poniedziałek, 24 stycznia 2011

Melissa De la Cruz "Dziedzictwo" ("The Van Alen Legacy")


Wydawnictwo: Jaguar
Tłumaczenie: Małgorzata Kaczorowska
Data wydania: 22 września 2010r.
Ilość stron: 376
Tom w serii: 4

Przedstawiam Wam dzisiaj czwartą już część serii "Błękitnokrwiści" Melissy De la Cruz, która nie została pozbawiona emocji, napięcia i interesujących bohaterów.

Po śmierci dziadka Schuyler w wyniku nieporozumień zostaje zmuszona do ucieczki z kraju. Wraz z nieodłącznym przyjacielem przemierza świat, w celu ucieczki od ścigających ją venatorów. Zmęczeni ciągłym uciekaniem decydują się na audiencję u księżnej, która jest ich ostatnią szansą na wolność. Niestety podczas przyjęcia w rezydencji, dochodzi do ataku, a na ratunek przybywa nie kto inny jak Jack Force ukochany, którego odrzuciła Schuyler.
Bliss zmaga się z wewnętrznym gościem chcącym doprowadzić do zagłady błękitnokrwistych, który próbuje nią zawładnąć i często mu się to udaje, podczas gdy dziewczyna w tym czasie traci świadomość.
Mimi mimo tego, że wie o przeszłym romansie jej brata z Schuyler, chce doprowadzić do ceremonii odnowienia więzi podczas, której wypełni się przeznaczenia i razem z Jackiem złączą się na nowo. Na horyzoncie pojawia się jednak postać Kingsleya, który powoduje w dziewczynie przeróżne uczucia komplikując jej tym życie.

W tej części akcja rozgrywa z perspektywy trzech bohaterek. Z początku trudno się było do tego przyzwyczaić, jednak z czasem ze zniecierpliwieniem przewracało się kartki, byleby jak najszybciej przekonać się o równoległej akcji. Same wydarzenia też były niespodziewane, decyzje bohaterów nieprzewidywalne, co spowodowało, że "Dziedzictwo" stało się niezwykle wciągającą lekturą.

Muszę też pochwalić bardzo plastyczny język. Książkę łatwo się czyta, jednocześnie nie cierpią na tym opisy, które też bardzo dobrze pobudzają naszą wyobraźnię. Razem z bohaterami stworzonymi przez Melissę De la Cruz zwiedzamy barwne Rio De Janeiro, romantyczną Wenecję czy aktywny Nowy Jork.

"Dziedzictwo" jako kontynuacja nie zawiodło mnie, autorka bardzo dobrze utrzymała poziom poprzednich części, jednocześnie pozwalając nam lepiej poznać bohaterów, którzy według mnie w tej części zyskali o wiele więcej momentów do popisów ;D.

Moja ocena: 8/10

Pozdrawiam, Patsy.

niedziela, 23 stycznia 2011

Steve Feasey "Wikołak. Dlaczego ja?" ("Changeling")


Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Tłumaczenie: Paweł Kruk
Data wydania: 3 marca 2010r.
Ilość stron: 296

Książka Steve Feaseya jest raczej kierowana do młodych ludzi, ze względu na swoją tematykę. Są w niej jednak elementy trudne do opisania, takie jak sieroctwo, poświęcenie i szybkie dojrzewanie. Autor bardzo dobrze wplótł je w życie młodego wilkołaka, jednocześnie trochę je normalizując.

Trey od kilku lat mieszka w domu dziecka. Rodziców nie pamięta wcale, a wspomnienia po babci się oddalają. Po tym kiedy budzi się w zdemolowanym pokoju i w konsekwencji podjęto decyzję o przeniesieniu go do innego ośrodka z wizytę przyjeżdża mężczyzna, przedstawiający się jako Lucien - wujek chłopaka, który zapewnia go o swoich dobrych zamiarach i namawia do ucieczki. Trey mimo wątpliwości odjeżdża z dopiero co poznaną osobą. Lucien okazuje się godnym zaufania... wampirem, który obiecał rodzicom chłopaka, że w razie nadchodzących niebezpieczeństw zaopiekuje się nim. Młody wilkołak jako ostatni reprezentant swojego gatunku walczy ze swoją zwierzęcą stroną, zyskuje nowych przyjaciół i obiekt uczuć, jednak kiedy polujący na niego morderca, porywa jego ukochaną ten wraz z ojcem Alexy Lucienem oraz jego towarzyszem Tomem spieszy na ratunek nie bacząc na czyhające  niebezpieczeństwa.

Dużym plusem książki, jest bardzo wciągająca akcja. Autor nie przykłada wagi do opisów, czy żewnych wynurzeń, co tylko jeszcze bardziej przyspiesza tempo czytania tej pozycji. Ciekawi bohaterowie i interesujące wydarzenia, sprawiają, że z łatwością  przychodzi nam wtopienie się w następujące po sobie wydarzenia.

Pozycja ta jest trochę banalna, ale niczego więcej się po niej nie spodziewałam, zaskoczyła mnie jednak bardzo dobra budowa postaci, nie są one irytujące, choć dwoje z nich to nastolatkowie ;), nie podejmują ot tak decyzji, kierują się najczęściej rozsądkiem, a ich tok myślenia jest naturalny.

Książka ta raczej nie należy do ambitnych pozycji, jednak ja, jak i każda inna osoba, potrzebuję czasem zwykłego umilacza, a ta pozycja bardzo dobrze sprawdza się w tej roli, a dodatkowe elementy fantasy tylko dodają jej uroku.

Moja ocena: 7,5/10

Pozdrawiam, Patsy.

sobota, 22 stycznia 2011

Cecelia Ahern "Dziękuję za wspomnienia" ("Thanks for the memories")


Wydawnictwo: Świat Książki
Tłumaczenie: Joanna Grabarek
Data wydania: 2 czerwca 2010r.
Ilość stron: 384

Książka zainteresowała mnie ze względu na autorkę, która napisała jedną z moich ulubionych książek "P.S. Kocham Cię". Pozycja "Dziękuję za wspomnienia" również dostarcza człowiekowi wiele materiałów do przemyśleń, nie jest to książka do zapomnienia. Niesie ona za sobą wiele cennych przemyśleń i uwag, które często prowokowały mnie do tego, aby odłożyć na chwilę książkę, popatrzeć w sufit i pomyśleć.

Joyce w wypadku traci nienarodzone jeszcze dziecko, sama trafia do szpitala, gdzie poddana jest transfuzji krwi. Nie wie jednak, że coś co uratowało jej życie, jednocześnie zmieni je o 360°. Rozstaje się z "wygodnym" mężem, następnie zamieszkuje z tatą..., ale najdziwniejsze są nowe wspomnienia, smaki, wiedza, którą zyskała po pobycie w szpitalu, należące do kogoś innego.
Justin jest wykładowcom w średnim wieku, rozwodnikiem i ojcem. Za namową koleżanki przełamuje się i oddaje krew, stając się, w swoim mniemaniu, prawdziwym bohaterem. Oczekiwania wobec biorcy z dnia na dzień maleją za sprawą wydarzeń dnia codziennego, które mile zaskakują, albo wstrząsają jak kubeł zimnej wody.

Książka "Dziękuję za wspomnienia" częściowo metaforycznie, a częściowo nie, pokazuje nam piękno
dzielenia się. Ukazuje nam, że  mała czynności, która nie kosztuje nas prawie nic, może uratować kogoś, zmienić jego życie na lepsze, jednocześnie ciągnąc za sobą. Nawet uśmiechając się do drugiej osoby, możemy sprawić, że poczuje się ona lepiej, pomoże jej np. w podjęciu trudnej decyzji, da promyczek nadziei na lepsze jutro. Jest to naprawdę piękny motyw.

Chwilami, niestety, pozycja ta jest irytująca... Główni bohaterowie są często jak dwa magnesy o takim samym ładunku, ciągle się odpychają. Prawie połowa książki jest poświęcona temu jak to się nie mogą poznać, umówić, czy porozmawiać. Niedomyślność Justina czasem była komiczna, ale zazwyczaj pokazywała jego brak zdolności do łączenia faktów. Dla mnie, jako mało cierpliwej osobie, działało to na nerwy.

Muszę przyznać, że dzięki tej książce można się też do edukować w dziedzinie sztuki, gdyż Justin jest wykładowcą, koneserem oraz jednym z redaktorów czasopisma o sztuce. Tak więc, jeśli jedziesz do Dublina z pewnością możesz zabrać tę pozycję w roli miłego przewodnika i towarzysza. :).

Książka "Dziękuję za wspomnienia" jest pozycją piękną, która niesie ważny przekaz. Na ogólny odbiór niestety wpływa to, że momentami jest irytująca, przez niezdecydowanych i często niedomyślnych bohaterów.


 Na koniec chciałabym się z Wami podzielić pięknym cytatem. Ujęto w nim rzecz oczywistą, z której jednak czasem nie zdajemy sobie sprawy:
"Między dwoma skrajnościami wisi cienka zasłona. Delikatna, przezroczysta, żeby nas ostrzec lub pocieszyć. Czujesz nienawiść, ale gdy spojrzysz przez zasłonę, dostrzeż możliwość miłości. Jesteś smutnym, ale po drugiej stronie możesz zobaczyć radość. Idealny porządek i kompletny bałagan - wszystko zmienia się tak szybko, w mgnieniu oka." str.250


Moja ocena: 7,5/10

Pozdrawiam, Patsy :)

środa, 12 stycznia 2011

Kornelia Stepan "Żona astronoma. Historia Elżbiety Katarzyny Heweliusz"


Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania: 10 listopada 2010r.
Ilość stron: 448

Szczerze to nie dziwię się, że Kornelia Stepan na główną bohaterkę swojej powieści wybrała Elżbietę Katarzynę Heweliusz, gdyż była to postać bardzo odważna jak na kobietę w ówczesnych czasach. Autorka również barwnie i naturalnie wprowadziła nas w życie XVII wiecznego Gdańska.

Elżbieta jeszcze mieszkając na wsi odkrywa miłość swojego życia - Eduarda Hayna. Przeciwności losu, niestety stają na drodze szczęścia ukochanych, a tym samym nadwyrężają dobre imię rodziny Koopmanów. Rodzice niesfornej Katarzyny postanawiają za nią zdecydować o jej przyszłości. Niedługo potem Elżbieta, mając 16 lat wychodzi za mąż za znanego i szanowanego w całej Europie, astronoma i matematyka Jana Heweliusza.
Elżbieta przez swoją niestosowną ciekawość, w końcu zaczyna pomagać mężowi w badaniach i obserwacjach nieba, wzbudzając zdziwienie i czasem nawet podziw. Staje się przykładną odkrywczynią, matką oraz dobrą żoną.

Kornelia Stepan zachwyciła mnie pięknym językiem, którego użyła w tej powieści. Wspaniale nastraja on i pobudza wyobraźnię. Opisy strojów, budynków, uczuć, są bardzo dobre i nie jest trudne, to aby zbliżyć się emocjonalnie z główną bohaterką.

Akcja nabiera wartkości od około 50 strony, muszę przyznać, że przebrnięcie przez początek nie jest łatwy, pewnie ze względy na to, że trudno wtopić się w styl pisarski autorki lub dlatego, że akcja jest trochę przynudzająca. Po tej części, jednak, czekają na nas naprawdę wciągające i pochłaniające wydarzenia , których nastrój udziela się nam w przerwach od lektury, a po przeczytaniu w życiu codziennym.

Czytając książkę napadały mnie różne refleksje... Sama nie wiem czy zdołałabym zachować niewieścią skromność i nie ripostować kąśliwych uwag i żartów pod moim adresem. Czy zdołałabym zapanować nad moimi pragnieniami lub bez słowa ulegać zdaniom mężczyzn. To chyba nie świat dla mnie... Dlatego z podziwem wspominam postać Elżbiety Katarzyny Heweliusz, która ani nie poległa, ani nie szła do sukcesu po trupach, osiągnęła to o czym marzyła, cierpliwością i kobiecą przebiegłością.

Moja ocena: 8/10.

Pozdrawiam, Patsy.

niedziela, 9 stycznia 2011

Becca Fitzpatrick "Crescendo"


Wydawnictwo: Otwarte
Tłumaczenie: Agnieszka Fulińska
 Data wydania (premiery): 12 stycznia 2011r.
Ilość stron: 396
Tom w serii: 2

"Crescendo" jest to kontynuacja bestsellerowego "Szeptem". Becca Fitzatrick kolejny raz zafundowała nam niesamowite przeżycia i emocje, które wydają mi się kwintesencją relacji Nora-Patch.

Niesamowity związek między dwójką zakochanych zaczyna się psuć. Kłamstwa, niewyjaśnione sprawy, dziwnego pochodzenia groźby oraz próby zabójstwa, zmuszają Norę do tego, aby zerwać z Patchem. Niestety nawet po tym, dziewczyna nadal żyje w strachu, a dodatkowa zdrada jej ukochanego, jeszcze bardziej mieszają w jej życiu.Stresu dostarcza jej także tajemniczy zabójca, który wykorzystuje jej zmarłego tatę do spotkania z nią, a jedynym jego celem jest śmierć Nory.

W książce pojawia się wiele nowych postaci jak Scott (potencjalny chłopak Nory), Rixon (przyjaciel Patcha), czy pan Millar (ojciec wrednej Marcie, nieprzyjaciółki Nory) i każda z nich skrywa tajemnicę, która jest jakoś powiązana z główną postacią, w "Crescendo" jest naprawdę dużo tajemnic, zagadek, przez co pozycję można, z przymrożeniem oka, zaliczyć również do kryminału. Jednak ich natłok w pewnych momentach jest trochę przesadzony. Czasem nie wiadomo o czym myśleć, czy o dziwnym zachowaniu tego, wykluczających się zdań tamtego... Sytuacje ratuje postać Vee, przyjaciółki Nory, która wnosi stabilność do tego natłoku niewyjaśnionych zagadek.

Niestety brakuje mi w tej pozycji Patcha, jego rola nadal jest bardzo widoczna i ważna, ale dialogi między nim a główną bohaterką są o wiele rzadsze, a to one w "Szeptem" powodowały we mnie niesamowite emocje i rumieńce na twarzy. Jego postać również jest zagmatwana... Nie wiadomo gdzie jest, co robi, dlaczego..., jednak w tym przypadku jest to subtelnie otoczone tajemnicą.

Zakończenie również nie uszło mojej uwadze. Oczywiście nie będę Wam go zdradzać, ale muszę zauważyć, że jest niezwykle irytujące, gdyż równie dobrze mogłabym wyrwać dziesięć nadchodzących stron i wyszło by na to samo, czyli spotykamy się z zakończeniem, które powinno mieć choć trzy zdania więcej.

Wiem, że w tej recenzji jest za dużo krytyki, tak naprawdę to książka bardzo mi się podobała. Po prostu po cudownym "Szeptem" spodziewałam się równie cudownego "Crescendo", a tu otrzymałam średnio cudowną pozycję, którą i tak polecam wszystkim fanom pisarstwa Becci Fitzpatrick, wielbicielom zagadek i paranormalnej miłości ;).

Moja ocena: 8,5/10

Buziaki!

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Rachel Caine "Nieznana" ("Unknown")


Wydawnictwo: Amber
Tłumaczenie: Małgorzata Samborska, Ewa Ratajczyk
Data Wydania: 9 grudnia 2010r.
Ilość stron: 312
Tom w serii: 2

Przedstawiam Wam dzisiaj drugą część serii "Czas wygnania", którą ostatnio przeczytałam. Jest to chyba pierwszy raz, kiedy zaczynam czytać kolejną pozycję w serii bez zapoznania się z poprzednią i muszę przyznać, że nie odczułam za bardzo tego częściowego braku informacji, gdyż Rachel Caine wspaniale wprowadziła mnie w akcję.

Cass była kiedyś potężnym dżinem, jednak po jej wybrykach, została ukarana i odebrano jej moc. Jednak dzięki specjalnemu połączeniu z opiekującym się nią Strażnikiem, Luisem, ma dostęp do niewielkiej ilości nadprzyrodzonej siły. 
Perła, zbuntowany dżin, która pragnie doprowadzić do zagłady ludzkości, porywa dzieci Strażników, które mogą jej pomóc osiągnąć zamierzony cel, niestety same przy tym wiele cierpią. Wtajemniczeni ludzie, Strażnicy oraz Rashid (dżin) pomagają Cassiel w powstrzymaniu porwań i śmierci niewinnych istnień. Stacza ona również walkę wewnętrzną, ma wiele dylematów, jak miłość, która wydaje jej się nieosiągalną i zachowanie pozorów człowieczeństwa.

Rachel Caine stworzyła dobre postacie, jednak to główna bohaterka najbardziej przypadła mi do gustu. Cass wydaje się nadzwyczaj realistyczna, przez to, że nie jest idealna, jak większość bohaterów. Jej poglądy, zamiary i uczucia nie zmieniają się z chwili na chwilę. Ma również prawdziwe problemy, gdyż na swoich barkach niesie bardzo ważną decyzję, w każdej chwili, może zrównać rasę ludzką z ziemią w celu powstrzymania Perły, jednocześnie niestety tracąc osoby, które kocha, w tym Luisa. Bohaterka ta jest niezwykłą mieszanką, obojętność przypisana dżinom miesza się w niej z nabytym człowieczeństwem, przez co   często nie potrafi zrozumieć sama siebie.

Muszę też pochwalić naprawdę wciągającą akcję. Sięgnęłam po tę książkę ze stosiku pod wpływem impulsu, a już chwilkę później nie mogłam się oderwać od interesujących dialogów i zaskakujących wydarzeń, których trzeba przyznać, jest dość sporo w tej pozycji. 
Czasem jednak, brakowało mi czegoś w tych opisach, sytuacjach, miałam wrażenie, że niektóre z nich są niedokończone, co niestety wpłynęło troszeczkę na ogólny odbiór książki.

Rachel Caine wykonała naprawdę dobrą robotę. Stworzyła lekturę wciągająca, ciekawą i barwną, którą z uśmiechem na twarzy i lekkim podnieceniem wspominam ;). 
Już jakiś czas temu byłam zainteresowana inną pozycją tej autorki, a mianowicie serią "Wampiry z Morganville" i myślę, że po tej bardzo dobrej lekturze z chęcią po nią sięgnę.

Moja ocena: 8/10

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Amber za co bardzo dziękuję :).

Buziaki, Patsy.



Ps. Przepraszam Was za mój ostatni brak aktywności w czytaniu Waszych recenzji, jak najszybciej wrócę do formy :D