piątek, 16 listopada 2012

Licia Troisi "Wojny Świata Wynurzonego. Tom II. Dwie wojowniczki" ("La guerre del Mondo Emerso. II Le due guerriere")


Wydawnictwo: Videograf II
Tłumaczenie: Zuzanna Umer
Data wydania: 10 października 2008r.
Ilość stron: 408
Tom w serii: 2

Elementy fantastyczne: tak

Po przeczytaniu części pierwszej, wiedziałam, że prędzej czy później znów wrócę do Świata Wynurzonego, którego kreacja bardzo przypadła mi do gustu. Już od dawna ograniczam sięganie po "typowe" książki młodzieżowego fantasy. Szukam raczej tych, w których autor sam tworzy świat, dzięki czemu możemy urozmaicać naszą wyobraźnię. Właśnie z tego powodu tak bardzo seria ta przypadła mi do gustu. Licia Troisi, nie dość, że wydała swoje dzieła przed wielką popularnością tego gatunku, na dodatek stworzyła coś wartościowego, za co z dużą przyjemnością sięgam.

Po tym jak Dubhe ucieka razem z czarodziejem Lonerinem z Sekty Zabójców, staje przed kolejną misją - odnalezienie antidotum na klątwę nałożoną na nią. W tym celu wyrusza za granice Świata Wynurzonego do Nieznanych Krain, w celu odnalezienia potężnego czarodzieja Sennara, który jednak po śmierci ukochanej zrezygnował z bezpośredniego kontaktu ze światem zewnętrznym. W pościg za nią wyrusza Rekla, zagorzała członkini kultu krwawego boga Thenaara, której zadaniem jest doprowadzenie Dubhe przed jego oblicze. W tym samym czasie Sekta szuka nowego ciała dla Tyrana. Jedynym kandydatem jest wnuk Sennara i Nihal. Jednak na szczęście dla Sana czuwa nad nim również gnom Ido, który za wszelką cenę chce chronić chłopca. 
Świat Wynurzony znów zmierza ku sytuacji kryzysowej. Jedynym ratunkiem dla niego jest zjednoczenie przeciwko tyranii, nie wiadomo jednak, czy wszyscy są na nie gotowe...

Już w pierwszej części można było zauważyć jak niespotykana więź łączyła Dubhe z Sarnkiem, jej Mistrzem. Przez wszystkie trudy jakie przeszła oraz bezpieczeństwo jakie po nich zapewnił jej nowy opiekun, była to więź bardzo silna i wyjątkowa. Po jego śmierci dziewczyna nie ufała już nikomu, poniekąd sama obwiniała się za śmierć Sarnka. Kiedy jej dotychczasowe nastawienie napotyka na miłego, optymistycznego i ambitnego Lonerina, Dubhe przeżywa swego rodzaju szok. Na początku próbuje w imię swojej zasady wzbraniać się przed emocjonalnym zaangażowaniem, jednak z czasem zamiast po prostu zaakceptować ich relację, ona poddaje się wyobrażeniom czarodzieja oraz sama przekształca swoje uczucia widząc w Lonerinie Mistrza, a tym samym kolejną szansę na jego powrót. Podoba mi się to głębsze spojrzenie autorki na konsekwencje problemów i doświadczeń z dzieciństwa. Jest to dobra odskocznia od większości płytkich fantastycznych romansideł.

Do gustu przypadła mi również kilku biegunowość akcji. Jesteśmy świadkami nie tylko podróży Dubhe i czarodzieja, tropiącej ich Rekli oraz jej towarzysza ale również poszukiwań Ida, relacji miedzy Tyranem i przewodniczącym Sekty Yesholem oraz wewnętrznym rozterkom podczas misji dwóch Zabójców poszukujących Sana. Mimo dużej rozpiętości akcji, ani przez chwilę, nie miałam uczucia zagubienia, czy chęci przewrócenia sobie stron w celu przypomnienia sobie czegoś. Dla mnie ten zabieg jest dużą zaletą, gdyż pozwala nam na więcej przeżyć, emocji oraz ciekawych urozmaiceń i spostrzeżeń. Ciekawym aspektem jest to, że mimo tytułu, opisu jak i głównego tematu książki, nie można stuprocentowo określić kto jest głównym bohaterem, albo kto pełni najbardziej istotną rolę, myślę że jest to dość rzadkie posunięcie w literaturze popularnej.

O "Dwóch wojowniczkach" można naprawdę dużo dobrego powiedzieć. Myślę, jednak że najważniejsza jest jej wyjątkowość jak i wartość treści, dzięki czemu jest to pozycja z pewnością warta uwagi. Na pewno spodoba się fanom fantastyki, polecałabym ją również osobom, które na co dzień, sięgają po schematyczne fantastyczne romansidła, aby dały swojej wyobraźni większe pole do popisu.

Moja ocena: 8,5/10

Pozdrawiam, Patsy!

wtorek, 13 listopada 2012

Rozwiązanie konkursu!


"A jeśli ciernie" wędrują do Karoliny :D
Gratuluję!
Wiadomość już została wysłana, więc czekam na odpowiedź.
Buziaki, Patsy.

czwartek, 1 listopada 2012

Richelle Mead "Kroniki Krwi" ("Bloodlines") + przypomnienie


Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Tłumaczenie: Monika Gajdzińska
Data wydania: 5 września 2012r.
Ilość stron: 416
Tom w serii: 1

Elementy fantastyczne: tak.

Muszę przyznać, że ze zniecierpliwieniem czekałam na wydanie tej pozycji. Kiedy ogarnęła mnie melancholia po skończeniu serii "Akademia Wampirów", perspektywa ponownego spotkania z twórczością Richelle Mead, była dla mnie niczym ukojenie, miód na zbolałe czytelnicze serce. Dziwne było to, iż nawet trzymanie w ręku tej książki, jako już mojej, było wyśmienitym uczuciem, a "na dodatek" "Kroniki Krwi" same w sobie  okazały się bardzo dobrą lekturą, którą przy wspomnianym wyżej procesie mogę nazwać wisienką na torcie.

Sydney ma kolejną misję.Tym razem jest jednym z ochroniarzy księżniczki Jill Dragomir, która przez swoje pokrewieństwo z królową, narażona jest na wiele niebezpieczeństw. Docelowym miejscem okazuje się szkoła dla zwykłych ludzi w Palm Springs w Kalifornii. Dzięki małej ilości mieszkających w tych nasłonecznionych rejonach morojów, jest to doskonałe miejsce do ukrycia się. Dziewczynom towarzyszy wyszkolony obronnie dampir Eddie oraz wampir Adrian Iwaszkow. 
Po początkowej naturalnej dezorientacji, Sydney zauważa, że w szkole dzieje się coś dziwnego... Tatuaże, które są modne wśród uczniów, mogą mieć magiczne powiązania, a dziewczyna nie wie jak to udowodnić. Na dodatek Jill niechętnie poddaje się nowej sytuacji, w której to jej wolność jest ograniczana. A sama Sydney wychowana w niechęci do wampirów, cały czas czuje się niekomfortowo, przez co jej misja jest znacznie utrudniona.

Przy tej lekturze największą radość czerpałam po prostu z tego, że na nowo mogę zagłębić się w świat morojów, dampirów i alchemików, tak świetnie wykreowany już w "Akademii Wampirów". Richelle Mead stworzyła obraz, w którym w sposób naturalny i jednocześnie skryty żyją stworzenia fantastyczne o nieodpartym charakterze ludzkim (sprawa strzyg jest niewielkim ewenementem). Przy dzisiejszym ciągłym natłoku nowych książek typu romans paranormalny, czy innych serii o tematyce młodzieżowo-fantastycznej, dobrze mieć "sprawdzonego" autora, po którego książki sięgając, wiem czego oczekiwać. Podczas tej lektury relaksowałam się, dzięki nieskomplikowanej treści, ale również mogłam sobie pozwolić na poniesienie się emocjom, w momentach kiedy akcja nabierała tempa, czy nowe ciekawe fakty właśnie zostawały ujawniane.

Dużą zaletą dla fanów "Akademii Wampirów" jest fakt, że Richelle Mead nie stworzyła kompletnie nowej serii. "Kroniki Krwi" są następstwem tego cyklu, dzięki czemu nadal odbijają się echa działań Wasylissy, Rose oraz Dymitra, również wszystkie postacie, mieliśmy okazję poznać już wcześniej. W poprzednich recenzjach również wspominałam, że postacie stworzone przez autorkę są dobrze dopracowane. Każda z nich znacznie różni się od siebie, ma wiele cech charakterystycznych, indywidualnych  przez co zawsze pozostaje miejsce na zaskoczenie czytelnika. Również w sferze samej akcji autorka jak zwykle zostawia kilka niespodzianek, na które, można nie wpaść przed ich rozwiązaniem, choć przyznam, że kilka z nich jest dość prostych do przewidzenia.

Uważam, że "Kroniki Krwi" są dużą przyjemnością dla osób, które z bólem w sercu kończyły "Ostatnie Poświęcenie". Zwłaszcza, że książka ta, jak zwykle u Richelle Mead, jest na wysokim poziomie. Również na pewno spodoba się ona czytelnikom lubującym się w sferze fantastyki, którzy nawet nie mieli jeszcze do czynienia z tą autorką. Jest to dobra książka na poznanie nowej pisarskiej sympatii :-).

Buziaki, Patsy.

*****
Przypominam o trwającym do soboty konkursie! Do wygrania "A jeśli ciernie" V.C. Andrews :D