Luty pod względem czytelniczym był dla mnie dość trudn. Do połowy miesiąca ciężko było mi poświęcić czytaniu dłużej niż 10, 15 minut bez rozkojarzania się, albo po prostu napadu nudy. Rzadko miewam takie humory, jednak no cóż, zdarza się każdemu! Przez to również przeczytałam w tym miesiącu tylko siedem książek, z których na szczęście większość bardzo mi się spodobała :). Do ulubionych lektur miesiąca należą "Misja Ivy" Amy Engel (recenzja) oraz "Stalowe serce" Brandona Sandersona, które napędzały moje wolne czytelnicze tempo.
Jacques Philippe "Mała droga ufności Teresy z Liesieux" 6/10
O Teresie z Lisieux i jej "Dziejach duszy" czytałam już kilka lat temu w "Projekcie szczęście" Gretchen Rubin, jednak od tamtego czasu jakoś trudno mi było się za tę pozycję zabrać. Ciekawa twórczości popularnej świętej, przy okazji sięgnęłam po zapis rekolekcji właśnie jej dotyczących. Książka ta była przyjemną i ciekawą lekturą, kilka jej momentów oraz przemyśleń Jacques'a Philippe bardzo mi się spodobały, jednak pozostawiła po sobie niedosyt.
Brandon Sanderson "Stalowe serce" 7,5/10
Wiedziałam, że prędzej czy później znów sięgnę po książkę Brandona Sandersona, gdyż mimo iż "Droga królów" niezbyt mi się podobała, to świat w niej stworzony oraz niesamowita wyobraźnia autora zdecydowanie przykuły moją uwagę. "Stalowe serce" okazało się wciągającą lekturą o ciekawej koncepcji oraz ze świetnymi bohaterami - naprawdę świetnymi. Dodatkowe elementy takie jak rzeczywista pomoc osób dorosłych (jestem uczulona na nastolatków ratujących świat w pojedynkę) oraz zabawne metafory dodatkowo podbiły moje serce. Z pewnością sięgnę po kontynuację :). Książkę oceniłabym prawdopodobnie wyżej, gdybym w czasie jej lektury nie miała tak małych zasobów skupienia oraz ochoty do czytania.
Tamora Pierce "Krąg Magii. Księga Sandry" 5/10
Książka ta jest jednym z głównych powodów mojego czytelniczego ociągania się w tym miesiącu. Wiedziałam, że nie mam co oczekiwać cudów, jednak nudność tej książki przerosła moje oczekiwania (zwłaszcza, że jest ona dość krótka). Tym czego najbardziej brakowało mi w tej pozycji, to jakiegoś celu. Jakiegokolwiek sensownego celu. Tamora Pierce napisała książkę, która raczej pasowałaby jako kontynuacja lub opowiadania do świetnej serii, w których można sobie pozwolić na zwykłe spotkanie z ukochanymi bohaterami. "Krąg Magii. Księga Sandry" niezbyt przypadł mi do gustu - średni bohaterowie, nieciekawa akcja... Takie nijakie czytadło, nic więcej.
Leigh Bardugo "Szturm i grom" 6/10
Kilka miesięcy temu przeczytałam pierwszą część serii "Cień i kość", jednak nie od razu miałam ochotę na kontynuację, mimo iż lektura ta była udana. "Szturm i grom" okazał się typowym drugim tomem - trochę nudnawym, rozciągniętym, z największą ilością akcji na początku i końcu. Czymś co w znaczącym stopniu wpłynęło na jakość czytania była duża ilość literówek, które bardzo rozpraszały, zwłaszcza, że nie były to mało znaczące błędy, a te zmieniające sens wyrazu - czytając zdania "Nie masz prawda" lub "Na tronie spowitym w ciebie" po prostu odechciewoło mi się lektury. Dodatkowo do gustu nadal nie przypadł mi związek Aliny oraz Mala. Mimo tych cierni, była ta w miarę rozrywkowa książka, jednak pozostawiająca po sobie mieszane uczucia.
Jacques Philippe "Mała droga ufności Teresy z Liesieux" 6/10
O Teresie z Lisieux i jej "Dziejach duszy" czytałam już kilka lat temu w "Projekcie szczęście" Gretchen Rubin, jednak od tamtego czasu jakoś trudno mi było się za tę pozycję zabrać. Ciekawa twórczości popularnej świętej, przy okazji sięgnęłam po zapis rekolekcji właśnie jej dotyczących. Książka ta była przyjemną i ciekawą lekturą, kilka jej momentów oraz przemyśleń Jacques'a Philippe bardzo mi się spodobały, jednak pozostawiła po sobie niedosyt.
Science ficton zdecydowanie nie jest dla mnie. Dobrze o tym wiem, i trzymam się z dala. Jednak tyle dobrego słyszałam o tej pozycji, łącznie ze stwierdzeniami, że jest idealna dla początkujących z tym gatunkiem. Z racji tego, że dostrzegłam ją na bibliotecznej półce postanowiłam się skusić, czego przez połowę lektury żałowałam. Dość ciężko było mi się wgryźć w "Złotą krew" - całe uniwersum, jego funkcjonowanie, wygląd itd., jest trudne do ogarnięcia jednocześnie podążając za szybko rozwijającą się akcją. Lekturę zdecydowanie ułatwiłby słowniczek pojęć, którego braku nie rozumiem. Na szczęście książka ta stawała się coraz lepsza, zwłaszcza po ciężkiej inicjacji. "Złota krew" jest wielowarstwową, zdecydowanie interesującą oraz bardzo zaskakującą pozycją - naprawdę ciężko cokolwiek w niej przewidzieć. Jednak mimo że lekturę tę uznaję za udaną, to pozostawiła ona po sobie pewien niesmak (nie jestem fanem dużej ilości brutalności), a opis drugiej części mnie zniechęcił. Zobaczymy... Dla zainteresowanych lekturą polecam również nie czytać opisu tej książki, gdyż psują one zaskakujące momenty przynajmniej pierwszych stu stron!
Miłego czytania,
Patsy!
U nas niestety wynik był marny w lutym :(
OdpowiedzUsuńAle u Ciebie nie jest najgorzej ;)
Buziaczki! ♥
Zapraszamy do nas :)
rodzinne-czytanie.blogspot.com