poniedziałek, 26 października 2015

Najbardziej wyczekiwane zapowiedzi! 2/15

Tak się złożyło, że jesień obrodziła w wiele wyczekiwanych przeze mnie książek! Post o zapowiedziach opublikowałam we wrześniu (link), a tu proszę, kolejne pozycje wychodzą na polskim rynku, z czego nie sposób się nie cieszyć :D. 
Oto najbardziej wyczekiwane przeze mnie zapowiedzi:

Jane Austen "Emma" 4.11
Jest to jedyna książka autorki, jakiej nie posiadam. Najwyraźniej, nieświadomie, czekałam na wydanie w prześlicznej serii wydawnictwa Świat Książki! Nie wiem, czy "Emmę" kupię od razu, jednak wiem, że nastąpi to niedługo :)!

Błyskotliwa komedia omyłek, której przedmiotem jest gra pozorów i iluzje, jakich dostarcza nam w nadmiarze nasz egoizm i zadufanie. W samym zaś środku intrygi stoi niezwykła bohaterka, pełna życia i wigoru, urocza, nieznośna i apodyktyczna Emma.



Małgorzata Musierowicz "Feblik" 6.11
Kolejna część (21) mojej ukochanej Jeżycjady! Dla mnie lektura obowiązkowa :).

Feblik  to ciąg dalszy bestsellerowej Wnuczki do orzechów. Akcja przebiega w czasie tych samych kilku upalnych dni sierpniowych, a dotyczy przełomu w życiu Ignacego Grzegorza. 
Humor, dobra energia, radość życia i ciepło – znajome postacie i zaskakujące wydarzenia! – jednym słowem: Jeżycjada! 



Marie Rutkoskie "Niezwyciężona. Tom 1. Pojedynek" 18.11
Zobaczenie tej książki w zapowiedziach było dla mnie przemiłą i ogromną niespodzianką! Dużo dobrego słyszałam o tej trylogii (dostępne są już dwa tomy) i planowałam sięgnąć po oryginał. Jestem bardzo podekscytowana lekturą i mam nadzieję, że moje oczekiwania nie okażą się za wysokie :D!

Nigdy nie mieli być razem. 17-letnia Kestrel, córka generała, prowadzi ekstrawaganckie życie i cieszy się wieloma przywilejami. Arin nie ma nic poza koszulą na grzbiecie. Kestrel jednak, pod wpływem impulsu, podejmuje decyzję, która nieodwołalnie związuje ich ze sobą. Chociaż oboje próbują z tym walczyć, nie mogą nic poradzić na to, że rodzi się między nimi miłość. W imię bycia razem muszą zdradzić swoich ludzi… a w imię lojalności krajowi                                          muszą zdradzić siebie nawzajem.

To wszystkie zapowiedzi, o których wiem oraz, na które jestem podekscytowana! Do końca roku jeszcze ponad dwa miesiące, więc nadzieja na kilka ekscytujących lektur jest jeszcze bardzo realna :).

Miłego tygodnia, Patsy!

poniedziałek, 19 października 2015

Richelle Mead "Kroniki krwi 5. Srebrne cienie" ("Silver Shadows")


Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Tłumaczenie: Monika Gajdzińska
Data wydania: 14 października 2015r.
Ilość stron: 368
Tom w serii: 5

Nie zdawałam sobie sprawy z tego jak bardzo tęsknię za światem Akademii Wampirów oraz bohaterami stworzonymi przez Richelle Mead, do momentu, w którym zaczęłam czytać "Srebrne cienie". Z pewnością większość z nas zna to uczucie, które towarzyszy czytaniu dłuższych serii książek - miłe powitanie, wrażenie jakbyśmy wcale tego świata nie opuszczali oraz swego rodzaju komfort powrotu do czegoś tak dobrze nam znanego... Dla mnie książki Richelle Mead stały się właśnie czymś takim. 

Opis:
Sydney podjęła decyzję, by ufać swojemu sercu i intuicji, a nie naukom wpajanym od dziecka przez alchemików. Jednak zapłaciła za to najwyższą możliwą cenę. Gdy zwierzchnicy odkryli prawdę o jej uczuciach, najgorszy scenariusz stał się nieunikniony. Odizolowana od świata, oddzielona od rodziny, przyjaciół oraz ukochanego mężczyzny będzie musiała podjąć walkę o tożsamość. Pozostanie wierną własnym ideałom okaże się jednak szalenie trudne w otoczeniu, gdzie z trudem można odróżnić wrogów od tych, którym warto zaufać, a przetrwanie każdego dnia jest wyzwaniem. Sydney wierzy, że przyjaciele zdołają ją ocalić. Ale czy pomoc nadejdzie w porę?

"Srebrne cienie" w żadnym stopniu mnie nie zawiodły. Muszę nawet przyznać, że była to jedna z lepszych książek serii "Kroniki krwi", która jest niejako kontynuacją mojej ukochanej "Akademii Wampirów". Nie wszystkich bohaterów polubiłam, jednak na szczęście, stało się to dzięki ich świetnemu wykreowaniu. Dojrzewanie oraz zachowanie bohaterów, a także bardzo dobre przedstawienie związków i relacji międzyludzkich to już chleb powszedni w tych książkach, jednak nie jest to wystarczający powód, żeby o nich nie wspomnieć ;).

Kolejnym, już stałym, atutem, który nie sposób pominąć, jest świetna akcja. Mało jaka książka, trzyma mnie w napięciu tak jak te wychodzące spod pióra Richelle Mead. Nie wiem dokładnie jak autorka to robi, ale znakomicie udaje jej się zaangażować czytelnika, z łatwością grając na jego wrażliwych emocjach. Często wykorzystywanym przez nią zabiegiem są zwroty akcji, które dosłownie przyprawiają o szybsze bicie serca oraz mini zawały kategorii czytelniczej.

Tak jak i w przypadku poprzednich tomów, miałam kilka zastrzeżeń, jednak nie miały one zbyt dużego wpływu na ogólne wrażenie. Świat wykreowany przez Richelle Mead rządzi się swoimi własnymi regułami oraz hierarchią. Relacje między "gatunkami" (morojami, dampirami itd.) bardzo mnie irytują, jednak już dawno pogodziłam się z tym sposobem prowadzenia akcji. Co odrobinkę mnie rozczarowało, to zakończenie (a przynajmniej jego część), którego z łatwością można się było spodziewać, jeśli ma się już na kocie kilka książek autorki.

"Srebrne cienie" uważam za pozycję bardzo udaną. Autorka i tym razem nie zawodzi, zostawiając czytelnika ze (satysfakcjonująco) zszarganymi nerwami oraz jednoczesną ekscytacją oraz smutkiem na myśl, że przed nami ostatni tom serii "Kronik krwi", po który z pewnością sięgnę!

Moja ocena: 8,5/10

Recenzje wcześniejszych tomów serii "Kroniki krwi" (niejako kontynuacji "Akademii Wampirów")
1. "Kroniki krwi"
2. "Złota lilia"
3. "Magia indygo"
4. "Serce w płomieniach"

Miłego tygodnia, Patsy :)

poniedziałek, 12 października 2015

Przereklamowane książki

Chacun ses goûts. Każdy ma swój gust - ostrzegam, to myśl przewodnia dzisiejszego posta ;)
Hit, besteseller etc., a ja z trudnością przewracam strony i powstrzymuję się od rzucenia książką o ścianę (nigdy bym tego nie zrobiła - co najwyżej stanowczo odłożyła na bok). Nie wiem, jak Wy, ale ja doświadczyłam tego wielokrotnie.
Takie sytuacje często prowokują mnie do rozmyślań; czy to oczekiwania, czy może posiadam jakiś wielce wyszukany gust, czy może raczej jest on po prostu niecodzienny itd. Oczywiście nie jest to moje zmartwienie, raczej traktuje moje upodobania, jako ciekawy obiekt obserwacji. Ciekawostką są dla mnie również momenty, kiedy książka, która podbija moje serce, nie wznosi się na wyżyny list innych czytelników, ale o tym może innym razem.
Tak czy siak, chciałabym się podzielić z Wami, moim zdaniem, najbardziej przereklamowanymi książkami, które jednocześnie (zdaję sobie z tego doskonale sprawę) prawdopodnie należą do Waszych ulubieńców.

Oto kilka przykładów:


John Green "Gwiazd naszych wina"
Nikomu tej książki przedstawiać nie muszę. Okrzyknięta niesamowitą, wyjątkową, zaskakującą, dla mnie zdecydowanie taka się nie okazała. Nie była zła, ale chyba nie o to w bestsellerach chodzi. Bohaterowie, fabuła, czy nawet samo zakończenie, zbytnio mnie nie poruszyły. Nie rozumiem też, dlaczego książkę tę uważa się za tak oryginalną. Na myśl przychodzi mi od razu "Zanim umrę" -recenzja-  które spodobało mi się o wiele, wiele bardziej i szczerzę tę książkę polecam.





F. Scott Fitzgerald "Wielki Gatsby"
Osławiona z powodu filmu, którego nota bene nie oglądałam, przykuła moją uwagę kilka lat temu. Ta pozycja po prostu nie wpasowała się w moje gusta. Była nudna, nieciekawa, przez co musiałam się przymuszać do jej dokończenia. 


Brandon Sanderson "Droga królów"
Rozwleczone tomisko. Jest to pierwsze określenie, jakie przychodzi mi do głowy na myśl o tej książce. O autorze słyszę zewsząd same dobre rzeczy, jego dzieła podbijają listy bestsellerów, jak i serca czytelników. Ale nie moje. Naprawdę wierzę, że gdyby autor bardziej skondensował tę pozycję, przypadłaby mi ona do gustu. Gdyż z łatwością mogę zachwalać szczegółowo i ciekawie stworzony przez niego świat, zwłaszcza system magiczny. Planuję też sięgnąć po inną książkę autora - "Z mgły zrodzony".




George R. R. Martin "Gra o tron"
W porównaniu z chociażby wyżej wymienionym Brandonem Sandersonem, książka ta wypada gorzej. W tej pozycji nie znalazłam nic co by podbiło moje serce, była to dość nudna pozycja, z ciekawym potencjałem, który dobrze wykorzystano w serialu. Przez tę dość męczącą lekturę, przerwałam przygodę z papierowym światem Westeros na tym tomie.




Veronica Roth "Zbuntowana" i "Wierna"
Pierwszy tom, może nie podbił mojego serca, ale był całkiem rozrywkowy. Drugi już z lekka mnie nudził i miejscami irytował, ale trzeci... Trzeci to już był kosmos. Absurd na absurdzie. Co ciekawe naprawdę dużo osób jest zdania, że "Wierna" Veronice Roth się zwyczajnie nie udała. Uważam, że na rynku znajduje się wiele znacznie lepszych dystopijnych pozycji - chociażby "Igrzyska Śmierci".




Jeszcze raz zaznaczam, że zdaję sobie sprawę z tego, że wyżej wymienione książki mają swoich fanów, i bardzo się z tego cieszę! Uwielbiam czytać, i sprawia mi radość świadomość, że pozycje, które dla mnie okazały się nudne/jałowe/wnerwiające, komuś się spodobały i spełniły swoją misję umilenia czytelnikowi czasu :).

Temat przereklamowanych, czy rozczarowujących książek poruszałam już kilkakrotnie (z pewnością w przyszłyści też to nastąpi ;) m.in. w:

TAG: Niepopularne opinie
Klasyczne rozczarowania, czyli o klasykach które nie przypadły mi do gustu
Książkowe ROZCZAROWANIA 2014 roku POOKI

Miłego tygodnia, Patsy!

poniedziałek, 5 października 2015

Przeczytane, a niezrecenzowane - wrzesień 2015 (Philippa Gregory, Jakub Ćwiek, E.A. Poe. "Falling Kingdoms", Pilipiuk...)

Wrzesień okazał się bardzo przyjemnym czytelniczo miesiącem. Przeczytałam jedenaście książek, z czego aż pięć zostało napisane przez polskich pisarzy, co statystycznie nie zdarza mi się często :). W dodatku dziewięć książek zostało wypożyczonych z biblioteki, którą od kilku miesięcy odwiedzam regularnie.


Philippa Gregory "Uwięziona królowa" 7/10
Autorka ta, z pewnością będzie się często pojawiać an blogu. Jej portrety bohaterów, wciągająca akcja, historyczne realia - wszystko te elementy są na najwyższym poziomie, i w żadnym wypadku nie dziwię się jej sławie. Ta pozycja opowiada o losach Marii Stuart oraz hrabiny Shrewsbury Bess, których losy łączą się podczas niewoli królowej Szkotóww Anglii. Tak jak w przypadku "Wiecznej księżniczki" do gustu nie przypadła mi postać władczyni (zdecydowanie byśmy się nie polubiły) oraz wydarzenia historyczne i polityka Elżbiety, jednak zdaję sobie sprawę z tego, że oba te elementy nie są zależne od autorki.

Renata Czarnecka "Księżna Mediolanu" 5,5/10
Książka ta, jak pozycje Philippy Gregory, zalicza się do fikcji historycznej i nie byłam w stanie powstrzymać się od porównywania twórczości obu autorek. Niestety, muszę przyznać, że nasza rodaczka wypada na tym tle blado. Renata Czarnecka wybrała postać niezwykle ciekawą - Izabelę Aragońską, matkę królowej Bony, żyjącą w niezwykle chaotycznym XV i XVI wieku, w podzielonej na księstwa Italii. Mimo obiecujących podstaw, sztuczne wypowiedzi, niezrównoważona akcja, niewiarygodne zbiegi okoliczności i jednowymiarowe postacie, sprawiły, że książka ta nie przypadła mi specjalnie do gustu.


Jakub Ćwiek
"Kłamca 2. Bóg marnotrawny" 7/10
"Kłamca 2,5. Machinomachia" 6,5/10
"Kłamca 3. Ochłap sztandaru" 5/10
Po rozczarowaniu spowodowanym pierwszą częścią, nie byłam zainteresowana kontynowaniem serii, jednak kiedy dostrzegłam ją w bibliotece nie miałam żadnych oporów, żeby po nią siegnąć. Była to dobra decyzja (przynajmniej częściowo). Część druga z pewnością należy do moich ulubionych - akcja była wciągająca i dała mi nadzieję na przyjemnie spędzonie czasu z kontynuacją. Opowiadania, czyli tom 2,5 był udany, jednak już nie spodobał mi się tak jak poprzedni, a już z kolei trzeci to było dla mnie kolejne wielkie rozczarowanie - akcja okazała się rozwleczonym wstępem, a zakończenie beznadzieją. W związku z tym nie planuję na tę chwilę kontynuować tej serii.


Edgar Allan Poe "Opowieści niesamowite" 5,5/10
Książka ta niezbyt przypadła mi do gustu. Oprócz może jednego lub dwóch opowiadań, lektura była niezwykle męcząca. Atmosfera, jaką tworzy pisarz jest z pewnością niezwykła, jednak nie wpisuje się w moje czytelnicze gusta.

Morgan Rhodes "Upadające królestwa" 7,5/10
Słyszałam wiele dobrego o tej serii, a jako wielbiciel fantasy nie mogłam opierać się zbyt długo. Niestety się rozczarowałam. W żadnym wypadku nie uznałabym książki są złą, jednak moje oczekiwania były naprawdę wysokie, a otrzymałam po prostu dobrą pozycje z gatunku fantasy. Często słyszałam również o jej zaskakujących zwrotach akcji, które muszę przyznać w większości niezwykle łatwo jest przewidzieć. Z ciekawości kontynuowałabym tę serię, gdyby była łatwiej dostępna, na tę chwilę jednak, na specjalne poszukiwania nie wyruszę.

Maria V. Snyder "Siła trucizny" 6/10
Kolejny hit, o którym słyszałam same dobre opinie, a który (prawdopodnie przez to) mnie rozczarował. Słyszałam, że ponoć pozycja ta była inspiracją Sary J. Maas do "Szklanego tronu", jednak podobieństwa, jeśli jakiekolwiek, są mało widoczne. "Siła trucizny" okazała się kolejną dobrą pozycją, niczym specjalnym, w dodatku bardzo krótkim, co jak na książki z gatunku fantasy nie jest zaletą. Jakby ktoś był zainteresoway kupnem to widziałam, że kosztuje 5zł na swiatksiazki.pl, ja swój egzemplarz zakupiłam za 13zł w księgarni Arsenał.


Stephanie Perkins "Anna i pocałunek w Paryżu" 5,5/10
Wiele dobrego słyszałam o tej pozycji, jej wyjątkowości na tle innych młodzieżowych romansów, po które sięgam bardzo rzadko. Książka ta nie okazała się niczym specjalnym, a główna bohaterka była niezwykle dziecinna i irytująca. Fabuła również była w miarę przeciętna, gdyby nie Paryż oraz kilka innych elementów z pewnością byłabym bardzo rozczarowana.

Andrzej Pilipiuk "Księżniczka" 6,5/10
Jest to druga część serii "Kuzynki". Są to książki wciagające, których akcja toczy się szybko, a na dodatek jest okraszona wieloma ciekawymi elementami. Nie jest to może arcydzieło, ale z pewnością sięgnę po kolejną część. 

Carole Nelson Douglas "Dobranoc, Panie Holmes" 5/10
Jako miłośniczka przygód Sherlocka Holmes bez większego zastanowienia, postanowiłam sięgnąć po ten biblioteczny okaz. Nigdy fanką Irene Adler nie byłam, zwłaszcza, że nie zajmuje ona zbyt dużo miejsca w oryginalnej twórczości Arthura Conan Doyla. Książka ta okazała się dosyć przeciętna, z wieloma elementami, które wyjątkowo nie przypadły mi do gustu, w szczególności próba zawrcia scenek z życia Sherlocka i Watsona, gdzie znany detektyw traci na swoich najbardziej znanych cechach. Nie jestem zainteresowana kontynuowaniem tej serii.

To na tyle :)
Miłego czytania, Patsy!