Ostatnimi czasy ciężko u mnie z zapałem do czytania :c. Oczywiście prawie codzienne sięgam po jakąś książkę, jednak trudno jest mi się skupić na lekturze.W każdym razie, tak sobie tłumaczę ten dosyć przeciętny czytelniczy miesiąc - nie przeczytałam nic cudownego, ale również nie wpadło mi w ręce nic beznadziejnego.
Bez dalszego wstępu, oto pozycje, które przeczytałam w kwietniu:
Michael Foucault "Zło czynić, mówić prawdę" 7/10
Kilka miesięcy temu zetknęłam się z fragmentem tekstu Michaela Foucault i byłam zdziwiona tym jak ciekawie oraz przystępnie był napisany. Widząc więc tę pozycję w zapowiedziach postanowiłam się skusić - jak widać po ocenie wyszłam na tym dobrze ;). Mimo, iż temat wyznania nie za bardzo mnie pasjonuje, to jednak spojrzenie autora okazało się niezwykle interesujące (przykłady przytaczane były głównie z prawa, religii oraz literatury). Tak jak wspomniałam, Foucault jak na filozofa, pisze bardzo przystępnie. Bez większych problemów można podążać za jego prezentacją, w czym pomaga również przejrzyste ułożenie wypowiedzi.
Z łatwością mogę polecić tę książkę tym, których interesuje temat wyznania w kulturze. Myślę również, że i ci, którzy tak jak ja sądzili, że zagadnienie to nie ma zbyt dużo ciekawego potencjału, też znajdą w tej pozycji coś dla siebie.
Honore de Balzac"Córka Ewy" 6/10
"Córka Ewy" to moje drugie spotkanie z tym autorem. Tak jak pierwsze nie powaliło mnie na kolana, tak i niestety ta pozycja nie podbiła mojego serca. Szczerze, to trudno jest mi teraz przypomnieć sobie o czym była! Klasyki klasykami, ale ta książka, mimo, że krótka, dosyć się ciągnęła. Fabuła nie była zła, jednak mnie specjalnie nie porwała. Największym atutem tej pozycji jest jej tłumaczenie w wydaniu Boya-Żeleńskiego, które było po prostu fantastyczne, aż żal człowieka ściska za serce, gdy porównuje się TAKIE tłumaczenia, z tymi które niekiedy serwują nam dzisiejsi tłumacze... Ehhh... Podsumowując, książka nie była zła, jednak przez to, że lektura była raczej mdła trudno znaleźć mi kogoś komu z czystym sumieniem mogłabym polecić tę pozycję.
Kiersten White "And I Darken" 6/10
Dużo dobrego słyszałam o tej pozycji na zagranicznych portalach, więc postanowiłam przekonać się na własnej skórze co i jak. Lektura nie była zła, jednak niespecjalnie mnie oczarowała. Oprócz absolutnie wspaniałej okładki, do gustu (w miarę) przypadli mi główni bohaterowie. Wpisują się w jeden z moich ulubionych modeli postaci, mianowicie takich, które nie są idealne, popełniają błędy i robią złe rzeczy, aby chronić tych, których kochają. Dodatkowo XV wiek okazał się bardzo ciekawym wyborem jeśli chodzi o historyczne umiejscowienie akcji. Czytanie z posiadaniem już pewnej wizji wspomnianych wydarzeń było ciekawym doświadczeniem (część wydarzeń jak i postaci jest zaczerpnięta z historii). Jednak poza tym wiele elementów niezbyt przypadło mi do gustu, od postaci młodego sułtana, przez niesprzyjające rozłożenie akcji w czasie, na przedstawieniu religii skończywszy. Myślę, że jeśli ktoś lubi fantasy w wydaniu młodzieżowym (chociaż myślę, że książka powinna być raczej kierowana do starszych czytelników tej kategorii wiekowej), to prawdopodobnie spodoba mu się ta pozycja - może nie powali na łopatki, ale pewnie zapewni dobrą rozrywkę.
Obecnie książka ta nie jest przetłumaczona na język polski.
Sarah MacLean "Przyjaciel z dzieciństwa" 6.5/10 #1
Sarah MacLean "Uwodziciel bez szans" 5.5/10
Cieszę się, że w kwietniu odkryłam nową autorkę piszącą romanse historyczne! Przechadzając się po bibliotece postanowiłam sięgnąć po te ciekawie zapowiadające się lektury. Co jakiś czas lubię sięgnąć po coś lekkiego i przyjemnego i te książki właśnie wpisują się w te kategorie. Wiadomo, nie jest to jakaś wybitna lektura, ale jak na ten gatunek, akcja była wciągająca, a dobrze sportretowane postacie łatwo angażowały czytelnika w swoje losy. Minus, na który chciałabym zwrócić uwagę, to momentami za bardzo rozwleczona akcja - oczywiście wiemy, do czego zmierza książka i przeciwności losu są wskazane dla urozmaicenia, ale chwilami byłam sfrustrowana tempem wydarzeń. Jednak ogólnie rzecz biorąc polecam twórczość autorki.
Dalajlama, Desmond Tutu "Wielka księga radości" 7/10
Temat radości jak i przepiękna okładka skutecznie mnie przyciągnęły. Książka jest zapisem rozmów Dalajlamy z bp Tutu na różne aspekty składające się na życiową radość. Ogólnie rzecz ujmując lektura ta całkiem mi się podobała, jednak nie okazała się niczym przełomowym. Żaden z poruszanych tematów mnie nie olśnił, ani nie powalił na łopatki swoją oryginalnością. To powiedziawszy książka ta była naprawdę przyjemna oraz zwróciła moją uwagę na kilka aspektów, którym wcześniej nie poświęcałam dużo uwagi. Jedynym z nich okazał się Tybet. Miałam jako takie pojęcie o jego sytuacji, jednak szczerze zdziwiło mnie jaka tragedia wiązała się, i nadal wiąże z zajęciem tych ziem przez Chińczyków. "Wielka księga radości" to ciekawa pozycja, którą polecam, jednak nie lepiej nie zabierać się za nią z wysokimi oczekiwaniami.
*****
To na tyle! Maj jak na razie nie idzie dużo lepiej, mam jednak nadzieję, że jakieś dobre lektury jeszcze wpadną w moje łapki :D!
Miłego czytania,
Patsy.
Ostatni tytuł zdecydowanie najbardziej mnie zainteresował, w końcu do "Wielkiej księgi radości" można co jakiś czas wracać i poznawać na nowo jej treść. :)
OdpowiedzUsuń