niedziela, 18 grudnia 2016

Jessie Burton "Muza" ("Muse") recenzja

Przekład: Agnieszka Kuc
Data wydania: 11.2016
Ilość stron: 480

"Miniaturzystka" to książka, o której było głośno. Jessie Burton podbiła swoim debiutem listy bestsellerów. Muszę od razu zdradzić, że mimo iż byłam zainteresowana tą pozycją, to jakoś nigdy nie doszło do bliższego kontaktu. Postanowiłam jednak, że kolejnej okazji nie przegapię! "Muza" po prostu mnie przyciągnęła - głównie swoją zachwycającą okładką (projekt Lisy Perrin - jej strona), ale i ciekawie i oryginalnie zapowiadającą się akcją. Oczywiście zachwyty względem "Miniaturzystki" również podziałały zachęcającą. I mimo iż książka ta nie okazała się dla mnie hitem, to pozwoliła mi zrozumieć sukces jej autorki.

Opis:
Po jednej stronie płótna dziewczyna trzyma odciętą głowę swojej siostry, po drugiej − lew, który za chwilę poderwie się do zabójczego skoku... Obraz, który latem 1967 roku trafia do renomowanej galerii w Londynie, elektryzuje środowisko marszandów. Możliwe, że jest to dzieło młodego hiszpańskiego artysty z lat 30. XX wieku zaginione w trakcie wojny. Wskutek szczególnego zbiegu okoliczności stenotypistka zatrudniona w galerii, Odelle Bastien, trafia na trop fascynującej historii z Andaluzji roku 1936. Losy Harolda Schlossa, Żyda z Wiednia, który pośredniczy w sprzedaży dzieł Kokoschki, Klee i Klimta, jego pięknej żony Sary i niezwykle uzdolnionej córki Oliwii, w nieoczekiwany sposób splotą się z jej własnym. Czarnoskórej imigrantki z Trynidadu, która choć wyróżniona za debiutanckie opowiadanie, z trudem znajduje swoje miejsce w ksenofobicznym Londynie.

Ogromną zaletą tej książki jest jej dopracowane tło historyczne. Jessie Burton nie tylko przedstawia nam wydarzenia z lat poprzedzających II wojną światową w Hiszpanii, jak i Londyn późnych lat 60., dodatkowo prezentuje nam realia życia kilku warstw społecznych, a w nich również ludzi o różnym pochodzeniu, płci, czy kolorze skóry. Jest to naprawdę gruntownie i szeroko przygotowany historyczny obraz zdarzeń, o których większość z nas nie wie.

Bardzo spodobało mi się to, że Jessie Burton płynnie wplotła w fabułę wiele problemów społecznych takich jak rola kobieta, uprzedzenia oraz wolność jednostki. Zjawiska te nie były nam nachalnie przedstawiane pod takimi tytułami, tylko jako czytelnicy, mieliśmy szanse sami wczuć się w to, przez co mogą przechodzić (i przechodzili) ludzie minionych lat, a z czym niektórzy nadal się zmagają.
Autorka porusza, i to bardzo naturalnie, również takie tematy jak relacje z bliskimi, miłość oraz odnajdywanie się w nowych sytuacjach. Świetnym aspektem tej pozycji, bardzo ją urozmaicającym, jest sztuka i wieloaspektowe do niej podejście - od natchnienia, po proces twórczy jak i zmagania jakie mogą towarzyszyć podzieleniu się swoimi dziełami ze światem.

Elementami, które w największym stopniu zaważyły na moim braku ekscytacji względem tej książki jest jej tempo oraz bohaterowie, do których było mi trudno się przekonać. Epoka wybrana przez autorkę mimo, że ciekawie i dobrze przedstawiona, po prostu do mnie nie przemówiła. Niestety trudno było mi zatracić się w tej pozycji, momentami po prostu się nudziłam. Jednak kiedy akcja nabierała barw nie miałam problemu z dłuższą lekturą. Całą akcję uratowało dla mnie około sto ostatnich stron, które mnie zaskoczyły, zaintrygowały, a jednoczenie okazało się zadowalające.

"Muza" to z pewnością wyjątkowa lektura, poruszająca ważne i interesujące tematy, na świetnie zbudowanych tle historycznym. Mimo iż, trudno było mi się w nią zagłębić, to z łatwością mogę uznać tę książkę za ubogacającą i poszerzającą horyzonty. Rozumiem na czym polega sława Jessie Burton, i w przyszłości z pewnością spotkam się z nią ponownie :).

Moja ocena: 6.5/10

Miłego czytania,
Patsy.


2 komentarze: