Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Erica
Tłumaczenie: Jerzy Żebrowski
Data wydania: 21 września 2010r.
Ilość stron: 560
Tom w serii: 2
Elementy fantastyczne: nie.
Po przeczytaniu wcześniejszej części, czyli "Zimowego Monarchy" byłam dość sceptycznie nastawiona do tej pozycji. Spodziewałam się kontynuacji utrzymanej w tym samym stylu, a co za tym idzie, ze wszystkimi aspektami, które nie przypadły mi do gustu. Bardzo się zdziwiłam, kiedy zorientowałam się jak bardzo - pozytywnie, różni się "Nieprzyjaciel Boga" od pierwszej części tej trylogii. Autor pozbywszy się wielu, irytujących mnie, czynników, niesamowicie zyskał w moich oczach i po prostu mi zaimponował tym jak zróżnicował te dwie książki.
Derfel już jako zamożny pan, przyjaciel Artura i bliski Merlina, ma dokładny wgląd w sprawy Brytanii. Problemy kraju są nieuniknione, nie tylko nadchodzący najazd Saksonów jest ich przyczyną, ale również chrześcijaństwo, którego wielu wyznawców przyjmują okrutną formę czczenia swojego Boga, a wrogowie całkowicie to wykorzystują. Prawie każdy na swój sposób walczy tylko i wyłącznie o swoje dobro, jednocześnie przeszkadzając tym nielicznym, którzy mają w swojej wizji pomoc całemu kraju.
Na drodze do niezasłużonej władzy, wrogowie mogą się sprzymierzyć. Poprzez intrygi, kłamstwa i egoizm, przyszłość pokojowej Brytanii jest zagrożona.
Ogromną przemianę w tej części przeszedł język. W wielkim stopniu został on wyzbyty ze swojej poprzedniej wulgarności i dosadności co bardzo przypadło mi do gustu. Jednak nie dało się nie zauważyć wszechobecnych literówek, które z potrafiły roztroić moje skupienie na akcji...
Pewna transformacja zaszła również w głównym bohaterze - Derflu, który już jako wysoko postawiony wojownik z miłością u boku. Pławi się on w większym dostatku i bierze udział w przełomowych naradach wojennych, dzięki czemu mamy większy wgląd w przyczyny wielu przełomowych decyzji w Brytanii.
Największym jednak plusem tej książki jest według mnie akcja. Jest ona wciągająca, zaskakująca, ale przede wszystkim w miarę ciągłe, dzięki czemu rzadko występują nieciekawe zastoje.
Dzięki jej zmienności mamy również szanse podpatrzeć realia arturiańskiej Brytanii, m.in. religie wtedy występujące, takie jak chrześcijaństwo, kult Izydy, czy "zwykli: brytyjscy bogowie, a co za nimi idzie również charakterystycznie druidowie z Merlinem na czele czy po prostu życie codzienne zamożnych wojowników i ich otoczenia.
Książka "Nieprzyjaciel Boga" zasiewa w nas również pewną krytyczność względem historii, przecież nigdy do końca nie można ustalić dlaczego coś się wydarzyło i jakie były tego prawdziwe skutki... Jak w przypadku Lancelota, którego stworzenie przez Bernarda Cornwella całkowicie wyparło jego dotychczasowo "pozycję".
Pozycja ta bardzo przypadła mi do gustu. Dzięki wciągającej akcji, interesującym bohaterom i ciekawym ukazaniu arturiańskich legend, stała się lekturą niezwykle wciągająca, która z pewnością spodoba się większości z Was :).
Moja ocena: 8,5/10
Buziaki!