środa, 30 grudnia 2015

2015 rok w czytelniczych statystykach i wykresach :D

Dzisiaj w ramach ciekawostki, chciałabym się z Wami podzielić kilkoma statystykami czytelniczymi z tego roku :).

W tym roku przeczytałam 121 książek, co jest zdecydowanie moim (niespodziewanym) rekordem. Moim czytelniczym celem było 50 lektur, jednak kiedy wiosną zauważyłam jak dobrze mi idzie postanowiłam podnieść poprzeczkę, którą udała mi się nawet przekroczyć!

Czas na liczby!


Nigdy nie zwracałam jakoś specjalnie uwagi na płeć autora, po którego książkę sięgam, jednak najwyraźniej częściej sięgam po dzieła kobiet, chociaż muszę przyznać, że różnica jest mniejsza niż się spodziewałam ;).




W tym roku na nowo odkryłam bibliotekę i stałam się jej regularną bywalczynią, dzięki temu odkryłam wiele nowych książek i autorów, po których w innym przypadku raczej bym nie sięgnęła.
Nadal nie jestem fanką ebooków, i myślę, że nie zmieni się to do momentu sprawienia sobie jakiegoś porządnego czytnika, na tę chwilę, w tej formie, czytam tylko książki krótkie i lekkie.




Jak widać większość przeczytanych przeze mnie książek zostało w oryginale napisane w języku angielskim, co nie jest dla mnie dużym zaskoczeniem ;). Cieszy mnie jednak bardzo, że aż (dla mnie aż!) 15% zajmuje Polska. W tym roku prawie całkowicie wyzbyłam się mojego dziwnego uprzedzenia względem naszych pisarzy (możliwe, że zawdzięczam to rozłące ze wspaniałymi polskimi lekturami szkolnymi), w niektórych przypadkach nadal trudno jest mi się przełamać, ale jest postęp!




Średnia ocen wszystkich przeczytanych przeze mnie w tym roku pozycji wynosi 6,5. Jak widać najwięcej książek oceniłam na 7 lub 7,5/10, bardzo mało w tym roku odkryłam hitów (niestety), za to miałam wiele nieciekawych książkowych przeżyć - ocena poniżej 5, to dla mnie ocena niska.

Ufff! Przyznam szczerze, że to liczenie takie proste nie jest! Jednak bardzo ciekawe jest zobaczenie mojego czytelnictwa w danych liczbowych :D!

Miłego czytania, Patsy!

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Agata Mańczyk "Huczmiranki. Eukaliptus i werbena" recenzja

Data wydania: 10.2015
Ilość stron: 464


"Huczmiranki" Agaty Mańczyk już od momentu pojawienia się w zapowiedziach przykuły moją uwagę. Piękna okładka, ciekawy tytuł oraz intrygujący opis sprawiły, że z podekscytowaniem  czekałam na bliższe zapoznanie się z tą lekturą. Na szczęście spotkanie to okazało się bardzo udane i mile zaskakujące!


Opis:
"Huczmiranki" to porywająca saga rozgrywająca się w Warszawie na przestrzeni ponad stu lat. Książka pełna magii i tajemnic. 
Huczmiranki zawsze musiały radzić sobie same… Dla tych silnych i dumnych kobiet najważniejsze powinny być więzy krwi, ale co jeśli w rodzinie pojawi się czarna owca, która zapragnie żyć po swojemu?

Opis książki, mimo iż zachęcający, nie zdradza zbyt wiele, co uważam za świetne posunięcie, gdyż "Huczmiranki" to książka o wyjątkowym systemie magicznym, przez co zamiast do fantastyki, zaliczyłabym ją do realizmu magicznego.
Akcja obejmuje losy trzech bohaterek, z tego samego rodu, żyjących w różnych czasach (rok 1890, 1963 oraz 2013), głównym motorem akcji jest moc im przynależna. Z początku może się to wydawać banalne, jednak książka z każdą stroną staje się bardziej dramatyczna. Nie spodziewałam się może po niej sielanki, jednak poziom mroczności akcji zdecydowanie przewyższył moje oczekiwania. Nie można nie odmówić fabule nieprzewidywalności oraz wielu zaskakujących elementów jednak z pewnością nie jest to książka wprawiająca czytelnika w "miły" nastrój (oczywiście kto co lubi, ja trochę przyjemnych, czy zabawnych momentów potrzebuję ;).

Tak jak już wspomniałam, książka ta jest bardzo tajemnicza oraz oryginalna, co jest jej dużym atutem. Momentami jest to jednak dość męczące, zwłaszcza kiedy mowa o wydarzeniach, które są wspomnieniami bohaterów, a które nie są prezentowane czytelnikowi. Agata Mańczyk stawia wiele znaków zapytania, prezentuje wiele intrygujących wątków, jednak niewiele z nich doczekuje się satysfakcjonującego rozwiązania. Z drugiej strony jest to aspekt, który w przypadku magii można łatwo uznać za zaletę. Autorka w swoją powieść wprawiła niezwykłe elementy, które nie są odkrywana przed czytelnikiem na jednej stronie, a rozwijane wraz z akcją tworząc prawdziwie czarodziejską atmosferę.

Podział akcji na kilka przestrzeni czasowych zwykle budzi we mnie mieszane uczucia ze względu na mieszaną sympatię do bohaterów, czy preferencje dotyczące epoki. Muszę się przyznać, że miałam duże problemy z polubieniem bohaterów, tylko jedna z trzech głównych postaci przypadła mi do gustu. Przez specyfikę świata stworzonego przez autorkę rozumiem motywacje w takim kreowaniu postaci, jednak przez to, że są one dość specyficzne oraz wyraziste, są też trudne do polubienia.

"Huczmiranki" to książka, której nie sposób nie docenić. Kontemplacja jej wspaniałej oryginalności (nie tylko na polskim rynku) zdecydowanie dominuje w odczuciach po lekturze. Jest to pozycja, która przypadnie do gustu wielu czytelnikom. Piękne tło Warszawy, rodowe tajemnice oraz oryginalne elementy magii tworzą powieść wciągającą oraz jednocześnie bardzo uniwersalną. W szczególności polecam ją czytelnikom, którzy nigdy nie sięgali po książki  z elementami fantastycznymi, a chcieliby spróbować swoich szans w tym temacie :).

Moja ocena: 7,5/10

Miłego czytania, Patsy :)

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Wesołych Świąt!


Z okazji zbliżających się Świąt, 
chciałabym życzyć Wam wszystkim,
czytającym, zaglądającym i komentujących,
wspaniałych Świąt Bożego Narodzenia.

Aby były one przepełnione miłością,
rodzinną atmosferą oraz 
chwilami najprzyjemniejszego relaksu.

Oraz, oczywiście, radością z miłych upominków :).

Wesołych Świąt!

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Świąteczne rozdanie! Czarna seria: Viveca Sten "Tej nocy umrzesz"


Małe rozdanie chciałam już zrobić od jakiegoś czasu, a nadchodzące Święta są idealną ku temu okazją :). 

Książkę Viveci Sten "Tej nocy umrzesz" niedawno zrecenzowałam (link). Kryminał ten okazał się świetną rozrywką, jednak nie planuję siegać po niego ponownie. Dlatego postanowiłam przekazać go komuś w rozdaniu, gdyż wiem, że jest to bardzo lubiany gatunek literacki :). Egzemplarz ten ma małe zgięcie na okładce, więc jeśli nie jest to dla Ciebie przeszkodą zapraszam do udziału!

Zasady rozdania:
1. Zgłoś swoje uczestnictwo w komentarzach i podziel się ze mną swoim ulubionym kryminałem lub książką.
2. Polub Mój regał z książkami na facebooku (link) - proszę o informację, jeśli Twój nick różni się w komentarzach i na fb.
3. Zwycięzca zostanie wybrany przez losowanie.
4. Rozdanie jest otwarte do 2.01, a jego wyniki zostaną opublikowane 3.01.


Miłego dnia, Patsy!

Edit: Po trzykrotnym losowaniu, zwycięzcą konkursu ogłaszam... Antykwariat z ciekawą książką :D! Proszę o przesłanie maila z danymi na adres patsy_books@op.pl (jeśli w ciągu tygodnia nie otrzymam wiadomości, książka powędruje do biblioteki ;).

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Steven Johnson "Małe wielkie odkrycia" ("How We Got To Now")

Sine Qua Non
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Data wydania: 12.2015
Ilość stron: 288

Uwielbiam czytać książki o nauce. Odkrycia, pomysły, wszelakie niesamowitości oraz opiewanie potencjału ludzkiego umysłu bardzo mnie interesuje i inspiruje. Dlatego też "Małe wielkie odkrycia" szybko przykuły moją uwagę. Lektura okazała się tak interesująca jak się tego spodziewałam, równocześnie rzucając wiele światła na historie i odkrycia, o których nigdy nie słyszałam, a szkoda bo są one znacznie bardziej interesujące niż wykuwanie na pamięć wzorów i reakcji chemicznych.

Opis:
Które wynalazki miały największe znaczenie dla historii ludzkości? Co tak naprawdę wpłynęło na nasz rozwój? Jak to się stało, że jesteśmy tu, gdzie jesteśmy? Jakim cudem dotarliśmy tak daleko!?
Najpierw pojawia się problem. Później ktoś wpada na pomysł jego rozwiązania – nieraz szalony. Powstaje nowy wynalazek, który z czasem trafia do powszechnego użytku. To z kolei prowadzi do rewolucyjnych zmian.

Oto niezwykła historia zwykłych przedmiotów – tych, z których korzystamy każdego dnia. Przeczytacie o geniuszach z przypadku i zbawiennych pomyłkach, kuriozalnych koncepcjach i niespodziewanych efektach. Przekonacie się, że każde wielkie osiągnięcie było poprzedzone maleńkim odkryciem. Taka jest właśnie historia innowacji.

Nie sposób nie pochwalić elementu, który jako pierwszy rzuca się w oczy przy bliższym kontakcie z tą pozycją, mianowicie jej projekt oraz wykonie. Jak większość osób czerpię dużą przyjemność z tego, jak książka się prezentuję, nie wpływa to znacznie na moją ocenę, jednak zdecydowanie zwiększa jakość czytelniczego doświadczenia. "Małe wielkie odkrycia" to świetnie wydana lektura. Począwszy od jej wykonania, przez kolorowe wnętrze oraz fantastyczną okładkę wszystko prezentuje wysoką jakość, co oczywiście bardzo pozytywnie wpływa na odczucia podczas czytania oraz na odbiór treści, gdyż ilustracje prezentują nie tylko ciekawostki, ale i tytułowe małe wielkie odkrycia.

Po omówieniu tej niezwykle dla oka przyjemnej części, czas na omówienie zawartości, która na szczęście też nie rozczarowuje. Steven Johnson odwalił kawał dobrej roboty edytując ogromną liczbę informacji, w sposób, który pozwala na dobre zapoznanie się z różną tematyką, a jednocześnie nie zanudza. Książka przez zdecydowaną większość lektury podtrzymuje ciekawość czytelnika wiadomościami, o których niedużo z nas słyszało. Cała koncepcja tej pozycji ogromnie przypadła mi do gustu. Nie codziennie mamy okazję pomyśleć nad tym jak powstały lustra, czy jakie zmiany zaszły (i czym zostały spowodowane) w naszym podejściu do higieny. Jednocześnie raczej nie przechodzi nam przez myśl ile pomysłów, odkryć i porażek składa się na otaczające nas dobra, i nie mam tu na myśli tylko komputerów, czy telefonów, ale i bieżącą wodę, czy okulary. Autor nie przedstawia samych odkryć, także ludzi kryjących się za nimi, również tych którzy w swoich czasach byli ofiarami drwin i nagonek.

Nie będę udawać, i przyznam, że nie wszystkie procesy opisane w tej książce były dla mnie całkowicie jasne, a przynajmniej nie na poziomie, który pozwalałby mi na ich kreatywne rozpatrywanie. Momentami do tekstu wplatane były pojęcia, które, odnoszę wrażenie, nie są powszechnie znane. W zrozumieniu kilku z nich pomogła mi tegoroczna lektura książki Simona Flynn'a "Naukowa lista przebojów" (recenzja), jednak pojawiło się kilka elementów, które autor choć jednym zdaniem mógłby wytłumaczyć, aby upłynnić lekturę. 

"Małe wielkie odkrycia" to książka, w której każdy z nas znajdzie coś dla siebie. Podziwianie ludzkiego umysłu i odkrywanie rozwoju wielu elementów (i ich wpływu na jeszcze większą ilość elementów) jest doprawdy niezwykle ciekawym zajęciem. Steven Johnson uświadamia czytelnikowi, że nic nie zostało wymyślone od tak, a przeszło proces setek czy nawet tysiący lat pracy wielu naukowców.

Moja ocena: 8/10

Miłego czytania, Patsy :).

piątek, 4 grudnia 2015

Przeczytane, a niezrecenzowane - listopad 2015 (Dumas, Jane Austen, Pilipiuk, "Król Kruków", "Maybe Someday"...)

W listopadzie przeczytałam dziewięć książek, w tym żadnej beznadziejnej (hura!) :D! Zdecydowanie moją ulubioną lekturą miesiąca okazało się dzieło Aleksandra Dumasa "Trzej muszkieterowie", a małym rozczarowaniem okazała się "Rozważna i romantyczna" Jane Austen, która jest jedną z moich ulubionych pisarek. Postanowiłam również dać kolejną szansę Colleen Hoover sięgając po "Maybe Someday". Jak zwykle miesiąc nie minął mi również bez obecności kilku pozycji fantasy oraz Philippy Gregory.


Aleksander Dumas "Trzej muszkieterowie" 8,5/10
Jest to zdecydowanie jedna z lepszych książek tego roku :D. Jestem pewna, że każdy z nas w większym lub mniejszym stopniu zna tę fabułę, łączącą w sobie luźno elementy historyczne oraz niezwykle interesujące przygody brawurowych muszkieterów. Największe atuty tej powieści przygodowej to z pewnością bardzo angażująca akcja oraz świetne portrety postaci. Powodem, dla którego nie mogę dać wyższej oceny jest moja ogromna niechęć do Milady, którą szczerze znienawidziłam, dzięki jej genialnej kreacji stworzonej przez autora.

Jane Austen "Rozważna i romantyczna" 6,5/10
Jane Austen to jedna z moich ulubionych autorek. Uwielbiam jej styl pisania, klimat towarzyszący ciekawym wydarzeniom oraz podejście do wielu aspektów czasów, w których żyła. "Rozważna i romantyczna" okazała się jednak niewielkim rozczarowanie na tle jej innych dzieł, a zwłaszcza bohaterowie oraz w ogóle nieprzekonywujący mnie wątek romantyczny. 

Philippa Gregory "Biała królowa" 7,5/10
Kolejna książka autorki za mną. Tym razem lepiej poznałam losy Elżbiety Woodville, królowej Anglii, żony Edwarda IV oraz babki Henryka VIII. Z tą historią miałam już styczności kilka lat temu przy okazji oglądania serialu o tym samym tytule (który szczerze polecam). Philippa Gregory jak zwykle funduje nam świetne połączenie fikcji oraz faktów historycznych, tworząc niezwykle realistyczne portrety bohaterów na tle XV-wiecznej Anglii.


Maggie Stiefvater "Król Kruków" 7/10
Wiele dobrego słyszałam o tej pozycji, przez co miałam dość duże w stosunku do niej oczekiwania. Mimo iż była to książka w miarę wciągająca z oryginalnymi elementami i fabułą oraz bardzo dobrze wykreowanymi bohaterami, to odrobinę się zawiodłam. W najbliższym czasie nie planuję kontynuować tej serii.

Andrzej Pilipiuk "Dziedziczki" 6/10
Jest to trzecia część serii Kuzynki, i niestety, jak dotąd najgorsza. Miałam wrażenie, że akcja i wydarzenia są bardzo naciągane, przez co lektura momentami była męcząca. Z ciekawości sięgnę po ostatnią część, jednak nie mam za wysokich oczekiwań.

Gail Carriger "Bezduszna" 7/10
Nie planowałam sięgać po powieści paranormalne, gdyż szczerze powiedziawszy bardzo mi się one przejadły. Jednak słyszałam dużo pozytywnych opinii o tej serii, a w dodatku na stronie matras.pl była na nią świetna promocja."Bezduszna" spełniła moje oczekiwania, okazała się lekką, zabawną pozycją z ciekawymi bohaterami. Nie do końca do gustu przypadła mi fabuła (prawdopodobnie przez swoją paranormalność właśnie), planuję chwilę odczekać przed sięgnięciem po kolejny tom :).



Colleen Hoover "Maybe Someday" 6/10
Do sięgnięcia po kolejną książkę Colleen Hoover przekonała mnie jej obecność na bibliotecznej półce, gdyż z pewnością nie wydałabym na nią własnych pieniędzy po (nadal bolącym) spotkaniu z "Hopeless". "Maybe Someday" okazało się w miarę do przeżycia, chociaż akcja i bohaterowie pozostawiali wiele do życzenia. Za to do gustu bardzo przypadł mi pomysł ze ścieżką dźwiękową towarzyszącą wydarzeniom oraz różnorodne problemy wplecione do fabuły przez autorkę.

Regina Brett "Bóg zawsze znajdzie Ci pracę" 7/10
Z Reginą Brett miałam już styczność w zeszłym roku podczas bardzo przyjemnej lektury "Bóg nigdy nie mruga". Ta pozycja również przypadła mi do gustu, jednak jej tematyka, aż tak dobrze nie współgrała z moimi potrzebami. Mimo tego, była to bardzo przyjemna i pocieszająca lektura, która wpływa niezwykle pozytywnie na samopoczucie czytelnika :).

W tym miesiącu przeczytałam (i zrecenzowałam) również:

Miłego czytania, Patsy!

poniedziałek, 30 listopada 2015

Viveca Sten "Tej nocy umrzesz" ("I natt är du död"), czyli mój pierwszy skandynawski kryminał

Tłumaczenie: Anna Krochmal
Data wydania: 09.2015
Ilość stron: 456

Nie wiem dlaczego, ale niezwykle rzadko zdarza mi się sięgnąć po kryminał. Nie wiem czym to jest do końca spowodowane. Zawsze stroniłam od wszelakich horrorów, czy thrillerów i obawiam się, że mogłam tę niechęć przenieść również na Bogu ducha winne kryminały. "Tej nocy umrzesz" trafiło w moje ręce dość przypadkowo, jednak uważam to za niezwykle fortunny zbieg okoliczności. Lektura ta okazała się świetną rozrywką oraz zachęciła mnie do częstszych spotkań z tym gatunkiem :).

Opis:
Student Marcus Nielsen zostaje znaleziony martwy w swoim mieszkaniu. Wszystko wskazuje na samobójstwo. Matka Marcusa jest jednak przekonana, że syn został zamordowany. Błaga policję, by nie zamykali sprawy.
W trakcie śledztwa odkryty zostaje trop prowadzący do bazy wojskowej Korsö niedaleko Sandhamn. Wkrótce ginie kolejny człowiek, który również ma związki z Korsö. Najlepsza przyjaciółka Thomasa, Nora Linde, która dopiero co odeszła od męża, usiłuje dowiedzieć się więcej o bazie wojskowej, w której od kilkudziesięciu lat działają komandosi z piechoty morskiej. Czy w przeszłości kryje się coś, co nie ma prawa wyjść na światło dzienne?

Największym atutem tej powieści jest z pewnością wciągająca akcja. Mimo iż miałam problem z kilkoma jej aspektami, to potrzeba kontynuowania książki była nie do odparcia. Viveca Sten dobrze wie jak zainteresować czytelnika, świetne połączenie zaskakujących wydarzeń oraz wątków z życia prywatnego bohaterów dało znakomity efekt. Dzięki temu, możemy nie tylko rozmyślać nad kryminalną zagadką, ale także lepiej poznać Norę, rozwiedzioną matkę oraz Thomasa, policjanta próbującego dojść do siebie, co umożliwia bardziej wielowymiarowy odbiór książki.

Ciekawym obiektem obserwacji okazał się dla mnie język powieści. Viveca Sten używa nieskomplikowanych, przejrzystych sformułowań, dzięki czemu książkę czyta się szybko, łatwo i przyjemnie. Autorka nie skupia się również na zbędnych opisach, klimat kryminału zawiera się w dość prostych i minimalistycznych charakterystykach pogody. Jednak kilkakrotnie odniosłam wrażenie, że tekst nie jest spójny, niezbyt dobrze połączony. Na szczęście nie był to problem częsty, czy przeszkadzający w odbiorze tekstu, jednak chwilami czułam się wybita z czytelniczego rytmu.

Nie spodziewałam się tego, że "Tej nocy umrzesz" okaże się wielkiej jakości kryminałem, więc nie miałam dużych oczekiwań. Niestety, kilkakrotnie w trakcie lektury moja czytelnicza cierpliwość i wyrozumiałość była narażona na szwank. Chociażby w momencie kiedy okazało się, że płeć dziecka można określić już w dziewiątym tygodniu ciąży (taka możliwość występuje minimalnie w 13 tygodniu) lub kiedy zorientowałam się, że niestety w Szwecji nie istnieją świadkowie. Niczego i nigdy. Wydaje się nawet, że jest to gatunek wymarły, gdyż policjanci nawet o tym nie wspominają. Można powiedzieć, że się czepiam (nie wykluczam takiej możliwości), ale nawet jeśli większość skandynawskich kryminałów ma podobny wzór, dla mnie nie jest to wytłumaczenie (podziękowania kieruję do sir Arthura Conan Doyle'a za wysokie standardy do szczegółów).

"Tej nocy umrzesz" zdecydowanie zapewnia świetną rozrywkę. Viveca Sten stworzyła ciekawą, klimatyczną i wciągającą powieść, która idealnie pasuje do jesienno-zimowych wieczorów. Mimo kilku zastrzeżeń, z chęcią sięgnę po kolejne tomy opowiadające o Thomasie i Norze.

Moja ocena: 6.5/10

Miłego czytania, Patsy!

poniedziałek, 23 listopada 2015

Książkowe zdobycze z ostatniego miesiąca


Na przestrzeni ostatniego miesiąca poczyniłam, jak na mnie, całkiem spore zakupy książkowe. To rozpasanie pozwolę sobie przypisać urodzinom, świetnym promocjom oraz wielce interesującym premierom :D. Cztery z powyższych książek kupiłam na stronie swiatksiazki.pl, która ma, w większości przypadków, najlepsze ceny oraz darmową dostawę do salonów, co mi pasuje idealnie!


swiatksiazki.pl

Cinda Williams Chima "Karmazynowa korona" 
Jest to czwarta i zarazem ostatnia część cyklu. Jeszcze nie byłam w nastroju na pożegnanie, więc książka cierpliwie czeka :)

Maggie Stiefvater "Król kruków"
Książka niestety już nie jest dostępna :(
Już przeczytana! Więcej o niej będzie w podsumowaniu czytelniczym listopada :).

Elizabeth Gilbert "Wielka Magia"
Jeszcze się nie zabrałam.

Małgorzata Musierowicz "Feblik"
Kolejna część Jeżycjady czeka na klimatyczny moment!


Świat Książki

Leigh Bardugo "Cień i kość"
Już przeczytana (opinia w podsumowaniu października), kupiłam ją w sklepie outletowym.


matras.pl

Gail Carriger "Bezduszna", "Bezmienna", "Bezgrzeszna"
Słyszałam, że jest to przyjemna książka z dobrym humorem, za taką cenę postanowiłam przekonać się sama :).

To na razie wszystko! Nie planuję w najbliższym czasie żadnych konkretnych zakupów książkowych, jednak nigdy nic nie wiadomo ;).
Przy okazji chciałam poinformować, że ostatnio często aktualizuję zakładkę "Promocje książkowe".

Miłego tygodnia, Patsy!


*Nie jestem w żaden sposób powiązana z wymienionymi tu księgarniami. Wszystkie książki kupiłam za własne pieniądze :).

poniedziałek, 16 listopada 2015

Johanna Basford "Zaczarowany las" ("Echanted Forest")

Data wydania: 10.2015
Ilość stron: 96 

Mimo tego że jako dziecko uwielbiałam kolorowanki, to z początku koncepcja "książki do kolorowania" wydała mi się mało atrakcyjna. Jednak im dłużej o tym myślałam, moje nastawienie ulegało zmianie. Skoro rysowanie jest jedną z moich ulubionych kreatywnych aktywności, więc czemu nie spróbować ponownie z kolorowaniem? Piękne wzory w stworzonym przez Johannę Basford "Zaczarowanym lesie" sprawiły, że już dłużej zastanawiać się nie miałam ochoty :).

Opis:
Witaj w zaczarowanym lesie!
Znajdziesz tu rysunki do wypełnienia kolorem, niezwykłe stworzenia i magiczne przedmioty – w tym dziewięć symboli potrzebnych, by odkryć tajemnicę zamku.
Nieważne, ile masz lat. Nieważne, kim jesteś – artystą, królem tej krainy czy poszukiwaczem przygód. Wpadnij do króliczej nory i odkryj czarno-białą magię...


Ta książka do kolorowania (aka zdecydowanie bardziej artystyczne i dojrzałe nazwanie kolorowanki) zdecydowanie mnie nie zawiodła: od przepięknych oraz zróżnicowanych wzorów, poprzez całkiem uroczą i ciekawą myśl przewodnią, aż po świetną jakość użytych materiałów. Największe obawy miałam właśnie w stosunku do tego ostatniego elementu, jednak na szczęście strony nie przebijają, a jedyne ślady to te w fakturze, które pozostają po naprawdę mocnym nacisku kredek. W razie czego, jeśli ktoś nie chce się ograniczać można po prostu wybrać jeden wzór na kartkę.


Nie sposób również nie wspomnieć, o właściwościach jakie niesie za sobą ten sposób relaksu. Kolorowanie uspakaja, gdyż pozwala się skupić jedynie na wykorzystywaniu swojej kreatywności, co daje jeszcze lepsze efekty w połączeniu z ulubioną muzyczkę, a jeśli ktoś lubi to z audiobookiem. Jest to również idealny sposób na wyzwolenie z siebie artysty, z czym wiele osób ma w dzisiejszych czasach problem. Przez to że mamy do czynienia z papierem, a nie kolejnym elektrycznym zabawiaczem, efekt naszej kreatywności jest niezwykle satysfakcjonujący. Mimo iż podążamy wyrysowanymi przez autorkę liniami, mamy nieskończoną liczbę możliwości sprawienia, że książka ta jest spersonalizowana, i nie mamy wątpliwości, że jest wyjątkowa.

Jeśli ktoś jest zainteresowany książkami do kolorowania, szczerze polecam "Zaczarowany las". Dla mnie jest to pierwsze spotkanie z tym "gatunkiem", jednak z pewnością nie ostanie. Relaks, satysfakcja oraz uwolnienie wewnętrznego dziecka jest niesamowicie przyjemnym uczuciem i nie mam zamiary go sobie żałować.

Miłego tygodnia, Patsy!

poniedziałek, 9 listopada 2015

Dana Caspersen "Powiedz to inaczej. 17 zasad rozwiązywania konfliktów" ("Changing conversation. The 17 principles of conflict resolution")



Wydawnictwo: Czarna Owca
Tłumaczenie: Paweł Luboński
Data wydania: 23 września 2015 r.
Ilość stron: 272

Konflikty to, dla większości z nas, nieunikniony element dnia, tygodnia, czy miesiąca. Stres, nieporozumienie, niechęć do tematu, czy drugiej osoby, to wszystko zmniejsza naszą zdolność do racjonalnego i zadowalającego obie strony rozstrzygnięcia problemu. Dana Caspersen w swojej książce, w niezwykle przystępny sposób, omawia najbardziej efektywne sposoby rozwiązywania konfliktów. Ciekawa forma idzie w parze z klarowną oraz skondensowaną treścią, co razem daje nam świetny podręcznik codziennego użytku!

Opis:
Każdy dzień przynosi nowe okazje do konfliktu. Zarówno w relacjach zawodowych, jak i osobistych powodzenie lub porażka zależą od twojej umiejętności manewrowania w konfliktowych sytuacjach. W książce Powiedz to inaczej, napisanej przez zawodową mediatorkę, Danę Caspersen, a zaprojektowanej przez Joosta Elffersa, którego twórczy geniusz stał także za dziełem 48 Praw władzy, znajdziesz siedemnaście zasad prowadzenia rozmowy o trudnych problemach. Z tego nieocenionego poradnika dowiesz się, jak zmienić nastawienie swojego umysłu, jak wyrwać się z destrukcyjnego kręgu ataków i kontrataków, jak zamienić konflikt w okazję do rozwoju. 

Książka ta ma bardzo oryginalny projekt, przywodzący mi na myśl świetnie zedytowaną prezentację, za który odpowiedzialny był Joost Elfferson. Proste połączenie bieli, czerwieni oraz czerni, schludna i przemyślana forma oraz prosta grafika ułatwiająca prezentację treści, to wszystko sprawia, że pozycja ta jest niezwykle przyjemna i klarowna w odbiorze. Także jej format średniej wielkości oraz jakość użytych materiałów, sprawia, że lektura ta jest niezwykle miła dla oka.

W książce najważniejsza jest oczywiście jej treść, w czym Dana Caspersen nie zawodzi. Autorka swoje mediatorskie zdolności wykorzystuje do wyrażania zagadnień w sposób jasny i prosty. Pozycja ta nie jest przepełniona informacjami, rozważaniami, czy zaawansowanymi pojęciami dotyczącymi rozwiązywania konfliktów. Dzięki temu jest to książka dla każdego, nawet dla tych, którym trudno jest znaleźć czas na czytanie. Co dodatkowo wpływa na przystępność książki, to zwięzłe rozdziały oraz fakt, że nie musimy od razu czytać całej pozycji (co szczerze powiedziawszy i tak nie powinno zająć dłużej niż dwie godziny).

Mimo, iż książka jest łatwa w odbiorze, a treści w niej zaprezentowane całkiem dobrze zapadają w pamięć, to z pewnością jest to pozycja, do której wygodnie jest co jakiś czas wracać. Polecałabym również zaznaczyć ulubione rozdziały, albo elementy nad którymi najbardziej musimy popracować, gdyż nie wszystkie 17 rozwiązań od razu łatwo jest wcielić w życie ;). Ostrzegam również, że samo przeczytanie tej pozycji nie sprawi, że staniemy się zawodowymi mediatorami, dopiero świadome wdrożenie porad autorki w życie, sprawi, że będziemy mieć większą kontrolę nad naszymi słownymi potyczkami.

"Powiedz to inaczej. 17 zasad rozwiązywania konfliktów" to książka bardzo użyteczna. Dzięki niej otrzymujemy nowe spojrzenie na otaczające nas nieporozumienia, którym nietrudno jest zaradzić, kiedy wie się na co w szczególności zwracać uwagę. Szczerze polecam tę pozycję każdemu, a w szczególności tym, którzy mają już dość bezowocnych i bezsensownych potyczek słownych.

Moja ocena: 7/10

Miłego tygodnia, Patsy!

poniedziałek, 2 listopada 2015

Przeczytane - październik 2015 (P. Gregory, "Dziedzictwo ognia", "Wybrana", "Cień i kość"...)

W październiku przeczytałam dziewięć książek, z czego pięć z nich to fantastyka. Muszę przyznać, że jesienny nastrój zdecydowanie sprzyja takim lekturom :). Miesiąc ten był także bardzo udany, w kategorii poziomu lektur, dwie pozycje, które przeczytałam szczególnie przypadły mi do gustu: "Wybrana" Naomi Novik oraz "Cień i kość" Leigh Bardugo. Zdarzyły się również dwa powroty do lubianych pisarzy - Arthura Conan Doyle'a oraz Trudi Canavan. Znalazło się też miejsce na małe rozczarowanie, a raczej brak fajerwerków, w przypadku "Dziedzictwa ognia" Sary J. Maas. 



Naomi Novik "Wybrana" 8,5/10
Jest to z pewnością jedna z lepszych książek tego roku. Naomi Novik stworzyła niepowtarzalny świat, inspirując się polskimi legendami. "Wybrana" jest niesamowitym połączeniem książki fantasy oraz wyjątkowej kombinacji wielu baśni. Czytanie tej pozycji było niezwykłym przeżyciem, obraz jaki autorka tworzy na stronach jest nad wyraz urzekający. Książka ta ma również wyjątkową formę, początkowe problemy miasta oraz lokalne wydarzenia, narastają, przenikają oraz łączą się w niezwykłą całość. Jedynym elementem, który byłby naprawdę przydatny, a którego zabrakło, to mapka. Szczerze polecam tę wyjątkową pozycję!

Leigh Bardugo "Cień i kość" 8,5/10
Kolejna świetna książka tego roku! Za osławioną "Cień i kość" chciałam się już zabrać od dłuższego czasu, ale dopiero okazja w księgarni skusiła mnie, aby w końcu po nią sięgnąć. Jest to wyjątkowa pozycja fantasy, z przepięknie zbudowanym światem, intrygującymi postaciami oraz niezwykle ciekawą akcją. W dodatku książka ta ma przepiękną mapkę na tylnej okładce, co jest bardzo przydatne i komfortowe :). Jedyne zastrzeżenie jakie mam, to do długości książki. Mimo, iż liczy sobie 380 stron, to ma duże akapity oraz odstępy między zdaniami, autorka z łatwością mogła wypełnić tę przestrzeń opisaniem świata, jego historii, czy rozbudowaniem portretów bohaterów, co mam nadzieję nastąpi w kolejnych częściach.


Sarah J. Maas "Dziedzictwo ognia" 7/10
Jest to trzecia część serii "Szklany tron", która bardzo przypadła mi do gustu w zeszłym roku. "Dziedzictwo ognia" okazało się pozycją przyjemną oraz ciekawą, jednak w żadnym razie nie powaliło mnie na łopatki. Momentami trochę się ciągnęło, zachowanie głównej bohaterki często było irytujące, a wiele pytań tomu drugiego nie doczekało się żadnej odpowiedzi. Z pewnością będę kontynuować tę serię, jednak ze zdecydowanie mniejszym entuzjazmem.

Trudi Canavan "Łotr" 6,5/10
"Misję Ambasadora" (1 tom trylogii) przeczytałam dobrych kilka lat temu i rozczarowana postanowiłam nie sięgać po dalsze części. Jednak kiedy zobaczyłam "Łotra" w bibliotece, postanowiłam dać mu szansę. Mimo, iż nie była to wybitna lektura, przywołała miłe wspomnienia związane z Trylogią Czarnego Maga. Z perspektywy czasu oraz odrobinę większym obyciem w świecie książek fantasy, muszę przyznać, że "Łotr" jest pozycją dość przewidywalną, z frustrującymi bohaterami oraz biegiem wydarzeń, ogólnie rzecz biorąc- średnią. Mimo wszystko, jeśli natrafię w bibliotece na ostatnią część, to po nią sięgnę.




Philippa Gregory "Władczyni rzek" 8/10
Książka ta opowiada o losach niezwykle ciekawej postaci, jaką jest Jakobina Luksemburska. Z pewnością nie słyszało o niej wielu (w tym również i ja), mimo iż, jest to matka Elżbiety York, żony Edwarda IV (króla Anglii w czasie Wojny Dwóch Róż). Jej losy: od wychowania we Francji, po przyjazd do Anglii oraz dbanie o dobro rodziny w niezwykle burzliwych czasach zostało świetnie wykorzystane przez Philippę Gregory. Autorka jak zwykle nie stroni od wykorzystania legend, domysłów oraz bujnej wyobraźni do ubarwienia akcji, co sprawia, że książkę czyta się niezwykle przyjemnie, a losy prawdziwych postaci  żyjących 600 lat temu, nabierają realnego kształtu.

Niccolo Machiavelli "Mandragola" 6/10
Machiavelli większości z nas kojarzy się tylko z "Księciem" oraz ideą, że cel uświęca środki. Odrobinę się zdziwiłam, kiedy sięgnęłam po "Mandragolę" - dość odważną oraz całkiem interesującą komedię (jak na XVI-wieczną Italię). Jeśli ktoś ma ochotę sięgnąć po klasyk włoskiej literatury to z pewnością mogę polecić (obok "Dekameronu" Boccacia) "Mandragolę".

Arthur Conan Doyle "Znak czterech" 7/10
Półtora roku temu przeczytałam kilka książek oraz nowelek o Sherlocku Holmesie. Zeszłomiesięczna lektura (zresztą niezbyt udana) pozycji "Dobranoc, panie Holmes" wywołała we mnie tęsknotę to tej niezwykle charakterystycznej oraz interesującej postaci. Nie wahając się długo, sięgnęłam po nieczytany jeszcze przeze mnie "Znak czterech", który okazał się niezwykle klimatyczną oraz przyjemną lekturą.

W tym miesiącu przeczytałam (i zrecenzowałam) również:
a recenzja książki Dana Caspersen, Joost Elffers "Powiedz to inaczej. 17 zasad rozwiązywania konfliktów" ukaże się już niedługo :).

Miłego tygodnia, Patsy!

poniedziałek, 26 października 2015

Najbardziej wyczekiwane zapowiedzi! 2/15

Tak się złożyło, że jesień obrodziła w wiele wyczekiwanych przeze mnie książek! Post o zapowiedziach opublikowałam we wrześniu (link), a tu proszę, kolejne pozycje wychodzą na polskim rynku, z czego nie sposób się nie cieszyć :D. 
Oto najbardziej wyczekiwane przeze mnie zapowiedzi:

Jane Austen "Emma" 4.11
Jest to jedyna książka autorki, jakiej nie posiadam. Najwyraźniej, nieświadomie, czekałam na wydanie w prześlicznej serii wydawnictwa Świat Książki! Nie wiem, czy "Emmę" kupię od razu, jednak wiem, że nastąpi to niedługo :)!

Błyskotliwa komedia omyłek, której przedmiotem jest gra pozorów i iluzje, jakich dostarcza nam w nadmiarze nasz egoizm i zadufanie. W samym zaś środku intrygi stoi niezwykła bohaterka, pełna życia i wigoru, urocza, nieznośna i apodyktyczna Emma.



Małgorzata Musierowicz "Feblik" 6.11
Kolejna część (21) mojej ukochanej Jeżycjady! Dla mnie lektura obowiązkowa :).

Feblik  to ciąg dalszy bestsellerowej Wnuczki do orzechów. Akcja przebiega w czasie tych samych kilku upalnych dni sierpniowych, a dotyczy przełomu w życiu Ignacego Grzegorza. 
Humor, dobra energia, radość życia i ciepło – znajome postacie i zaskakujące wydarzenia! – jednym słowem: Jeżycjada! 



Marie Rutkoskie "Niezwyciężona. Tom 1. Pojedynek" 18.11
Zobaczenie tej książki w zapowiedziach było dla mnie przemiłą i ogromną niespodzianką! Dużo dobrego słyszałam o tej trylogii (dostępne są już dwa tomy) i planowałam sięgnąć po oryginał. Jestem bardzo podekscytowana lekturą i mam nadzieję, że moje oczekiwania nie okażą się za wysokie :D!

Nigdy nie mieli być razem. 17-letnia Kestrel, córka generała, prowadzi ekstrawaganckie życie i cieszy się wieloma przywilejami. Arin nie ma nic poza koszulą na grzbiecie. Kestrel jednak, pod wpływem impulsu, podejmuje decyzję, która nieodwołalnie związuje ich ze sobą. Chociaż oboje próbują z tym walczyć, nie mogą nic poradzić na to, że rodzi się między nimi miłość. W imię bycia razem muszą zdradzić swoich ludzi… a w imię lojalności krajowi                                          muszą zdradzić siebie nawzajem.

To wszystkie zapowiedzi, o których wiem oraz, na które jestem podekscytowana! Do końca roku jeszcze ponad dwa miesiące, więc nadzieja na kilka ekscytujących lektur jest jeszcze bardzo realna :).

Miłego tygodnia, Patsy!

poniedziałek, 19 października 2015

Richelle Mead "Kroniki krwi 5. Srebrne cienie" ("Silver Shadows")


Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Tłumaczenie: Monika Gajdzińska
Data wydania: 14 października 2015r.
Ilość stron: 368
Tom w serii: 5

Nie zdawałam sobie sprawy z tego jak bardzo tęsknię za światem Akademii Wampirów oraz bohaterami stworzonymi przez Richelle Mead, do momentu, w którym zaczęłam czytać "Srebrne cienie". Z pewnością większość z nas zna to uczucie, które towarzyszy czytaniu dłuższych serii książek - miłe powitanie, wrażenie jakbyśmy wcale tego świata nie opuszczali oraz swego rodzaju komfort powrotu do czegoś tak dobrze nam znanego... Dla mnie książki Richelle Mead stały się właśnie czymś takim. 

Opis:
Sydney podjęła decyzję, by ufać swojemu sercu i intuicji, a nie naukom wpajanym od dziecka przez alchemików. Jednak zapłaciła za to najwyższą możliwą cenę. Gdy zwierzchnicy odkryli prawdę o jej uczuciach, najgorszy scenariusz stał się nieunikniony. Odizolowana od świata, oddzielona od rodziny, przyjaciół oraz ukochanego mężczyzny będzie musiała podjąć walkę o tożsamość. Pozostanie wierną własnym ideałom okaże się jednak szalenie trudne w otoczeniu, gdzie z trudem można odróżnić wrogów od tych, którym warto zaufać, a przetrwanie każdego dnia jest wyzwaniem. Sydney wierzy, że przyjaciele zdołają ją ocalić. Ale czy pomoc nadejdzie w porę?

"Srebrne cienie" w żadnym stopniu mnie nie zawiodły. Muszę nawet przyznać, że była to jedna z lepszych książek serii "Kroniki krwi", która jest niejako kontynuacją mojej ukochanej "Akademii Wampirów". Nie wszystkich bohaterów polubiłam, jednak na szczęście, stało się to dzięki ich świetnemu wykreowaniu. Dojrzewanie oraz zachowanie bohaterów, a także bardzo dobre przedstawienie związków i relacji międzyludzkich to już chleb powszedni w tych książkach, jednak nie jest to wystarczający powód, żeby o nich nie wspomnieć ;).

Kolejnym, już stałym, atutem, który nie sposób pominąć, jest świetna akcja. Mało jaka książka, trzyma mnie w napięciu tak jak te wychodzące spod pióra Richelle Mead. Nie wiem dokładnie jak autorka to robi, ale znakomicie udaje jej się zaangażować czytelnika, z łatwością grając na jego wrażliwych emocjach. Często wykorzystywanym przez nią zabiegiem są zwroty akcji, które dosłownie przyprawiają o szybsze bicie serca oraz mini zawały kategorii czytelniczej.

Tak jak i w przypadku poprzednich tomów, miałam kilka zastrzeżeń, jednak nie miały one zbyt dużego wpływu na ogólne wrażenie. Świat wykreowany przez Richelle Mead rządzi się swoimi własnymi regułami oraz hierarchią. Relacje między "gatunkami" (morojami, dampirami itd.) bardzo mnie irytują, jednak już dawno pogodziłam się z tym sposobem prowadzenia akcji. Co odrobinkę mnie rozczarowało, to zakończenie (a przynajmniej jego część), którego z łatwością można się było spodziewać, jeśli ma się już na kocie kilka książek autorki.

"Srebrne cienie" uważam za pozycję bardzo udaną. Autorka i tym razem nie zawodzi, zostawiając czytelnika ze (satysfakcjonująco) zszarganymi nerwami oraz jednoczesną ekscytacją oraz smutkiem na myśl, że przed nami ostatni tom serii "Kronik krwi", po który z pewnością sięgnę!

Moja ocena: 8,5/10

Recenzje wcześniejszych tomów serii "Kroniki krwi" (niejako kontynuacji "Akademii Wampirów")
1. "Kroniki krwi"
2. "Złota lilia"
3. "Magia indygo"
4. "Serce w płomieniach"

Miłego tygodnia, Patsy :)

poniedziałek, 12 października 2015

Przereklamowane książki

Chacun ses goûts. Każdy ma swój gust - ostrzegam, to myśl przewodnia dzisiejszego posta ;)
Hit, besteseller etc., a ja z trudnością przewracam strony i powstrzymuję się od rzucenia książką o ścianę (nigdy bym tego nie zrobiła - co najwyżej stanowczo odłożyła na bok). Nie wiem, jak Wy, ale ja doświadczyłam tego wielokrotnie.
Takie sytuacje często prowokują mnie do rozmyślań; czy to oczekiwania, czy może posiadam jakiś wielce wyszukany gust, czy może raczej jest on po prostu niecodzienny itd. Oczywiście nie jest to moje zmartwienie, raczej traktuje moje upodobania, jako ciekawy obiekt obserwacji. Ciekawostką są dla mnie również momenty, kiedy książka, która podbija moje serce, nie wznosi się na wyżyny list innych czytelników, ale o tym może innym razem.
Tak czy siak, chciałabym się podzielić z Wami, moim zdaniem, najbardziej przereklamowanymi książkami, które jednocześnie (zdaję sobie z tego doskonale sprawę) prawdopodnie należą do Waszych ulubieńców.

Oto kilka przykładów:


John Green "Gwiazd naszych wina"
Nikomu tej książki przedstawiać nie muszę. Okrzyknięta niesamowitą, wyjątkową, zaskakującą, dla mnie zdecydowanie taka się nie okazała. Nie była zła, ale chyba nie o to w bestsellerach chodzi. Bohaterowie, fabuła, czy nawet samo zakończenie, zbytnio mnie nie poruszyły. Nie rozumiem też, dlaczego książkę tę uważa się za tak oryginalną. Na myśl przychodzi mi od razu "Zanim umrę" -recenzja-  które spodobało mi się o wiele, wiele bardziej i szczerzę tę książkę polecam.





F. Scott Fitzgerald "Wielki Gatsby"
Osławiona z powodu filmu, którego nota bene nie oglądałam, przykuła moją uwagę kilka lat temu. Ta pozycja po prostu nie wpasowała się w moje gusta. Była nudna, nieciekawa, przez co musiałam się przymuszać do jej dokończenia. 


Brandon Sanderson "Droga królów"
Rozwleczone tomisko. Jest to pierwsze określenie, jakie przychodzi mi do głowy na myśl o tej książce. O autorze słyszę zewsząd same dobre rzeczy, jego dzieła podbijają listy bestsellerów, jak i serca czytelników. Ale nie moje. Naprawdę wierzę, że gdyby autor bardziej skondensował tę pozycję, przypadłaby mi ona do gustu. Gdyż z łatwością mogę zachwalać szczegółowo i ciekawie stworzony przez niego świat, zwłaszcza system magiczny. Planuję też sięgnąć po inną książkę autora - "Z mgły zrodzony".




George R. R. Martin "Gra o tron"
W porównaniu z chociażby wyżej wymienionym Brandonem Sandersonem, książka ta wypada gorzej. W tej pozycji nie znalazłam nic co by podbiło moje serce, była to dość nudna pozycja, z ciekawym potencjałem, który dobrze wykorzystano w serialu. Przez tę dość męczącą lekturę, przerwałam przygodę z papierowym światem Westeros na tym tomie.




Veronica Roth "Zbuntowana" i "Wierna"
Pierwszy tom, może nie podbił mojego serca, ale był całkiem rozrywkowy. Drugi już z lekka mnie nudził i miejscami irytował, ale trzeci... Trzeci to już był kosmos. Absurd na absurdzie. Co ciekawe naprawdę dużo osób jest zdania, że "Wierna" Veronice Roth się zwyczajnie nie udała. Uważam, że na rynku znajduje się wiele znacznie lepszych dystopijnych pozycji - chociażby "Igrzyska Śmierci".




Jeszcze raz zaznaczam, że zdaję sobie sprawę z tego, że wyżej wymienione książki mają swoich fanów, i bardzo się z tego cieszę! Uwielbiam czytać, i sprawia mi radość świadomość, że pozycje, które dla mnie okazały się nudne/jałowe/wnerwiające, komuś się spodobały i spełniły swoją misję umilenia czytelnikowi czasu :).

Temat przereklamowanych, czy rozczarowujących książek poruszałam już kilkakrotnie (z pewnością w przyszłyści też to nastąpi ;) m.in. w:

TAG: Niepopularne opinie
Klasyczne rozczarowania, czyli o klasykach które nie przypadły mi do gustu
Książkowe ROZCZAROWANIA 2014 roku POOKI

Miłego tygodnia, Patsy!

poniedziałek, 5 października 2015

Przeczytane, a niezrecenzowane - wrzesień 2015 (Philippa Gregory, Jakub Ćwiek, E.A. Poe. "Falling Kingdoms", Pilipiuk...)

Wrzesień okazał się bardzo przyjemnym czytelniczo miesiącem. Przeczytałam jedenaście książek, z czego aż pięć zostało napisane przez polskich pisarzy, co statystycznie nie zdarza mi się często :). W dodatku dziewięć książek zostało wypożyczonych z biblioteki, którą od kilku miesięcy odwiedzam regularnie.


Philippa Gregory "Uwięziona królowa" 7/10
Autorka ta, z pewnością będzie się często pojawiać an blogu. Jej portrety bohaterów, wciągająca akcja, historyczne realia - wszystko te elementy są na najwyższym poziomie, i w żadnym wypadku nie dziwię się jej sławie. Ta pozycja opowiada o losach Marii Stuart oraz hrabiny Shrewsbury Bess, których losy łączą się podczas niewoli królowej Szkotóww Anglii. Tak jak w przypadku "Wiecznej księżniczki" do gustu nie przypadła mi postać władczyni (zdecydowanie byśmy się nie polubiły) oraz wydarzenia historyczne i polityka Elżbiety, jednak zdaję sobie sprawę z tego, że oba te elementy nie są zależne od autorki.

Renata Czarnecka "Księżna Mediolanu" 5,5/10
Książka ta, jak pozycje Philippy Gregory, zalicza się do fikcji historycznej i nie byłam w stanie powstrzymać się od porównywania twórczości obu autorek. Niestety, muszę przyznać, że nasza rodaczka wypada na tym tle blado. Renata Czarnecka wybrała postać niezwykle ciekawą - Izabelę Aragońską, matkę królowej Bony, żyjącą w niezwykle chaotycznym XV i XVI wieku, w podzielonej na księstwa Italii. Mimo obiecujących podstaw, sztuczne wypowiedzi, niezrównoważona akcja, niewiarygodne zbiegi okoliczności i jednowymiarowe postacie, sprawiły, że książka ta nie przypadła mi specjalnie do gustu.


Jakub Ćwiek
"Kłamca 2. Bóg marnotrawny" 7/10
"Kłamca 2,5. Machinomachia" 6,5/10
"Kłamca 3. Ochłap sztandaru" 5/10
Po rozczarowaniu spowodowanym pierwszą częścią, nie byłam zainteresowana kontynowaniem serii, jednak kiedy dostrzegłam ją w bibliotece nie miałam żadnych oporów, żeby po nią siegnąć. Była to dobra decyzja (przynajmniej częściowo). Część druga z pewnością należy do moich ulubionych - akcja była wciągająca i dała mi nadzieję na przyjemnie spędzonie czasu z kontynuacją. Opowiadania, czyli tom 2,5 był udany, jednak już nie spodobał mi się tak jak poprzedni, a już z kolei trzeci to było dla mnie kolejne wielkie rozczarowanie - akcja okazała się rozwleczonym wstępem, a zakończenie beznadzieją. W związku z tym nie planuję na tę chwilę kontynuować tej serii.


Edgar Allan Poe "Opowieści niesamowite" 5,5/10
Książka ta niezbyt przypadła mi do gustu. Oprócz może jednego lub dwóch opowiadań, lektura była niezwykle męcząca. Atmosfera, jaką tworzy pisarz jest z pewnością niezwykła, jednak nie wpisuje się w moje czytelnicze gusta.

Morgan Rhodes "Upadające królestwa" 7,5/10
Słyszałam wiele dobrego o tej serii, a jako wielbiciel fantasy nie mogłam opierać się zbyt długo. Niestety się rozczarowałam. W żadnym wypadku nie uznałabym książki są złą, jednak moje oczekiwania były naprawdę wysokie, a otrzymałam po prostu dobrą pozycje z gatunku fantasy. Często słyszałam również o jej zaskakujących zwrotach akcji, które muszę przyznać w większości niezwykle łatwo jest przewidzieć. Z ciekawości kontynuowałabym tę serię, gdyby była łatwiej dostępna, na tę chwilę jednak, na specjalne poszukiwania nie wyruszę.

Maria V. Snyder "Siła trucizny" 6/10
Kolejny hit, o którym słyszałam same dobre opinie, a który (prawdopodnie przez to) mnie rozczarował. Słyszałam, że ponoć pozycja ta była inspiracją Sary J. Maas do "Szklanego tronu", jednak podobieństwa, jeśli jakiekolwiek, są mało widoczne. "Siła trucizny" okazała się kolejną dobrą pozycją, niczym specjalnym, w dodatku bardzo krótkim, co jak na książki z gatunku fantasy nie jest zaletą. Jakby ktoś był zainteresoway kupnem to widziałam, że kosztuje 5zł na swiatksiazki.pl, ja swój egzemplarz zakupiłam za 13zł w księgarni Arsenał.


Stephanie Perkins "Anna i pocałunek w Paryżu" 5,5/10
Wiele dobrego słyszałam o tej pozycji, jej wyjątkowości na tle innych młodzieżowych romansów, po które sięgam bardzo rzadko. Książka ta nie okazała się niczym specjalnym, a główna bohaterka była niezwykle dziecinna i irytująca. Fabuła również była w miarę przeciętna, gdyby nie Paryż oraz kilka innych elementów z pewnością byłabym bardzo rozczarowana.

Andrzej Pilipiuk "Księżniczka" 6,5/10
Jest to druga część serii "Kuzynki". Są to książki wciagające, których akcja toczy się szybko, a na dodatek jest okraszona wieloma ciekawymi elementami. Nie jest to może arcydzieło, ale z pewnością sięgnę po kolejną część. 

Carole Nelson Douglas "Dobranoc, Panie Holmes" 5/10
Jako miłośniczka przygód Sherlocka Holmes bez większego zastanowienia, postanowiłam sięgnąć po ten biblioteczny okaz. Nigdy fanką Irene Adler nie byłam, zwłaszcza, że nie zajmuje ona zbyt dużo miejsca w oryginalnej twórczości Arthura Conan Doyla. Książka ta okazała się dosyć przeciętna, z wieloma elementami, które wyjątkowo nie przypadły mi do gustu, w szczególności próba zawrcia scenek z życia Sherlocka i Watsona, gdzie znany detektyw traci na swoich najbardziej znanych cechach. Nie jestem zainteresowana kontynuowaniem tej serii.

To na tyle :)
Miłego czytania, Patsy!

poniedziałek, 28 września 2015

Muzyczny Poniedziałek XVI: Marian Hill


W dzisiejszym Muzycznym Poniedziałku chciałabym Wam polecić piosenkę "One Time" Marian Hill. Opisywać piosenek/gatunków muzycznych nie umiem, przykro mi, ale zachęcam do przesłuchania chociaż dwóch minut tego utworu, gdyż jest on po prostu świetny, nastrojowy i bardzo chwytliwy :)



Miłego dnia, Patsy :D!

poniedziałek, 21 września 2015

Najbardziej wyczekiwane zapowiedzi tego roku! 1/15

Z racji tego, że ostatnimi czasy z niecierpliwością wyczekuję kilku książek (przy okazji okazji odkryłam, że jestem uzależniona od przeglądania zapowiedzi wydawniczych...), postanowiłam dać upust mojej ekscytacji i podzielić się nimi w dzisiejszym poście :D.                                                 
                                                        
Sarah J. Maas "Dziedzictwo ognia" 23.09
Już za kilka dni w swoich rękach będę trzymała trzeci tom tej świetnej serii. Zdecydowanie za długo wyczekiwane "Dziedzictwo ognia" już zostało przeze mnie zamówione i zabiorę się za nie jak najszybciej będę mogła :3

Opis "Szklanego tronu" (1 cz. serii):
Siedemnastoletnia Celaena jest wyszkolonym zabójcą, jednym z najlepszych, ale popełniła fatalny błąd. Została złapana i skazana na dożywotnią niewolniczą pracę w kopalni soli Endovier. Książę Dorian składa jej ofertę.

Celaena musi walczyć na śmierć i życie w turnieju o tytuł królewskiego zabójcy. Jeśli wygra – będzie wolna, jeśli przegra – jej wybawieniem będzie śmierć. Uczestnicy turnieju giną w tajemniczych okolicznościach.

"Szklany tron" znalazł się w moich zeszłorocznych hitach czytelniczych :).

Anthony Doerr "Światło, którego nie widać" 23.09
Kolejna premiera, która już za kilka dni zagości na księgarnianych półkach. Staram się obniżyć moje wymagania, jednak zdaje się to niemożliwe przy wszystkich zachwytach oraz nagrodach jakie ta pozycja otrzymuje. 

Opis:
Marie-Laure mieszka wraz z ojcem w Paryżu, jako sześciolatka traci wzrok i odtąd uczy się poznawać świat przez dotyk i słuch. 

W Zagłębiu Ruhry mieszka Werner Pfennig, który jako mały chłopiec stracił rodziców. Podczas jednej z zabaw Werner znajduje zepsute radio, naprawia je i wkrótce staje się ekspertem w budowaniu i naprawianiu radioodbiorników. Odtąd Werner poznaje świat, słuchając radia.(...)


Podczas nalotu aliantów na Saint-Malo losy tej dwójki splatają się…

Richelle Mead "Kroniki krwi 5. Srebrne cienie" 14.10
Mimo, iż zdecydowanie wyrosłam już z wampirycznych opowieści, to do twórczości Richelle Mead mam ogromny sentyment i bardzo się cieszę kiedy na nowo mogę go rozbudzić. "Srebrne cienie" to piąty i jednocześnie przedostatni tom serii, która jest niejako kontynuacją "Akademii wampirów".

Opis "Kronik krwi" (1 cz. serii):
Sydney jest alchemiczką, członkinią tajnej organizacji stojącej na straży ładu i równowagi na świecie, chroniącej życie ludzi i… sekrety wampirów.
Dziewczyna popada w niełaskę, po tym jak udzieliła pomocy Rose Hathaway, uciekinierce oskarżonej o królobójstwo. Teraz udowadnia swoją wierność organizacji, ochraniając morojską księżniczkę Jill Dragomir, której zagrażają zamachowcy.
Między alchemiczką a aroganckim Adrianem Iwaszkowem, towarzyszem Jill, narasta dziwne napięcie, ale Sydney pamięta o swojej zasadzie: nigdy nie zadawać się z wampirami.


To na tyle jeśli chodzi o najbliżesz premiery, o których wiem :D. Poza tym, do końca roku pozostały jeszcze ponad trzy miesiące, co znaczy dużo wydawniczych nowości!

Miłego tygodnia, Patsy!

Edit.: Przeglądając dziś (22.09) zapowiedzi, odkryłam, że "Feblik" najnowszy tom Jeżycjady Małgorzaty Musierowicz, ma już datę wydania - 6 listopada :D 

poniedziałek, 14 września 2015

Klasyczne rozczarowania, czyli o klasykach które nie przypadły mi do gustu

Książki są lepsze i gorsze - to oczywiste. Jednak jest pewna ich grupa, która stojąc na piedestale musi się liczyć z wysokimi oczekiwaniami czytelników. Mam tu na myśli, oczywiście literaturę klasyczną. Mimo, iż większość klasyków, które mamy obowiązek poznać w szkole nie przypadła mi do gustu, to w żadnym wypadku nie przeszkodziło mi to w poszerzeniu swoich czytelniczych horyzontów na własną rękę. Wypady te najczęściej kończyły się sukcesem, lub przynajmniej uczuciem niezmarnowanego czasu. Jednak zdarzały się również spotkania wyjątkowo przykre i rozczarowujące, o których krótko wspomnę w dzisiejszym poście.

1. Emily Brontë "Wichrowe wzgórza"
Tą okrzykniętą jedną z największych romansów wszechczasów pozycję, z pewnością każdy zna. Mój największy problem z tą książką to użycie do opisania jej słowa - romans. Jeśli wielka miłość wyglądałaby właśnie tak, to nikt nie byłby nią zainteresowany. Kolejnym irytującym elementem są bohaterowie, których wprost nie mogłam znieść. Ograniczę się do krótkiego psioczenia na tę pozycję, gdyż pisanie o niej przywołuje we mnie okropne wspomnienia. Zdecydowanie odradzam.



2. F. Scott Fitzgerald "Wielki Gatsby"
Ta pozycja na szczęście nie wywołała we mnie takich uczuć jak "Wichrowe wzgórza", raczej tylko mnie rozczarowała i znudziła. Nie dostrzegłam w niej nic urzekającego, a fabuła wydała mi się co najmniej dziwna. Nie jest to zła książka, ale po prostu oczekiwałam po niej bycia przynajmniej przyjemną lekturą, czego nie otrzymałam. Filmu nie oglądałam, i nie mam takiego zamiaru.



3. Lew Tołstoj "Anna Karenina"
Książka ta, to zdecydowanie najmniejsze rozczarowanie tego małego rankingu. Mimo, iż jest to dość rozwleczone tomisko, lektury nie wspominam źle. Jednak dużo elementów tej pozycji nie przypadło mi do gustu, w szczególności główna bohaterka. Jej kreacja jest wykonana w dokładny i ciekawy sposób, to z łatwością każdy zauważy, ale jest to jednocześnie tak irytująca i egoistyczna paranoiczka, że w żadnym wypadku nie budziła ona we mnie sympatii, czy współczucia. Jak wspomniałam, rozumiem ten sposób ujęcia bohatera, jednak po prostu mi się on bardzo nie podoba. W dodatku jest to naprawdę rozwleczone tomisko (powtarzam dla efektu ;).


To koniec narzekania w tym wielce subiektywnym poście :D. Jednocześnie chciałabym zaznaczyć, że rozumiem, że innym czytelnikom książki te mogły przypaść do gustu i bardzo się z tego cieszę! Każdy z nas ma inne preferencje - mam tu na myśli i autorów i czytelników, przez co wszyscy możemy znaleźć coś co nam odpowiada.

Miłego tygodnia, Patsy!

poniedziałek, 7 września 2015

Przeczytane, a niezrecenzowane - sierpień 2015 ("Marsjanin", Philippa Gregory, Lucy Maud Montgomery)

W tym miesiącu przeczytałam tylko pięć książek, jednak zważywszy na to, że byłam dwa tygodnie na wyjeździe i tak cieszę się z tego wyniku :D. Na dodatek wszystkie książki, które przeczytałam przypadły mi do gustu!



Lucy Maud Montgomery "Ania na uniwersytecie" 7/10
Kontynuując moją ponowną przygodę z Anią Shirley, oczywiście przyszedł czas na trzecią część, która muszę przyznać nie należy do moich ulubionych. Przedstawione w niej wydarzenia, są niekiedy nierówno rozłożone, a czyny głównej bohaterki też niezbyt mi się podobają. Ta część trochę wstrzymała moje zapędy w kontynuowaniu serii, jednak jestem pewna, że nie na długo :).





Philippa Gregory "Wieczna księżniczka" 6/10
Szczerze polubiłam czytać fikcję historyczną, a ta w wydaniu Philippy Gregory już w zeszłym roku bardzo mi się spodobała. Główną bohaterką tej pozycji jest Katarzyna Aragońska (pierwsza żona Henryka VIII). Towarzyszymy jej od wieku dziecięcego, aż do kilku lat przed unieważnieniem jej małżeństwa (chociaż nie na tym skupia się książka). Fabuła jaką przedstawia autorka dosyć mi się spodobała, jednak miejscami była za bardzo rozwleczona, a postać królowej wcale nie przypadła mi do gustu, mimo iż jej zmagania były przedstawione przekonywująco i realistycznie.



Philippa Gregory "The Boleyn Inheritance"/ "Dwie królowe" 8,5/10
Historia tudorowskiej Anglii, tak mnie zaciekawiła, że szybko po zakończeniu "Wiecznej księżniczki" sięgnęłam po tę pozycję, która opowiada losy czwartej i piątej żony Henryka VIII. Ta książka okazała się o wiele ciekawsza, a wydarzenia w niej ukazane nie nudziły. Bardzo spodobała mi się narracja prowadzona z punktu widzenia trzech bohaterek. Philippa Gregory, mimo iż nie trzyma się sztywno historii, świetnie i realistycznie spekuluje i ukazuje obraz XVI-wiecznej Anglii, rządzonej przez szaleńca i paranoika.




Andy Weir "L'uomo di Marte"/"Marsjanin" 6,5/10
Szczerze nie planowałam sięgać po tę książkę, gdyż nie wydawała mi się ona czymś co może mnie interesować. Jednak przemierzając rzymską księgarnię postanowiłam spróbować (zwłaszcza, że cena nie przekraczała 10 euro, co nie należy do normalności). Mam po lekturze dosyć mieszane uczucia, gdyż nie wiem tak naprawdę jak spodobałaby mi się ta książka gdybym ją w całości zrozumiała (zwłaszcza bardziej naukowe rozważania). Z początku akcja posuwała się żółwim tępem, dopiero późniejsze urozmaicenia bardziej mnie zaangażowały. Ogólnie rzecz ujmując, była to dość przyjemna lektura, ale nie szałowa. Ekranizacji nie mam zamiaru oglądać, zwłaszcza po rozczarowującej zapowiedzi.


W tym miesiącu przeczytałam (i zrecenzowałam) również:

Miłego tygodnia :D!