niedziela, 4 czerwca 2017

Przeczytane, a niezrecenzowane: maj 2017 (Wiedźmin, "Caraval", "Przebudzenie króla", M. Valente, Schmitt...)


Maj okazał się dość chaotycznym i zabieganym miesiącem (a czerwiec nie zapowiada się lepiej ;P) - no cóż studiowanie to nie sama przyjemność ;). Udało mi się przeczytać osiem książek z czego jestem zadowolona, jednak żadna z nich nie powaliła mnie na łopatki. Czytelniczo - miesiąc ten był przyjemny jednak bez żadnych wielkich i wspaniałych odkryć, może i lepiej, gdyż trudniej panowałoby się nad życiem z nową książkową obsesją u boku ;D! 



Catherynne M. Valente "Opowieści sieroty. W ogrodzie nocy" 8/10
Jest to zdecydowanie jedna z najbardziej misternych książek jaką miałam przyjemność czytać w ostatnim czasie. Język Catherynne M. Valente oraz szkatułkowa forma powieści niesamowicie mi zaimponowały. W "Opowieściach sieroty" można dostrzec ogromny wpływ "Baśni z tysiąca i jednej nocy", jednak w tej książce jest tyle innych wpływów wszelakich kultur, że lektura ta staje się po prostu wspaniałą literacką mozaiką. Klimat jest niepowtarzalny: mroczny, niepokojący, a jednocześnie magiczny. Książka ta jest momentami mroczna (w kategoriach natury ludzkiej) oraz zawiera elementy przeznaczone raczej dla dojrzałych czytelników - w żadnym razie nie są to bajki dla dzieci. Bardzo zafascynowało mnie podejście autorki do utartych schematów w literaturze - Catherynne M. Valente inspiruje się nimi, jednak nadaje im całkowicie nową formę prowokując czytelnika do myślenia. Drugi tom czeka już na półce, i z pewnością nie będzie to moje ostatnie spotkanie z autorką.

*Ahhh czemu te okładki są takie brzydkie! Taka wspaniała zawartość naprawdę zasługuje na równie magiczną/klimatyczną/piękną oprawę, zwłaszcza, że inspiracji jest w środku aż nadto :c. 


Stephanie Garber "Caraval" 7/10
Książka ta bardzo mnie zaskoczyła i to w pozytywny sposób :). Nie jestem fanką literatury młodzieżowej, a już w szczególności zawartych w niej romansów, jednak pozycja ta zainteresowała mnie elementem cyrkowym, czyli czymś bardziej oryginalnym. Po kilku średnich recenzjach postanowiłam sama spróbować tej mieszanki, która okazała się świetną rozrywką! Nie jest to oczywiście książka idealna, i trzeba pamiętać o tym przed sięgnięciem, jednak wspaniale się sprawdza jako lekka rozrywka, która jednocześnie ma ten klimatyczny, cyrkowy efekt (trochę jak w "Cyrku nocy"). Romans też nie jest specjalnie nachalny. Myślę, że pozycja ta spodobałaby mi się bardziej gdyby nie ostatnie kilkadziesiąt (max 100) stron, gdyż były one po prostu nad wyraz dramatyczne. Z chęcią sięgnę po kolejną część :).


Maggie Stiefvater "Przebudzenie króla" 6/10
Ten cykl w końcu za mną! Hura! Niestety seria ta nie przypadła mi specjalnie do gustu. Po każdy kolejny tom sięgałam z ciekawości oraz przepełniona nadzieją, że ta część (2,3,4) będzie tą, która przekona mnie do tych książek. No cóż... Te pozycje nie są złe, w żadnym razie. Po prostu nie są dla mnie - są za dziwne i chaotyczne. Nie wspominając już o rozwleczeniu akcji (ta część już naprawdę weszła na wyżyny przeciągania akcji prowadzącej do wyczekiwanego finału). Nie żałuję lektury tej serii, uważam, że Maggie Stiefvater jest dobrą pisarką, jednak jej twórczość po prostu do mnie nie trafia.



Andrzej Sapkowski "Miecz przeznaczenia" 7/10
Kolejna część Wiedźmina za mną. Te opowiadania podobały mi się bardziej - łatwiej zaangażowałam w akcję, a postacie wydały mi się ciekawsze. Jednak, no właśnie, postacie... Naprawdę nie jestem fanką Yennefer, a relacja między Geraltem a Siri jest dla mnie niedorzeczna. Po prostu nie trafia do mnie na żadnym polu. Sam Wiedźmin i Jaskier są całkiem sympatyczni, a Oczko została moją ulubienicą (to opowiadanie, a zwłaszcza zakończenie... brak słów normalnie) - sto razy lepsze od tej całej Jennifer. Na tę chwilę robię sobie przerwę w czytaniu tej serii, jednak pewnie w lato do niej powrócę.




Éric-Emmanuel Schmitt "Sekta egoistów" 4.5/10
W ostatnich miesiącach przeczytałam kilka książek tego autora (którego nota bene bardzo lubię - a przynajmniej jego dzieła ;), jednak ta jak dotąd okazała się najsłabsza. Spodobał mi się jej zamysł oraz ciekawe elementy filozofii, jednak wykonanie nie było w moim odczuciu satysfakcjonujące. Momentami ciężko było stwierdzić dokąd zmierza akcja, a przez to gasło zainteresowanie. Książka na szczęście była krótka, więc dałam radę ;).



Péter Esterházy "Czasowniki posiłkowe serca" 2/10
Ehhh... literatura węgierska w takim wydaniu jest naprawdę niezachęcająca. Czemu sposób wyrażania się musi być tak dziwny i często obleśny? Rozumiem, że jest to zamierzone i ma swoje powody, jednak tak negatywnie wpływa to (moim zdaniem) na lekturę, że czytanie jest po prostu niewygodne i nieprzyjemne.



Ádám Bodor "Okręg Sinistra. Rozdziały pewnej powieści" 2/10
Kolejna "perełka". Naprawdę co jest z tym przerostem formy nad treścią w literaturze węgierskiej? Chyba, że po te tylko sięgam... I do tego jeszcze niezawodny element obleśności, absurdu, czy całkowitego przekręcenia wartości. Przy tak wielu użyciach elementów, to naprawdę przestaje być oryginalne i prowokujące do myślenia, a staje się po prostu męczące.


Książka, którą przeczytałam, i zrecenzowałam to:
Ross King "Leonardo i Ostatnia Wieczerza" 7/10

Miłego czytania,
Patsy.

4 komentarze: