Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Erica
Tłumaczenie: Paweł Korombel
Data wydania: 23 lutego 2011r.
Ilość stron: 580
Tom w serii: 3 (ostatni)
Elementy fantastyczne: tak
Pierwsza część tej trylogii nie za bardzo przypadła mi do gustu, dlatego byłam mile zaskoczona kiedy druga okazała się naprawdę dobra. Na szczęście i zwieńczeniu tej serii niczego nie brakuje. Podtrzymuje poziom "Nieprzyjaciela Boga", nawet dostarczając nam więcej akcji. "Excalibur" różni się jednak odrobinę od swoich poprzedników, autor do książki wprowadził nowe elementy oraz zwiększył tempo wydarzeń, które na dodatek znacznie urozmaicił. Dzięki czemu mogę powiedzieć, że jest to najlepsza część trylogii.
W Brytanii nadal źle się dzieje.Kraj nadal jest narażony na najazd wroga jak i wewnętrzną nieuchronną "zarazę" - chrześcijaństwo. Upadające małżeństwo z Ginewrą sprawia, że Artur zmienia się, traci wewnętrzny spokój i ukrywa wewnętrzną dobroć, przykrywając ją maską stanowczości. Wielki druid Merlin, ratunek dla Brytanii widzi jedynie w wezwaniu bogów, nie jest to jednak ceremonia łatwa i skazana na sukces.
Tymczasem Derfel razem z Ceinwyn cieszą się ze wspólnie spędzanego czasu, napawają się sielankowym życiem póki mogą, bo pod granice Brytanii nieuchronnie zbliża się wróg, a niezjednoczone krainy mają ograniczone szanse na zwycięstwo.
W książce tej najbardziej spodobała mi się ciekawa akcja. Często zaskakujące wydarzenia, porywające losy bohaterów jak i rzadkie oraz odpowiedniej długości opisy, tworzą obraz naprawdę przyjemnej pozycji. Przy okazji mamy szansę zapoznać się z ciekawą interpretacją, wszystkim znanej, legendy o królu Arturze. I to jest najważniejsze - wizja Bernarda Cornwella, który posiłkując się źródłami historycznymi, tworzy opowieść niezmiernie interesującą z legendą jak i faktami w tle.
Wspomniałam również o nowych elementach. Tym, który rzuca się w oczy najbardziej jest zwiększona ilość elementów fantastycznych w postaci wszechobecnej magii. Dzięki czemu sama powieść nabiera bardziej oryginalnej formy - legendy. Bernard Cornwell, po dość "normalnej" drugiej części trylogii, przygotował dla nas coś bardziej wymyślnego. Wprowadzone elementy magii, mają mniej lub bardziej pośredni wpływ na samą akcję książki jak i częściowo na późniejszą historię. Uważam, że jest to bardzo ciekawe posunięcie ze strony autora.
Sama forma książki pozostaje jednak taka sama - wspomnienia Derfla, który jako duchowny w klasztorze dzieli się nimi ze swoją protektorką - królową Igraine, chcącą poznać losy, nie tak dla niej dawnej, Brytanii. Dzięki czemu mamy również drobną zapowiedź samych wydarzeń w powieści, które podsycają nasze oczekiwania.
Ciekawe zakończenie bardzo dobrze wieńczy całą trylogię. Polecam tę serię fanom legend, historii oraz ciekawych powieści z elementami magicznymi. Jednak ostrzegam, że pierwsza część nie jest zbyt porywająca ;-).
Moja ocena: 7,5/10
Buziaki, Patsy!
Mam ochotę na tę serię, a pierwsza część stoi już na półce, więc w wakacje mam nadzieję ją nadrobić.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja :)
Serię mam w planach :)
OdpowiedzUsuńJa sobie odpuszczę tego autora, już więcej nie chcę mieć z nim styczności :)
OdpowiedzUsuńNie maiłam jeszcze styczności z tym autorem,ale przyznam, że coraz bardziej kusi. ;)
OdpowiedzUsuńKiedy był boom na Cornwella miałam ochotę coś przeczytać, ale później wszystko ucichło i już nazbierało się innych pozycji, także chwilowo do mnie nie przemawia :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie! :)
Rozejrzę się za pierwszym tomem ;)
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać Monarchę i spasowałam. Nie lubię takiej fantastyki :)
OdpowiedzUsuń