należy się zakochiwać w obiekcie prowokacji…

Lekka powieść to dla mnie taka, którą mogę przeczytać szybko, która wciągnie mnie w akcję, oraz która mnie rozśmieszy (przynajmniej co kilka stron). "Ostatnia prowokacja" spełnia wszystkie te wymogi, a dodatkowo odhacza również i bonusowe :). Louise Lee ma bardzo lekki styl. który pozwala z łatwością wślizgnąć się w akcję, co w połączeniu z ciekawie zarysowaną fabułą pracy detektywistycznej składa się na świetną rozrywkę. 

Dodatkowym atutem, którego się nie spodziewałam była bardzo dobrze uzupełniająca fabułę perspektywa wydarzeń z przeszłości życia Florence Love, które całkiem łatwe nie było. Ten punkt widzenia nadaje książce niespodziewanej głębi - nie tylko urozmaica to narrację, ale i wplata w akcję nie tak banalne tematy, miejscami dość ciężkie i trudne, które jednak przez lekki styl autorki nie przytłaczają czytelnika.

Jak na średnio ambitny gatunek, po którym spodziewałam się kilku niemiłych niespodzianek, lektura ta wypada dość dobrze, z jedynie kilkoma elementami, które nie do końca mi się spodobały. "Ostatnia prowokacja" jest momentami dość dosadna/lekko wulgarna, co działa na mnie dość odstręczająco, jednak nie jest to na szczęście przytłaczające w stylu autorki. Kolejnym elementem, który mi się nie spodobał było zakończenie. Wpłynęło ono dość znacząco na moje ogólne odczucia, które do jego nastąpienie była bardzo pozytywne. Nie chcę tu nic zdradzać, jednak w porównaniu całej powieści, jej finał jest po prostu średni.

"Ostatnia prowokacja" to świetna, lekka i zabawna pozycja, którą polecam każdemu szukającemu chwili rozrywki i relaksu. Mimo kilku elementów, które nie przypadły mi do gustu, lektura ta okazała się świetną zabawą, którą z chęcią powtórzę w (jeszcze długo oczekiwanej) kontynuacji.

Moja ocena: 6,5/10

Miłego czytania,
Patsy.

poniedziałek, 21 marca 2016

Książkowe zdobycze lutego i marca (2/2016)





Ostatnio, jak już wspomniałam przy okazji poprzedniego stosikowego postu, staram się nie kupować nieograniczonej ilości książek, a raczej podejść do tego bardziej racjonalnie. Oczywiście, wiadomo, różnie bywa i trochę lektur się zgromadziło!



1. Przepiękne wydanie "Władcy Pierścienia" oraz "Hobbita" oczywiście pióra wspaniałego J.R.R. Tolkiena (po angielsku).
Bardzo się cieszę, że w końcu mam w swojej biblioteczce jedną z moich ulubionych serii, na dodatek w tak ślicznym wydaniu!

2. Ella Woodward "Smakowita Ella"  
Dopiero co wydana świeżynka, której widok w zapowiedziach szczerze mnie zaskoczył. Autorkę już kojarzyłam przez jej stronę oraz filmiki na youtube, ale nie wiedziałam o jej polskim wydaniu. W każdym razie, jestem bardzo podekscytowana lekturą :D.

3. Leigh Bardugo "Six of Crows" (po angielsku)
O tej pozycji słyszałam wiele dobrego, między innymi to, że jest lepsza od trylogii o griszach, która jak na razie trochę mnie zawodzi. Jest to również kolejne przepiękne wydanie, ze wspaniale dopracowaną grafiką okładkową. Po lekturze planuję napisać jej recenzję.

4. Marissa Meyer "Cinder" (po angielsku)
Serię tę planowałam już zacząć od długiego czasu, jednak jakoś nie było mi po drodze. Lekturę "Cinder" mam już za sobą, i myślę, że obecności drugiego tomu jest dowodem bardzo miłego spotkania, o którym będzie więcej w podsumowaniu miesiąca.

5. Marissa Meyer "Scarlet" (po angielsku)
Po lekturze "Cinder" nie mogłam długo czekać! "Scarlet" właśnie czytam, i jak na razie również mi się podoba :). Dla zainteresowanych obie książki są wydane w języku polskim pod tym samym tytułem.

6. Leigh Bardugo "Szturm i grom" 
Druga część trylogii, którą już przeczytałam. Podsumowując: byłam zawiedziona i jak na razie nie mam ochoty sięgać po kolejną pozycję, jednak prawdopodobnie kiedyś moja czytelnicza ciekawość wygra i sięgnę po "Ruinę i rewoltę" (więcej mojej opinii w podsumowaniu czytelniczym lutego).

7,8. Małgorzata Musierowicz "Kłamczucha" i "Ida sierpniowa"
Już od kilku lat uzupełniam moją kolekcję "Jeżycjady" przy okazji świetnych cen na Targach Książki. Ostatnim brakiem jest "Opium w rosole", którego niestety już nie było.

9. C.W. Gortner "Wyznania Katarzyny Medycyjskiej" (które zostały pominięte przy okazji robienia zdjęcia zbiorowego)
Już od jakiegoś czasu chciałam się zabrać za tę książkę, jednak nie miałam jej ochoty kupować, a w mojej bibliotece jej nie było. Przy okazji wspomnianych targów, natrafiłam na promocję za pół ceny, a że wydanie to jest kieszonkowe, to zapłaciłam bardzo mało :D.

To na tyle, jeśli chodzi o ostatnie zbiory! Szczerze muszę przyznać, że jest ich trochę więcej niż się spodziewałam, jednak mimo największych starań wyrzuty sumienia się nie odzywają!

Miłego czytania,
Patsy.

poniedziałek, 14 marca 2016

IC4DESIGN, Chihiro Maruyama "Detektyw Pierre w labiryncie. Na tropie skradzionego Kamienia Chaosu" ("Pierre the Maze Detective: The Search for the Stolen Maze Stone ")

Przekład: Jan Szwarc
Data wydania: 01.2016
Ilość stron: 36

Czasem zdarza się tak, że sięgamy po książkę nie do końca zdając sobie sprawę o czym ona jest. Jak łatwo można się domyślić taką właśnie przygodę miałam z "Detektywem Pierrem w labiryncie". Nie wiem czemu, ale myślałam, że sięgam po pięknie ilustrowaną lekturę dla dzieci, dlatego odrobinę się zdziwiłam, kiedy odkryłam, że tylko w połowie moje oczekiwania zostały spełnione. Gdyż w rzeczy samej jest to książka ze świetną grafiką, jednak jej główną atrakcją są wplecione w nią labirynty - kto by pomyślał! Tak, czy siak, i tak wyszłam na swoje, gdyż pozycja ta okazała się świetną zabawą ;D.

Opis:
Pierre, labiryntowy detektyw, ma sprawę do rozwiązania!
Pan X, znany też jako złodziej-widmo, skradł z muzeum Kamień Chaosu, który wszystko przemienia w labirynt. Czy możesz odpowiedzieć na wyzwanie Pana X i pomóc Pierre’owi, a także jego asystentce Carmen, w przeprawie przez każdy z tych zdradliwych labiryntów? Nie ma czasu do stracenia. Wkrótce cały świat może się w nich zaplątać!
Ta zachwycająco zilustrowana książka z labiryntami i zadaniami polegającymi na wyszukiwaniu szczegółów to przygoda, jakiej dotąd nie było!

Grafika jest zdecydowanie największą zaletą tej książki. Piękne kolory, wiele szczegółów oraz frapujący styl autora składają się na świetne przeżycie, zwłaszcza estetyczne. Podziwianie ilustracji bardzo często odwracało moją uwagę od samych labiryntów, czy towarzyszącym im zadaniom. A propos - muszę przyznać, że labirynty nie sprawiły mi żadnej trudności, jednak nie mogę tego samego powiedzieć o zadaniach... Muszę się przyznać, że mimo iż było one bardzo jasne (np. znajdź 5 małpek etc.) przez dużą ilość szczegółów oraz spory format, czasami musiałam chwilkę dłużej się skupić - co oczywiście uznaję za duży atut, gdyż odczuwanie dziecinnej satysfakcji nigdy się nie znudzi.

Mimo moich uprzedzeń pięknie ilustrowane labirynty oraz lekko i jasno zarysowana akcja stworzyły świetne pole dla zabawy oraz wyjątkowo kreatywnego sposobu relaksu (patrząc z punktu widzenia osoby dorosłej ;). Podoba mi się to, że coraz częściej rozrywki na papierze, w postaci kolorowanki dla dorosłych, czy świetnych labiryntów cieszą się większą popularnością. Dobrze jest oderwać się od typowego odpoczynku na komputerze, czy serialu i naprawdę chwilę skupić się na jednym zadaniu, jakkolwiek banalnie by ono nie brzmiało, zdecydowanie wprowadza świeżość oraz urozmaicenie do naszego życia.


"Detektyw Pierre w labiryncie" to pięknie wydana pozycja, która jednocześnie zaskoczyła mnie swoim wciągającym oraz rozrywkowym wnętrzem. Jest to świetna książka nie tylko dla młodszych, ale i dla starszych szukających alternatywnych form kreatywnego myślenia (oczywiście bez przeciążeń) - idealna również do przejrzenia na poczekaniu, czy dla zapewnienia chwili zabawy dla gości :).

Moja ocena: 8/10

Patsy.

poniedziałek, 7 marca 2016

Przeczytane, a niezrecenzowane - luty 2016 (Brandon Sanderson, Pierce Brown, Leigh Bardugo...)

Luty pod względem czytelniczym był dla mnie dość trudn. Do połowy miesiąca ciężko było mi poświęcić czytaniu dłużej niż 10, 15 minut bez rozkojarzania się, albo po prostu napadu nudy. Rzadko miewam takie humory, jednak no cóż, zdarza się każdemu! Przez to również przeczytałam w tym miesiącu tylko siedem książek, z których na szczęście większość bardzo mi się spodobała :). Do ulubionych lektur miesiąca należą "Misja Ivy" Amy Engel (recenzja) oraz "Stalowe serce" Brandona Sandersona, które napędzały moje wolne czytelnicze tempo.


Brandon Sanderson "Stalowe serce" 7,5/10
Wiedziałam, że prędzej czy później znów sięgnę po książkę Brandona Sandersona, gdyż mimo iż "Droga królów" niezbyt mi się podobała, to świat w niej stworzony oraz niesamowita wyobraźnia autora zdecydowanie przykuły moją uwagę. "Stalowe serce" okazało się wciągającą lekturą o ciekawej koncepcji oraz ze świetnymi bohaterami - naprawdę świetnymi. Dodatkowe elementy takie jak rzeczywista pomoc osób dorosłych (jestem uczulona na nastolatków ratujących świat w pojedynkę) oraz zabawne metafory dodatkowo podbiły moje serce. Z pewnością sięgnę po kontynuację :). Książkę oceniłabym prawdopodobnie wyżej, gdybym w czasie jej lektury nie miała tak małych zasobów skupienia oraz ochoty do czytania.


Tamora Pierce "Krąg Magii. Księga Sandry" 5/10
Książka ta jest jednym z głównych powodów mojego czytelniczego ociągania się w tym miesiącu. Wiedziałam, że nie mam co oczekiwać cudów, jednak nudność tej książki przerosła moje oczekiwania (zwłaszcza, że jest ona dość krótka). Tym czego najbardziej brakowało mi w tej pozycji, to jakiegoś celu. Jakiegokolwiek sensownego celu. Tamora Pierce napisała książkę, która raczej pasowałaby jako kontynuacja lub opowiadania do świetnej serii, w których można sobie pozwolić na zwykłe spotkanie z ukochanymi bohaterami. "Krąg Magii. Księga Sandry" niezbyt przypadł mi do gustu - średni bohaterowie, nieciekawa akcja... Takie nijakie czytadło, nic więcej. 


Leigh Bardugo "Szturm i grom" 6/10
Kilka miesięcy temu przeczytałam pierwszą część serii "Cień i kość", jednak nie od razu miałam ochotę na kontynuację, mimo iż lektura ta była udana. "Szturm i grom" okazał się typowym drugim tomem - trochę nudnawym, rozciągniętym, z największą ilością akcji na początku i końcu. Czymś co w znaczącym stopniu wpłynęło na jakość czytania była duża ilość literówek, które bardzo rozpraszały, zwłaszcza, że nie były to mało znaczące błędy, a te zmieniające sens wyrazu - czytając zdania "Nie masz prawda" lub "Na tronie spowitym w ciebie" po prostu odechciewoło mi się lektury. Dodatkowo do gustu nadal nie przypadł mi związek Aliny oraz Mala. Mimo tych cierni, była ta w miarę rozrywkowa książka, jednak pozostawiająca po sobie mieszane uczucia.


Jacques Philippe "Mała droga ufności Teresy z Liesieux" 6/10
O Teresie z Lisieux i jej "Dziejach duszy" czytałam już kilka lat temu w "Projekcie szczęście" Gretchen Rubin, jednak od tamtego czasu jakoś trudno mi było się za tę pozycję zabrać. Ciekawa twórczości popularnej świętej, przy okazji sięgnęłam po zapis rekolekcji właśnie jej dotyczących. Książka ta była przyjemną i ciekawą lekturą, kilka jej momentów oraz przemyśleń Jacques'a Philippe bardzo mi się spodobały, jednak pozostawiła po sobie niedosyt. 


Pierce Brown "Red Rising. Złota krew" 7/10
Science ficton zdecydowanie nie jest dla mnie. Dobrze o tym wiem, i trzymam się z dala. Jednak tyle dobrego słyszałam o tej pozycji, łącznie ze stwierdzeniami, że jest idealna dla początkujących z tym gatunkiem. Z racji tego, że dostrzegłam ją na bibliotecznej półce postanowiłam się skusić, czego przez połowę lektury żałowałam. Dość ciężko było mi się wgryźć w "Złotą krew" - całe uniwersum, jego funkcjonowanie, wygląd itd., jest trudne do ogarnięcia jednocześnie podążając za szybko rozwijającą się akcją. Lekturę zdecydowanie ułatwiłby słowniczek pojęć, którego braku nie rozumiem. Na szczęście książka ta stawała się coraz lepsza, zwłaszcza po ciężkiej inicjacji. "Złota krew" jest wielowarstwową, zdecydowanie interesującą oraz bardzo zaskakującą pozycją - naprawdę ciężko cokolwiek w niej przewidzieć. Jednak mimo że lekturę tę uznaję za udaną, to pozostawiła ona po sobie pewien niesmak (nie jestem fanem dużej ilości brutalności), a opis drugiej części mnie zniechęcił. Zobaczymy... Dla zainteresowanych lekturą polecam również nie czytać opisu tej książki, gdyż psują one zaskakujące momenty przynajmniej pierwszych stu stron!



A oto pozycje, które w tym miesiącu przeczytałam i zrecenzowałam:

Miłego czytania, 
Patsy!