sobota, 26 maja 2018

Katarzyna Foremniak "Włoski w tłumaczeniach. Gramatyka 1"

Data wydania: 2015
Ilość stron: 158 (+ płyta z nagraniami)

Już przy kilku okazjach dzieliłam się na blogu jedną z moich pasji, którą obok książek, jest nauka języków obcych. Mam z nimi codzienny kontakt czy to w pracy, na zajęciach, czy po prostu relaksując się w internecie. Poznając nowe języki, zauważyłam jak ważna jest regularność w nauce oraz dobór materiałów. Włoski jest językiem, który dość dobrze rozumiem, jednak z którym nie miałam bezpośredniej styczności już od dłuższego czasu. Postanowiłam więc odświeżyć swoją wiedzę, sięgając po tą ciekawie zapowiadającą się pomoc naukową i muszę przyznać, że zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona.

Opis:
Chcesz opanować podstawy języka włoskiego i od samego początku nauki wyćwiczyć umiejętność mówienia? Jeżeli tak, ten podręcznik jest doskonałym wyborem. Jest to książka wymarzona dla zaczynających od samego początku samouków, ale też dla tych, którzy chcieliby przypomnieć sobie podstawy języka włoskiego lub sprawdzić swoje umiejętności na poziomie A1. Może również stać się uzupełnieniem tradycyjnych kursów językowych, nauki w szkole lub na uniwersytecie. Uczniom pomoże przygotować się do egzaminów, nauczycielom ułatwi opracowanie materiałów.

Jak już wspomniałam, jako tako znam włoski, więc oczekiwałam od tej książki pomocy w przypomnieniu sobie podstaw oraz odzyskanie zdolności posługiwania się językiem (niestety nieużywany język ulega zapomnieniu). "Włoski w tłumaczeniach" sprawdził się w tej roli fantastycznie. Rozmieszczenie materiału idealnie odpowiadało moim potrzebom. Na lewej stronie umieszczone są zdania po polsku do przetłumaczenia, na prawej z kolei włoskie odpowiedniki wraz z odnośnikami gramatycznymi. Bez problemu mogłam sprawdzić z czym mam problem i na tym się skupić, do tego elementy gramatyczne nie były obciążające - odpowiednio przedstawione oraz nie za długie, pozwalają na zapoznanie się z materiałem, bez potrzeby nadmiernego wytężania szarych komórek.


Z racji tego, że cały czas uczę się języków obcych, miałam okazję korzystać z wielu (naprawdę wielu) materiałów, dzięki czemu wiem, co mi odpowiada w nauce. Najważniejsza (oczywiście zakładając, że materiały są poprawne) jest dla mnie przejrzystość - jasne rozmieszczenia informacji na stronie, nie przeładowywanie informacjami - czy to gramatycznymi, czy zadaniami oraz odpowiednia edycja, w której skład wchodzą czcionka oraz estetyka. "Włoski w tłumaczeniach" spełnia te wymagania, dzięki czemu jego użytkowanie jest bardzo przyjemne.

Dość trudno jest mi ocenić odpowiedniość tej książki dla osób, które dopiero co zaczynają swoją przygodę z językiem włoskim. Z pewnością świetną opcją, jest posiadanie tej książki jako jeden z materiałów do nauki, jednak w zależności od preferencji form nauczania oraz tempa może nie wystarczyć. W razie potrzeby w internecie można znaleźć strony poświęcone językowi włoskiemu po polsku, które sprawdzą się w roli dopełniacza wiedzy. 

"Włoski w tłumaczeniach" to książka, którą z łatwością mogę polecić. Okazała się fantastycznym materiałem i pomocą w powrocie do wspaniałego języka włoskiego. Przejrzystość rozmieszczonego materiału, odpowiedni dobór poziomu oraz wymaganej gramatyki, a do tego przydatne nagrania, sprawiły, że z przyjemnością przypominałam sobie dlaczego język ten tak bardzo mi się podoba :). 

Miłego czytania,
Patsy.

czwartek, 17 maja 2018

Katherine Arden "Niedźwiedź i słowik" ("The Bear and The Nightingale") recenzja


Przekład: Katarzyna Bieńkowska
Data wydania: 04.2018
Ilość stron: 448

Względem tej pozycji miałam naprawdę wysokie oczekiwania. O "Niedźwiedziu i słowiku" słyszałam już od kilku dobrych miesięcy same zachwyty na zagranicznych portalach książkowych. Bardzo się więc ucieszyłam, kiedy dowiedziałam się, że pozycja ta wchodzi na polski rynek - oznaczało to, że moje wymówki się skończyły ;). Długo nie zwlekałam i jak najszybciej zabrałam się za lekturę. Muszę przyznać, że książka ta (w większości) spełniła moje oczekiwania  i już wyczekuję kontynuacji!

Opis:
W Rusi, na skraju pustkowia, zima trwa większą część roku, a podczas długich wieczorów Wasilisa i jej rodzeństwo lubią siadać razem przy piecu i słuchać bajek, które opowiada im niania. Wasia uwielbia zwłaszcza bajkę o Mrozie, błękitnookim demonie zimy. Mądrzy Rosjanie boją się go, gdyż zabiera zbłąkane dusze, szanują także duchy chroniące ich domostw przed złem.

Pewnego dnia owdowiały ojciec Wasi przywozi z Moskwy nową żonę, Annę. Fanatycznie nabożna macocha Wasi zakazuje rodzinie składać ofiary domowym duchom, chociaż Wasia obawia się, co wyniknie z takiej postawy. I rzeczywiście na wioskę zaczynają spadać kolejne nieszczęścia.
Gdy wioska staje się coraz bardziej bezbronna, a zło z lasu podkrada się coraz bliżej, Wasilisa musi obronić rodzinę przed niebezpieczeństwem rodem z najbardziej przerażających bajek starej niani.

Po pierwsze i oczywiście najważniejsze - TA OKŁADKA w wykonaniu Aitch'a jest po prostu fantastyczna. Ilustracje wspaniale oddają atmosferę fabuły - jej baśniowość, elementy folkloru oraz niepokojącą magię. Naprawdę doceniam, kiedy wygląd książki tak doskonale oddaje jej zawartość.

Kolejnym bardzo ważnym elementem, który myślę, że doceni większość czytelników jest niezależna oraz nieustępliwa główna bohaterka. Przy czym, niezwykle ważne, nie jest arogancka ani irytująca. Wasilisa chce żyć po swojemu, nie być ograniczona konkretną rolą. Muszę przyznać, że takie połączenie nie jest zbyt częste w książkach młodzieżowych (niestety!), ta dobrze wyważona postać jest świetnym materiałem na główną bohaterkę serii.

Następnym mistrzowskim elementem, który zasługuje na pochwałę, to absolutnie niesamowita atmosfera. Szczerze najlepiej czytaniu sprzyjałaby zimowa, albo chociaż jesienna pogoda. Wiatr, mróz oraz ciemność za oknem idealnie pasowałyby do akcji. Jednak brak tych elementów pozwala błyszczeć talentowi pisarskiemu Katherine Arden. Autorka wspaniale zarysowała mroźną, rosyjską zimę i wszystkie jej elementy - odmrożenia, brak jedzenia, gromadzenie się przy wielkim piecu etc. Tło wprost idealnie pasowało do baśniowej fabuły. 

Będąc już przy tej baśniowości. Jest to element, który najbardziej skusił mnie do sięgnięcia po tę pozycję, i muszę przyznać, że się nie zawiodłam. Różnorakie stworki, mniej lub bardziej znane również w polskim folklorze oraz ludowe przyzwyczajanie zostały bardzo dobrze wykorzystane przez autorkę oraz nadały oryginalności samej pozycji. W dodatku zestawienie wspomnianych elementów z chrześcijaństwem, czyli nowymi tradycjami, świetnie urozmaiciło akcję.

Znalazły się jednak również elementy, które nie podbiły mojego serca. Jednym z nich była sama akcja. Tak jak momentami miałam mniej więcej jakiś jej zarys, to prędzej, czy później w fabułę był wprowadzany jakiś nowy wątek. Myślę, że jest to w dużym stopniu związane z chęcią zarysowania jak najszerszego obrazu dla przyszłych części serii, jednak czytając tę pozycję miałam momentami wrażenie, że jest ona zbyt chaotyczna - niektóre wprowadzane wątki nie zostały, moim zdaniem, wystarczająco rozwinięte, przez co miałam wrażenie, że zostały niepotrzebnie włączone w akcję tej pozycji. Może gdyby książka ta była dłuższa, istnienie tych wątków byłoby lepiej uzasadnione.

Szczerze uważam, że "Niedźwiedź i słowik" zasługują na pozytywne recenzje, gdyż jest to fantastyczna powieść z magią i baśniowymi elementami, którą czyta się niczym prawdziwy ludowy przekaz. Mimo kilku uwag, z pewnością sięgnę po kontynuację, gdyż książka ta ma wspaniały potencjał, i nie mogę się doczekać jak Katherine Arden pociągnie tę serię!

Moja ocena: 7/10

Miłego czytania,
Patsy.

sobota, 12 maja 2018

Przeczytane, a niezrecenzowane: kwiecień 2018 (Balzac, Foucault, Dalajlama, Sarah MacLean, "And I Darken")


Ostatnimi czasy ciężko u mnie z zapałem do czytania :c. Oczywiście prawie codzienne sięgam po jakąś książkę, jednak trudno jest mi się skupić na lekturze.W każdym razie, tak sobie tłumaczę ten dosyć przeciętny czytelniczy miesiąc - nie przeczytałam nic cudownego, ale również nie wpadło mi w ręce nic beznadziejnego. 
Bez dalszego wstępu, oto pozycje, które przeczytałam w kwietniu:


Michael Foucault "Zło czynić, mówić prawdę" 7/10
Kilka miesięcy temu zetknęłam się z fragmentem tekstu Michaela Foucault i byłam zdziwiona tym jak ciekawie oraz przystępnie był napisany. Widząc więc tę pozycję w zapowiedziach postanowiłam się skusić - jak widać po ocenie wyszłam na tym dobrze ;). Mimo, iż temat wyznania nie za bardzo mnie pasjonuje, to jednak spojrzenie autora okazało się niezwykle interesujące (przykłady przytaczane były głównie z prawa, religii oraz literatury). Tak jak wspomniałam, Foucault jak na filozofa, pisze bardzo przystępnie. Bez większych problemów można podążać za jego prezentacją, w czym pomaga również przejrzyste ułożenie wypowiedzi.
Z łatwością mogę polecić tę książkę tym, których interesuje temat wyznania w kulturze. Myślę również, że i ci, którzy tak jak ja sądzili, że zagadnienie to nie ma zbyt dużo ciekawego potencjału, też znajdą w tej pozycji coś dla siebie.


Honore de Balzac"Córka Ewy" 6/10
"Córka Ewy" to moje drugie spotkanie z tym autorem. Tak jak pierwsze nie powaliło mnie na kolana, tak i niestety ta pozycja nie podbiła mojego serca. Szczerze, to trudno jest mi teraz przypomnieć sobie o czym była! Klasyki klasykami, ale ta książka, mimo, że krótka, dosyć się ciągnęła. Fabuła nie była zła, jednak mnie specjalnie nie porwała. Największym atutem tej pozycji jest jej tłumaczenie w wydaniu Boya-Żeleńskiego, które było po prostu fantastyczne, aż żal człowieka ściska za serce, gdy porównuje się TAKIE tłumaczenia, z tymi które niekiedy serwują nam dzisiejsi tłumacze... Ehhh... Podsumowując, książka nie była zła, jednak przez to, że lektura była raczej mdła trudno znaleźć mi kogoś komu z czystym sumieniem mogłabym polecić tę pozycję. 


Kiersten White "And I Darken" 6/10
Dużo dobrego słyszałam o tej pozycji na zagranicznych portalach, więc postanowiłam przekonać się na własnej skórze co i jak. Lektura nie była zła, jednak niespecjalnie mnie oczarowała. Oprócz absolutnie wspaniałej okładki, do gustu (w miarę) przypadli mi główni bohaterowie. Wpisują się w jeden z moich ulubionych modeli postaci, mianowicie takich, które nie są idealne, popełniają błędy i robią złe rzeczy, aby chronić tych, których kochają. Dodatkowo XV wiek okazał się bardzo ciekawym wyborem jeśli chodzi o historyczne umiejscowienie akcji. Czytanie z posiadaniem już pewnej wizji wspomnianych wydarzeń było ciekawym doświadczeniem (część wydarzeń jak i postaci jest zaczerpnięta z historii). Jednak poza tym wiele elementów niezbyt przypadło mi do gustu, od postaci młodego sułtana, przez niesprzyjające rozłożenie akcji w czasie, na przedstawieniu religii skończywszy. Myślę, że jeśli ktoś lubi fantasy w wydaniu młodzieżowym (chociaż myślę, że książka powinna być raczej kierowana do starszych czytelników tej kategorii wiekowej), to prawdopodobnie spodoba mu się ta pozycja - może nie powali na łopatki, ale pewnie zapewni dobrą rozrywkę. 
Obecnie książka ta nie jest przetłumaczona na język polski.


Sarah MacLean "Trzy twarze damy" 6/10 #4
Sarah MacLean "Przyjaciel z dzieciństwa" 6.5/10 #1
Sarah MacLean "Uwodziciel bez szans" 5.5/10
Cieszę się, że w kwietniu odkryłam nową autorkę piszącą romanse historyczne! Przechadzając się po bibliotece postanowiłam sięgnąć po te ciekawie zapowiadające się lektury. Co jakiś czas lubię sięgnąć po coś lekkiego i przyjemnego i te książki właśnie wpisują się w te kategorie. Wiadomo, nie jest to jakaś wybitna lektura, ale jak na ten gatunek, akcja była wciągająca, a dobrze sportretowane postacie łatwo angażowały czytelnika w swoje losy. Minus, na który chciałabym zwrócić uwagę, to momentami za bardzo rozwleczona akcja - oczywiście wiemy, do czego zmierza książka i przeciwności losu są wskazane dla urozmaicenia, ale chwilami byłam sfrustrowana tempem wydarzeń. Jednak ogólnie rzecz biorąc polecam twórczość autorki.


Dalajlama, Desmond Tutu "Wielka księga radości" 7/10
Temat radości jak i przepiękna okładka skutecznie mnie przyciągnęły. Książka jest zapisem rozmów Dalajlamy z bp Tutu na różne aspekty składające się na życiową radość. Ogólnie rzecz ujmując lektura ta całkiem mi się podobała, jednak nie okazała się niczym przełomowym. Żaden z poruszanych tematów mnie nie olśnił, ani nie powalił na łopatki swoją oryginalnością. To powiedziawszy książka ta była naprawdę przyjemna oraz zwróciła moją uwagę na kilka aspektów, którym wcześniej nie poświęcałam dużo uwagi. Jedynym z nich okazał się Tybet. Miałam jako takie pojęcie o jego sytuacji, jednak szczerze zdziwiło mnie jaka tragedia wiązała się, i nadal wiąże z zajęciem tych ziem przez Chińczyków. "Wielka księga radości" to ciekawa pozycja, którą polecam, jednak nie lepiej nie zabierać się za nią z wysokimi oczekiwaniami.

*****
To na tyle! Maj jak na razie nie idzie dużo lepiej, mam jednak nadzieję, że jakieś dobre lektury jeszcze wpadną w moje łapki :D!

Miłego czytania,
Patsy.