niedziela, 30 kwietnia 2017

Przeczytane, a niezrecenzowane: kwiecień 2017 ("Mitologia nordycka", "Emma", Wiedźmin, literatura węgierska...)


Kwiecień mimo kilku beznadziejnych pozycji, okazałam się miesiącem bardzo przyjemnym :). Czytałam dość różnorodnie (jak na siebie), przeczytałam kilka pozycji, które już długo zalegały na moim regale oraz w końcu sięgnęłam po książki, które od dawna były na moim radarze. 
Tyle słowem wstępu, oto 12 lektur, które przeczytałam w tym miesiącu:


Jandy Nelson "Oddam ci słońce" 9/10
Muszę zacząć od tego, że nie jestem fanką książek młodzieżowych, nigdy wielką ich miłośniczką nie byłam, jednak kiedy wyszłam już z wieku bohaterów tych pozycji to tak naprawdę przestałam po nie sięgać, gdyż nie potrafiłam utożsamiać się z postaciami. Oczywiście zdarza mi się od czasu do czasu sięgnąć po gorąco polecaną książkę z tego gatunku, jeśli wydaje mi się, że może mi się spodobać, jednak rzadko kończy się to miłością "Oddam ci słońce" właśnie okazało się tym wyjątkiem, który skradł mi serce. Jest to przede wszystkim historia o relacjach rodzeństwa, o dorastaniu i podążaniu za głosem serca. Jandy Nelson porusza również kilka innych tematów takich jak miłość, śmierć, żal, zazdrość, jednak robi to wszystko w bardzo wyważony sposób. Nie wiem co tak naprawdę najbardziej skradło moje serce: bohaterowie - Jude i Noah to wspaniałe, skomplikowane i nieidealne postacie, które momentami irytują, jednak przez większość czasu życzymy im jak najlepiej. Język narracji - po prosty świetny! To co przeszkadzało mi w "Niebo jest wszędzie" tutaj było zupełnie naturalnym i idealnym środkiem wyrazu. Historia - podbijająca serce, niszcząca emocjonalnie, jednak zostawiająca tu i ówdzie skrawki nadziei. A dodatkowe elementy sztuki wspaniale wzbogaciły fabułę.
Nie chcę się więcej rozpisywać - szczerze i gorąco polecam tę pozycję. Nawet jeśli tak jak ja nie jesteście fanami książek młodzieżowych, myślę że przynajmniej na jakimś polu ta pozycja do Was trafi. 


Éric-Emmanuel Schmitt "Kobieta w lustrze" 7/10
Kolejne spotkanie z autorem nie zawodzi. W końcu przyszedł czas na tę pozycję, która kilka lat wysiedziała na mojej półce, jednak widocznie tak miało być ;). Książka ta bardzo mi się spodobało - trzy perspektywy, w różnych czasach, ludzi o innych statusach, dały ciekawy efekt. Dzięki raczej niedługim rozdziałom i interesującej fabule, przez lekturę szło się łatwo oraz nie traciło się zainteresowania. "Kobieta w lustrze" nie wpłynęła na mnie tak jak inne pozycje tego autora, jednak nadal mi się podobała i okazała się dobrą rozrywką.

Éric-Emmanuel Schmitt "Noc ognia" 6/10
Po "Kobiecie w lustrze" przyszła mi ochota na kolejne spotkanie, w czym dopomogła mi biblioteka. "Noc ognia" jest inspirowana doświadczeniem autora na Saharze (jednak nie wiem w jakim stopniu). Myślę, że dla niektórych może być to niesamowicie inspirująca i głęboka lektura, jednak do mnie specjalnie nie trafiła. Mimo, iż rozmyślania o Bogu w wydaniu autora zawsze mnie ciekawią, ta pozycja niestety powiała dla mnie nudą. 


Neil Gaiman "Mitologia nordycka" 7/10
Jest to moje ponowne spotkanie z Neilem Gaimanem i muszę przyznać bardzo przyjemne. Chcąc poszerzyć swoją wiedzę o mitologii nordyckiej z zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę i nie zawiodłam się. Neil Gaiman przedstawia epizody z życia nordyckich bogów oraz innych stworów w sposób lekki i zabawny. Przez lekturę przebrnęłam szybko i z przyjemnością.

Andrzej Sapkowski "Ostatnie życzenie" 7/10
W końcu mogę odetchnąć z ulgą (prawie) - jako polska fanka fantastyki (mimo, że rzadko polskiej) trochę wstyd mi było, że nie sięgnęłam jeszcze po znanego wszem i wobec "Wiedźmina". Dokonało się jednak i pierwsza część (czyli opowiadania) za mną. Muszę przyznać, że była to przyjemna i ciekawa lektura, jednak na łopatki mnie nie powaliła. Słyszałam, że dalsze pozycje są lepsze, więc w żadnym razie jeszcze nie przekreślam tej serii. Bardzo spodobało mi się jak Sapkowski gra z utartymi w fantasy regułami oraz różnorakimi historiami. Zobaczymy jak pójdzie dalej ;).




Jane Austen "Emma" 5/10
W końcu ostatnia książka Jane Austen za mną! Jak dobrze mieć to już za sobą :D. Chociaż z drugiej strony jest to dość przykre - rzadko się zdarza, że po początkowych sukcesach moja sympatia do autora z każdą kolejną pozycją maleje. Niestety większość dzieł autorki nie przypadła mi do gustu. Miałam wrażenie, że w każdej pozycji przynajmniej kilka postaci się powtarza, dodatkowo większość z nich była dość irytująca, a fabuła, która wiadomo do czego zmierza, była za bardzo rozwleczona. Tak było również i w tym przypadku: "Emma" niestety niespecjalnie przypadła mi do gustu.

Matthew Quick "Prawie jak gwiazda rocka" 6/10
Po "Poradniku obserwatorów gwiazd", który bardzo mi się spodobał, przyszedł czas na kolejne spotkanie z autorem. Niestety nie okazało się ono tak udane.Odniosłam wrażenie, że autor chciał w tę pozycję wcielić za dużo problemów: dorastanie, bezdomność, żałoba po śmierć bliskiej osoby, relacje z rówieśnikami, odejście rodzica i wiele innych - w pozycji o takiej długości trudno znaleźć miejsce na dobre rozwinięcie tylu trudnych wątków. Była to przyjemna lektura, jednak nie powaliła mnie na kolana i nie dotknęła emocjonalnie tak jak "Poradnik...". Myślę jednak, że w przyszłości dakm autorowi kolejną szansę ;).

Eleanor H. Porter "Polyanna" 8/10
Cieszę się, że w końcu sięgnęłam po tę pozycję! "Polyanna" jest niezwykle przyjemną, kochaną i pozytywną książką. Czyta się ją łatwo, a uśmiech przez większość czasu nie schodzi nam z twarzy. Jest to lektura idealna dla każdego, kto potrzebuje chwili rozprężenia, nadziei oraz świetnej rozrywki :).

Eleanor H. Porter "Polyanna dorasta" 6.5/10
Ta część już nie podobała mi się tak bardzo - dorosła Polyanna i jej problemy już mnie niestety tak nie urzekły. Lektura ta jednak nadal była przyjemnością, mimo kilku męczących wątków. Nie jest ona jednak tak obowiązkowa jak część pierwsza moim skromnym zdaniem ;).



Imre Kertész "Los utracony" 7/10
Książka ta w 2002 roku otrzymała nagrodę Nobla i szczerze mnie to nie dziwi. Jest to naprawdę wspaniałe i kunsztowne dzieło. Wyjątkowa perspektywa, która dzięki niecodziennym zabiegom jeszcze bardziej podkreśla okrucieństwo wojny oraz sytuacji Żydów w jej trakcie. Książkę tę czyta się łatwo i szybko, co było celem autora. Dopiero kiedy wczytamy się w opisy oraz poznamy trochę zafascynowanie literaturą autora, możemy dostrzec prawdziwy obraz tej pozycji. 

Tibor Déry "Pan A.G. w X" 2/10
Chyba nie muszę zaznaczać, że nie polubiłam się z tą pozycją. Nie jestem fanką absurdu, rozwlekania i przerostu formy nad treścią. Może i autorowi przyświecał jakiś wyższy cel (potwierdzona informacja - przyświecał), jednak ja po prostu nie mogłam nim usprawiedliwić wszystkich irytujących niedociągnięć tej lektury.

Péter Nádas  "Koniec pewnej sagi rodzinnej" 1/10
Mimo, iż "Pan A. G." nie lubiłam to jeszcze można dla niego znaleźć jakieś usprawiedliwienie, jednak w przypadku tej pozycji takowego nie ma. Nie wiem co przeczytałam, po co i dlaczego. Trudno się domyślić czegokolwiek, już nie wspominając o rozkoszowaniu się czytaniem. Niechronologiczna perspektywa jakiegoś nieogarniętego dziecka to dla mnie za dużo, żeby jeszcze dostrzegać w tym jakiś epokowy obraz żydowskiej społeczności węgierskiej.

*****

Mam nadzieję, że i maj będzie równie udany ;).

Miłego czytania (i dużo słońca),
Patsy.

niedziela, 23 kwietnia 2017

Niechęć do audiobooków. W roli głównej "Dziewczyna z pociągu" Pauli Hawkins


W końcu nadszedł czas napisania tego wpisu, którego miałam w planach już od kilku dobrych miesięcy. Jak z tytułu można wywnioskować nie jestem fanką audiobooków. Miałam nieprzyjemność słuchać ich w życiu jedynie kilka, jednak za każdym razem było to negatywne przeżycie. W tym poście postanowiłam roztrząsnąć kilka powodów, dla których ta forma budzi we mnie niechęć. Moimi ostatnimi (w obu tego słowa znaczeniach) spotkaniami była "Dziewczyna z pociągu" Pauli Hawkins oraz Mindy Kaling "Why not me"

Oczywiście zdaje sobie sprawę, że audiobooki mają wiele zalet oraz sporo fanów - te spostrzeżenia są czysto subiektywne ;).

1. Narrator 
Papierowe książki dają nam możliwość tworzenia dowolnych głosów, intonacji, czy akcentów. Możemy nie zajmować się tym wcale, po prostu przyswajać tekst, albo możemy ubarwiać tym elementem fabułę. Mamy dowolność, jaką niestety  audiobooki nam zabierają. Pół biedy jeśli narracja nam odpowiada, jednak jak to było w przypadku "Dziewczyny z pociągu" po prostu nie mogłam jej znieść. To jak głosowo została zinterpretowana główna bohaterka w ogromnym stopniu wpłynęło na moją negatywną opinię o książce.

2. Problemy wzrokowca 
Na niektórych polach zdecydowanie bardziej preferuję poleganie na zmyśle wzroku niż słuchu, zwłaszcza w przypadku książek. Słuchanie nie pozwala mi na ponowne spojrzenie na dobre zdanie, zastanowienie się nad jakimś znaczeniem, czy nawet zorientowanie się w akcji ("Dziewczyna w pociągu" miała podział na wiele dni w przeszłości i teraźniejszości). Niemożliwością jest również zaznaczenie czegoś, czy wygodne  przerwanie lektury w dowolnym momencie (trudniej sobie przypomnieć moment, na którym się skończyło - w papierowej formie możemy po prostu spojrzeć na ostatni akapit).

3. Czas
Czy Was też nie przeraża trochę fakt, że te audiobooki trwają godzinami, czasami nawet dziesiątki godzin? o.O Wiem, może to trochę naiwne z mojej strony, że nie zdaje sobie sprawy jak długo zajmuje czytanie książek, jednak jest różnica między przyjemnością, a słuchaniem obcego głosu, który próbuje mi coś opowiedzieć w bardzo nieprzekonywujący sposób ;P.




Myślę, że tu zakończę moje wynurzenia, gdyż głównie te elementy najbardziej mnie odrzucają. Jednakże, mimo wszystko, może kiedyś dam tej formie kolejną szansę. Z pewnością nie będzie to literatura piękna, ale może jakiś inspirujący poradnik - myślę, że będzie to bardziej zbliżone do podcastów, których też nie jestem ogromną fanką, ale niektóre toleruję ;).

Miłego czytania,
Patsy.

sobota, 15 kwietnia 2017

5 książek, z których zrezygnowałam (rozczarowania) #1



Naprawdę długo zajęło mi wykształcenie nawyku rezygnowania z książek, które mi się nie podobają (wyjątek: szkolne lektury obowiązkowe ;). Może się to wydawać dla niektórych dziwne, że chciałam kontynuować coś co jest nieobowiązkowe i nie sprawia mi przyjemności, ale miałam problem z nie kończeniem książek. Jednak im więcej czytam, i im więcej chcę przeczytać, tym trudniej jest mi usprawiedliwić brnięcie z niechęcią przez jakąś pozycję. W końcu życie jest za krótkie do przeczytania wszystkich książek na świecie, to czemu tracić czas na te, które nie są dobre.

W dzisiejszym poście postanowiłam podzielić się pięcioma pozycjami, z których kontynuowania zrezygnowałam (w większości) w ostatnim czasie :).


Susan  Dennard "Prawdodziejka"
Zacznijmy z przytupem, czyli od pozycji, której nie mogłam po prostu znieść. Co dziwne, nie wiem jak to zrobiłam, ale dotrwałam do połowy. W końcu nadzieja umiera ostania, prawda? 
Kilka problemów, jakie miałam z tą książką:
* promowana jako "super żeńska przyjaźń" ekhem, ekhem, fakt, autorka ciągle podkreślała jak świetnymi przyjaciółkami są Safiya i Iseult, jednak niczym nie było to poparte. Jedna z nich ciągle była słaba i umierająca, druga ciągle pogarszała wszystko swoim okropnie impulsywnym i irytującym charakterem,

* Safiya musi ukrywać swoją niezwykle rzadką moc, jaką jest zdolność wykrywania kłamstwa, gdyż wtedy każdy chciałby ją mieć dla siebie. Serio? Gdybyś miał wybrać obrońcę swojego królestwa, wybrałbyś:
a) osobę, która panuje nad powietrzem, albo ogniem i może zrównać budynki z ziemią, kierować statkiem i kontrolować ludzi, 
b) osobę, która potrafi powiedzieć kiedy ktoś kłamie,

* "kreatywne" nazwy, czyli Safiya zamiast Sofia, albo nomatsi zamiast nomadsi. 500 punktów za oryginalność,

* płytka i denna fabuła: oprócz pościgu za super przyjaciółkami, brak dobrego zarysu jakiegoś większego obrazu.


N. K. Jemison "Piata pora roku"
Dobrnęłam do 1/4 tej pozycji kiedy stwierdziłam, że nie jest ona po prostu dla mnie. Niestety, gdyż słyszałam o niej wiele dobrego, a to co przeczytałam wydało mi się bardzo oryginalne. Jednak nie potrafiłam zaangażować się w akcję (co słyszałam jest problemem dla wielu), a miałam inne pozycje, po które wolałam sięgnąć niż męczyć się z tą lekturą.


Émile Zola "Nana"
Nie miałam wiele oczekiwań względem tej pozycji, jednak słyszałam o niej trochę od znajomych. Niestety bardzo się zanudziłam (przeczytałam trochę ponad 25%), w żadnym razie nie mogłam czytać jej dłużej niż przez kilkanaście stron, gdyż po prostu moje myśli zaczynały dryfować gdzie indziej. Podobną fabułę ma "Dama kameliowa" Aleksandra Dumasa (syna), która może nie podbiła mojego serca, ale przynajmniej dałam radę przez nią przebrnąć :P


Mary E. Pearson "The Kiss of Deception"
Na zagranicznych portalach seria ta ma naprawdę dużo wielbicieli jednak ja się do nich nie zaliczam. Po około 1/3 drogi nie starczyło mi już cierpliwości na tę niezwykle oryginalną historię. Nie jestem fanką literatury młodzieżowej, trójkątów miłosnych ani nierealistycznej akcji. Tak naprawdę trudno mi było kontynuować tę pozycję już po kilkunastu stronach, gdyż główna bohaterka (księżniczka) ucieka przed zaślubinami (uwaga!) w sukni ślubnej ze swoją służącą do lasu, mając tylko kilka minut przewagi, a potem w nocy rozpala ognisko. Serio. Jej przystankiem końcowym jest sąsiedni kraj, gdzie zatrzymuje się u znajomej wspomnianej służącej, gdzie pracuje w karczmie jako kelnerka (co tam goście, którzy mogą ją rozpoznać). Po prostu miszczyni ucieczek.


Roberto Saviano "Zero, zero, zero. Jak kokaina rządzi światem"
Z tą pozycję było trochę inaczej, gdyż zrezygnowałam z niej ze względu na bardzo barwne opisy okrucieństwa (oraz trochę nudny sposób prowadzenia narracji). Kokainą nigdy zainteresowana nie byłam, jednak zawsze wiedziałam, że narkotyki są po prostu trucizną. Jednak nie podejrzewałam jak cały ten światek jest okropny, okrutny i wyniszczający. Szczerze uważam, że jeśli kogoś to interesuje to powinien sięgnąć po tę pozycję, gdyż narkotyki to nie zabawa, a wspierania tego biznesu w jakikolwiek sposób przyczynia się do śmierci wielu ludzi.

*****

Jak na razie to na tyle :). Nie zamierzam na tę chwilę kontynuować żadnej z tych pozycji, jednak nigdy nie wiadomo. Naprawdę trudno mi się całkowicie zniechęcić, zawsze mam nadzieję, w końcu komuś te książki musiały się podobać, prawda :P? 
Swoją drogą zawsze ciekawią mnie zróżnicowane opinie - czy to nie jest niesamowite, że każdy z nas, dzięki różnym doświadczeniom, spojrzeniom na świat i poglądom, zupełnie inaczej odbiera (w tym przypadku) literaturę niż my sami? 

Wspaniałej Wielkanocy,
Patsy.

niedziela, 9 kwietnia 2017

Stosik 1/2017


Muszę przyznać, że jestem z siebie dumna (ale też trochę zaniepokojona), gdyż w ostatnich miesiącach zapanowałam nad moim zwyczajem częstego kupowania książek. Z kilku powodów (a przynajmniej tak się domyślam) na tym polu, zapanował u mnie rozsądek. Wiem, straszne o.O. Okazuje się, że po pierwsze podróże są świetną motywacją, po drugie masa lektur obowiązkowych (ahhh studia!), biblioteka oraz ebooki jakoś zapełniają mi czas, a po trzecie jednym z moich czytelniczych postanowień noworocznych było zmniejszenie nieprzeczytanych przeze mnie pozycji z mojego regału do ok. 10-12. Jednak ostatnio czuję w sobie wzbierającą chęć przygarnięcia nowych książek, więc zobaczymy jak kolejny stosik się potoczy ;). Przejdźmy do rzeczy!


1. Brian Staveley "Ostatnia więź"
Niedawna premiera, już zrecenzowana na moim blogu. Jest to ostatnia część trylogii "Nieciosanego tronu" - jednej z najlepszych serii fantasy jaką miałam przyjemność czytać :D.

2. Sebastian De Castell "Traitor's Blade"
Wiele dobrego słyszałam o tej serii, mianowicie że jest to połączenie "Kłamstw Locke'a Lamory" oraz "Trzech muszkieterów" (a obie te pozycje bardzo lubię!). Zobaczymy, ale jestem dobrej myśli.
Książkę tę zakupiłam przez bookdepository.


3. Dr. Michael Gregor, Gene Stone "Jak nie umrzeć przedwcześnie"
Również i o tej pozycji słyszałam wiele dobrego. Jak dotąd przeczytałam kilka rozdziałów i bardzo mi się podobały - są ciekawe i pełne informacji (popartych badaniami, a to wszystko w obszernej bibliografii). Jeśli kogoś interesuje temat odżywiania, to polecam :).

4. Yuval Noah Harari "Od zwierząt do bogów"
I tą książką zainteresowałam się dzięki poleceniom. Pozycja ta (z tego co rozumiem) przedstawia historię homo sapiens sapiens, czyli człowieka oczywiście ;). Jest to ciekawy temat, który (mam nadzieję) kryje wiele ciekawostek oraz interesujących spostrzeżeń.


5. Renee Ahdieh "Gniew i świt"
Niedawno wspominałam o tej pozycji w unhaulu oraz podsumowaniu czytelniczym marca. Niestety się zawiodłam. Nie była to tragiczna lektura, jednak zdecydowanie nie spełniła moich oczekiwań :/.

6. Charles Dickens "Great Expectations"
Charles Dickens to autor,  po którego czas w końcu sięgnąć (ekhem jak dotąd przeczytałam tylko "Opowieść wigilijną"...). Jednocześnie stwierdziłam, że z chęcią poznam jego autentyczny język. Zobaczymy, mam nadzieję, że się nie zawiodę, gdyż z angielskimi pisarzami XIX wieku różnie u mnie bywa ;).

*****

Naprawdę mało tego (jak na moje standardy), trzeba się będzie w kolejnym miesiącach bardziej postarać (chociaż może lepiej dla mojego portfela, gdybym utrzymała takie tempo :P), zwłaszcza, że nadchodzi dzień książki, a z nim promocje...

Miłego czytania i słonecznego tygodnia,
Patsy.

niedziela, 2 kwietnia 2017

Przeczytane, a niezrecenzowane: marzec 2017 ("Gniew i świt", Vi Keeland, Marissa Meyer, lit. węgierska...)



Patrząc na oceny w tym miesiącu, muszę przyznać, że było dość średnio. Ciekawie, trochę inaczej (ahh ta węgierska literatura), momentami ekscytująco (Brian Staveley - dzięki wielkie) oraz wzruszająco ("Cud chłopak"), ale poza tym niezbyt wspaniale. Tak czy inaczej, przeczytałam w tym miesiącu dwanaście pozycji, z czego jestem zadowolona ;D. Bardzo miłym, literackim wydarzeniem miesiąca, było dla mnie spotkanie z Małgorzatą Musierowicz (jedną z moich ulubionych polskich pisarek) podczas Targów Książki w Poznaniu!



Brian Staveley "Boski ogień" 8.5/10
Swoim zachwytom dałam już upust w recenzji "Ostatniej więzi", czyli ostatnim tomie tej trylogii (link na dole postu). Mimo, iż ten tom podobał mi się stosunkowo najmniej to i tak był świetny. Akcja, bohaterowie, świat, fabuła, wszystko na najwyższym poziomie. Jedynym małym cierniem w oku była postać Adare i jej decyzje, jednak rozwój wszystkich bohaterów jest fantastyczny, więc jakoś przetrwałam ;D. 


R. J. Palacio "Cud chłopak" 8.5/10
Cóż za piękna opowieść! Słyszałam o tej pozycji wiele dobrego, więc nie opierałam się długo bibliotecznej okazji. "Cud chłopak" to wspaniała książka o chłopcu, który wygląda trochę inaczej niż większość z nas, o tym jak sobie z tym radzi, oraz jak jego postawa i nastawienie wpływa na innych ludzi. Są w tej pozycji trudne momenty, zważywszy na brutalny świat dzieci, których chęć przypodobania się rówieśnikom często jest okupiona okrucieństwem względem tych bardziej się wyróżniających. Jednak przede wszystkim jest to piękna opowieść o serdeczności oraz o nadziei jaką możemy pokładać w drugim człowieku.


Marissa Meyer "Stars Above" 6.5/10
Jako, że nie jestem wielką fanką opowiadań nie miałam zbyt dużych oczekiwań względem tej pozycji. Niektóre podobały mi się bardziej, inne mniej. Myślę, że jest to ciekawy, jednak nieobowiązkowy dodatek dla fanów serii. 


Renee Ahdieh "Gniew i świt" 5/10
Cóż za rozczarowanie! Ostatnimi czasy dość rzadko i raczej wybiórczo sięgam po literaturę młodzieżową, jednak tyle dobrego słyszałam o tej pozycji, że postanowiłam się skusić. Niestety zawiodłam się :c. Oto kilka powodów: 
1. Jest to raczej młodzieżowy romans, a nie fantasy.
2. Budowa świata jest co najwyżej średnia. Mimo, że to co zostało nam ukazane jest interesujące i klimatyczne, to tak naprawdę kończąc tę lekturę nie za dużo o tym świecie wiemy. Czy to jest jedyny kraj? Co z magią (system magiczny nie został zupełnie wytłumaczony)?
3. Zakończenie nie zmotywowało mnie, aby sięgnąć po kolejną część (jest to dylogia).
4. Fabuła była dość płaska. Tylko tępo czytania (wielkie marginesy) tak naprawdę podtrzymywało moje zainteresowanie.
5.Wytłumaczenie czynów (klątwa), czyli zabijanie żon, było dla mnie dość absurdalne. Bez problemu mogłam wymyślić kilka innych, bardziej sensownych rozwiązań. Przez co nie było to przekonywujące.
6. Zakochiwanie się w kimś kto zabił twoją najlepszą przyjaciółkę, jest trochę niegrzeczne i obleśne moim zdaniem.
7. Oczekiwałam też o wiele więcej historii, przez to, że pozycja ta jest mocno inspirowana "Baśniami z tysiąca i jednej nocy" (przynajmniej jako taka jest promowana)

Jednak ta pozycja nie była beznadziejna :P. Bohaterowie nie byli tacy źli, podobała mi się inna kultura oraz to, że lekturę tę czytała się szybko i łatwo.



Vi Keeland "Gracz" 6/10
Vi Keeland "MMA. Walka" 5/10

Te okładki o.O! Aż moje biedne, literackie serce krwawi. Po ciężkiej literaturze miałam ochotę na jakieś przyjemne i lekkie cuś. Pozycje te jednak niespecjalnie mnie powaliły. Nie zrozumcie mnie źle, nie oczekiwałam wspaniałości ;P. "Gracz" nie był taki zły, fabuła poza romansem była całkiem interesująca, a postacie ciekawe. W przypadku "Walki" jednak, historia bohaterów po prostu do mnie nie przemówiła. Jeśli ktoś ma ochotę na coś lekkiego i nie ma wielkich oczekiwań, to myślę, że się nie zawiedzie ;).


Joseph Murphy "Potęga podświadomości" 5/10
Jak w przypadku wszystkich książek tego typu, moje nastawienie było dość otwarte. Pozycja ta nie była zła, momentami nawet interesująca, jednak nie mogłam zignorować momentów, w których autor przytaczał pojedyncze cytaty z Pisma Świętego i pisał, że powinny być one interpretowane w "ten sposób". Nie drażniło mnie to ze względów religijnych, tylko po prostu nie lubię, kiedy ktoś z góry narzuca mi jakąś interpretację ;P. Myślę, że lektura ta może być dobrą inspiracją, jeśli takowej się szuka, jednak w moim przypadku żadnych cudów nie zdziałała. Ale zobaczymy, gdyż podświadomość jest dla mnie tematem aktualnym i interesującym.


Miklós Radnóti "Spienione niebo" 6/10
Po poezję sięgam bardzo rzadko, niestety zazwyczaj nie przemawia ona do mnie, tak jak potrafi to proza. Może jest to spowodowane programem nauczania, albo może po prostu nie trafiłam jeszcze na rodzaj poezji, która potrafi do mnie trafić. "Spienione niebo" to interesujący, a zarazem trudny zbiór wierszy (ponoć również wspaniały pod względem kunsztu, jednak oryginału, jeszcze, nie jestem w stanie przeczytać). Autor pisał go w trakcie marszu śmierci (jego dziadek był Żydem), którego nie przeżył, a ten ostatni tomik znaleziono w jego płaszczu, w zbiorowym grobie. Jednak co jest zadziwiające, Radnóti, nie skupia się jedynie na czekającej go śmierci, docenia przyrodę, wspomina miłość do żony oraz zastanawia się nad konsekwencjami wojny. "Spienione niebo" to poruszająca i prowokująca do myślenia lektura.


Mihály Babits "Księga Jonasza" 4/10
Ten króciutki poemat, inspirowany historią biblijną, niespecjalnie do mnie przemówił. Autor próbując jakoś rozliczyć się z życiem oraz nadchodzącą śmiercią (był śmiertelnie chory), wykorzystał historię Jonasza, jako oparcie dla swoich przemyśleń. Niestety, niespecjalnie mnie one poruszyły. 



Géza Ottlik "Szkoła na granicy" 5/10
Jak ja się wynudziłam podczas tej lektury! Serio, jak długo można czytać o niesnaskach młodych kadetów -.-. Jakoś jednak przez tę pozycję przebrnęłam. Nie była ona niczym fantastycznym, a jednocześnie kompletnie tragiczna również nie była. Łatwo ją więc ocenić jako średnią. Myślę, że mogłaby się ona spodobać osobom zainteresowanym kreowaniem kadeta i żołnierza idealnego, jednak ja do takiego grona się nie zaliczam. 


Tibor Cseres "Zimne dni" 4/10
Pozycja ta porusza trudny temat, jakim jest masakra ludności serbskiej oraz żydowskiej, dokonanej przez armię węgierską podczas II wojny światowej, w Nowym Sadzie. Uważam, że książki takie są bardzo ważne, gdyż prezentują tematy trudne i często pomijane. Jednakże sama prezentacja tego wydarzenia nie przypadła mi do gustu. Narracja była chaotyczna, co myślę, że momentami przytłumiało ważny przekaz autora. Trudno mi polecić tę pozycję, gdyż mi się po prostu nie podobała, jednak temat, który porusza, sprawia, że trudno ją zignorować.

*****

Książka, którą przeczytałam, i zrecenzowałam to:Brian Staveley "Ostatnia więź" 9/10

Miłego tygodnia,
Patsy.