niedziela, 8 lipca 2018

Przeczytane, a niezrecenzowane: czerwiec 2018 (Daphne du Maurier, "Cień rycerza", "The Seven Husbands of Evelyn Hugo"...)


W czerwcu udało mi się przeczytać aż dziewięć książek! Aż, zważywszy na to, że był to dość wymagający miesiąc. Ogólnie czerwiec okazał się literacko całkiem zadowalający - większość pozycji, które przeczytałam bardzo przypadło mi do gustu :). 


Taylor Jenkins Reid "The Seven Husbands of Evelyn Hugo" 8.5/10

O tej książce słyszy się same peany na zagranicznych portalach. Z twórczością Taylor Jenkins Reid spotkałam się już wcześniej, i każde z tych spotkań okazało się sukcesem. 
"Siedem mężów Evelyn Hugo" (nieoficjalne tłumaczenie) jest opowieścią o życiu wielkiej ikony kina - Evelyn Hugo, która z niewyjaśnionych przyczyn postanawia podzielić się wszystkimi swoimi sekretami z pewną wschodzącą dziennikarką. 
Zazwyczaj nie zdradzam w tak krótkich recenzjach treści, ale zważywszy, że pozycja ta nie weszła jeszcze na polski rynek, to się poświęcę ;P. No właśnie, ten bestseller ujrzał już światło dzienne w zeszłym roku, a u nas ani widu ani słychu... Oh well.
Tak czy inaczej, książka ta jest świetna. Absorbująca, oryginalna oraz porusza masę trudnych i ważnych tematów. Taylor Jenkins Reid jak zwykle prowokuje do myślenia, stawia ciekawe pytania i stara się ukazać skomplikowaną naturę człowieka, co moim zdaniem udaje jej się fantastycznie.
Książka ta z pewnością znajdzie się na mojej liście rocznych ulubieńców, jednak przed ocenieniem jej jeszcze wyżej powstrzymały mnie moje niespełnione oczekiwania. Tak wiele dobrego słyszałam o tej pozycji, że nastawiłam się na niewyobrażalne cudo (w dodatku już byłam fanką autorki). I mimo iż ta książka jest naprawdę wspaniała, to nie zaspokoiła moich wygórowanych oczekiwań (są jakieś minusy bycia bestsellerem).
"The Seven Husbands of Evelyn Hugo" to kolejna świetna lektura spod pióra Taylor Jenkins Reid, która w tym roku ugruntowała swoją pozycję na liście moich ulubionych autorów. Póki nie ma jeszcze polskiej edycji, zachęcam wszystkich znających angielski do sięgnięcia po oryginał :).


Daphne du Maurier "Moja kuzynka Rachela" 7/10

Moje pierwsze spotkanie z Daphne du Maurier okazało się całkiem udane. Autorka ma prawdziwy talent do tworzenia klimatycznej atmosfery oraz ciekawej fabuły. Do gustu bardzo przypadły mi niedopowiedzenia, co szczerze mnie zaskoczyło, gdyż zazwyczaj lubię dobrze rozpracowaną akcję. Ciekawy okazał się również zamysł pisarki względem postaci, gdyż szczerze powiedziawszy ciężko je polubić, czy momentami nawet zrozumieć. Element ten nie podbił specjalnie mojego serca, jednak jednocześnie jest on oryginalny, co czyni go odświeżającym. Ogólnie rzecz ujmując, książka ta okazała się ciekawą i niezwykłą lekturą, jednocześnie jednak szczególnie mnie nie oczarowała. Jednakże z chęcią sięgnę po inne lektury Daphne du Maurier.


Sebastien De Castell "Cień rycerza" 7/10

"Cień rycerza" to druga część serii "Wielkie Płaszcze". Mimo iż pierwsza nieszczególnie przypadła mi do gustu (była po prostu dość przeciętna), to postanowiłam kontynuować te przygodę. Drugi tom spodobał mi się bardziej, jednak nadal nie mogę uznać się za fankę twórczości Sebastiena De Castell'a. Po prostu jego rozwiązania fabuły są powtarzalne - rozumiem, że jest to zamierzony styl (a la klasyczni Trzej Muszkieterowie - nota bene o wiele lepsza książka), jednak przez ten zabieg akcja ma cały czas ten sam rytm, a rozwiązania stają się coraz bardziej banalne, czy irytująco wygodne. "Cień rycerza" to dobra kontynuacja, całkiem przyjemnej serii fantasy, jednak humor jak i rozwiązania fabuły nie przypadły mi specjalnie do gustu, przez co znowu nie jestem pewna, czy sięgnę po kontynuację. 


Mór Jókai "Węgierski magnat" 6.5/10

Ta książka szczerze mnie zaskoczyła, gdyż okazała się... dobra. To nie tak, że po węgierskiej literaturze spodziewam się specyficzności (ekhem, ekhem, tak właśnie jest), jednak nie oczekiwałam, że lektura ta mi się spodoba. Ciekawa fabuła, dobrze zbudowane postacie oraz interesujące realia (Węgry XIX w.) złożyły się razem na przyjemny klasyk. Jeśli ktoś jest zainteresowany dobrą powieścią z całkiem przyjemnym humorem oraz oryginalnym tłem kulturowym to polecam serdecznie :).


Lucy Dillon "Wszystko, czego pragnę" 8/10

Lucy Dillon to jedna z moich ulubionych autorek powieści obyczajowych (chociaż na podium wyprzedziła ją Taylor Jenkins Reid), dlatego postanowiłam sięgnąć po jej kolejną książkę. Najpierw jednak, trzeba odnieść się do najważniejszego - czemu, o czemu wydawnictwo Prószyński i S-ka postanowiło przerwać tę wspaniałą tradycję umieszczania psów na okładce?! Sądzę, że nie jestem jedyną osobą, która właśnie w taki sposób odnalazła tę autorkę, W dodatku ta okładka... Powstrzymam się od zbędnego komentarza. Wracając do treści. Lucy Dillon jak zwykle zapewnia nam kilka godzin wciągającej akcji, pełnej emocji oraz życiowych zakrętów. Jak widać po ocenie lektura ta przypadła mi do gustu, podobałaby mi się jednak bardziej, gdyby zakończenie było trochę bardziej realistyczne. Już w kilku ostatnich książkach pisarki zauważyłam, że jej zakończenia są za szybkie, albo za proste, albo jedno i drugie, co po dłuższej lekturze jest dalekie od satysfakcji. Jednakże z pewnością sięgnę po kolejne książki Lucy Dillon.


Alice Oseman "Heartstopper: Volume One" 8/10

Bardzo rzadko czytam komiksy, czy powieści graficzne, gdyż nie przepadam za taką formę. O tej pozycji słyszałam jednak pozytywne opinie, a fakt, że można ją przeczytać za darmo w internecie przekonał mnie do kliknięcia po nią ;) (link do tumblr pisarki, gdzie dostępny jest komiks). "Heartstopper" opowiada historię rozkwitającego romansu między dwoma uczniami liceum, i tak jak zapowiada się z okładki, jest uroczo :3. Jeśli ktoś lubi komiksy, romanse młodzieżowe i ma ochotę na chwilę relaksu, to myślę, że się nie zawiedzie.


Jeanne Birdsall "The Penderwicks at Last" 6/10

Jest to ostatnia w serii książka o rodzinie Penderwicków. Z pięciu tomów, niestety tylko dwa pierwsze zostały wydane w Polsce przez Wydawnictwo Nasza Księgarnia. Szczerze nie mogłam doczekać się tego finału, gdyż książki te są niezwykle ciepłe i przyjemne, czym przypominają mi Jeżycjadę oraz twórczość Lucy Maud Montgomery. Niestety jednak, mimo iż książka ta nie była zła, to mnie zawiodła. Głównym tego powodem jest zakończenie. Jak na zwieńczenie serii jest ono po prostu niedorzecznie okrojone. Nie pamiętam już kiedy ostatnio przeczytałam tak rozczarowujący finał serii. W każdym jednak razie szczerze polecam przeczytać początkowe tomy tego cyklu, gdyż napełniają one czytelnika masą ciepłych uczuć :). 


*****

To na tyle! Czerwiec naprawdę okazał się wypełniony dobrymi lekturami, z czego bardzo się cieszę :D. Mam nadzieję, że moja dobra passa trwać będzie nadal!

Miłego czytania,
Patsy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz