Nadszedł czas na podsumowania czytelnicze roku 2017 :D. W dzisiejszym poście przedstawię książki, które mnie rozczarowały. Jak co roku zaznaczę, że niekoniecznie są to najgorsze lektury, raczej takie, które kompletnie nie spełniły moich oczekiwań. Bez dalszych wstępów, oto honorowa lista:
Seanan McGuire "Every Heart a Doorway"
O tej pozycji słyszałam wiele wspaniałości na zagranicznych portalach. Akcja rozgrywa się w domu dla osób, które powróciły z magicznych krain - jakiego mola książkowego opis ten nie zainteresuje? W dodatku lektura ta jest pełna różnorodności wśród bohaterów. Jednak niestety poza tą oryginalnością postaci książka ta niczym więcej mnie nie zainteresowała, a w dodatku była ona cały czas wspominana i podkreslana, spychając wątek kryminalno-detektywistyczna na pobocze. Osobiście wymagam od książek czegoś więcej.
Jerome David Salinger "Buszujący w zbożu"
Książka ta z pewnością spodobałaby mi się bardziej, gdybym przeczytała ją w wieku gimnazjalnym. Obecnie niestety nie czułam żadnej więzi z bohaterek, ani samą fabułą. Oba te aspekty raczej mnie irytowały, niż ciekawiły.
Renee Ahdieh "Gniew i świt"
O tej pozycji również słyszałam masę świetnych recenzji, których szczerze nie rozumiem. Nie jest to tragiczna książka, jednak brak jej dopracowania oraz sensu w wielu wątkach, przez co lektura nie należała do specjalnych przyjemności.
Jane Austen "Emma"
Bardzo dziwnie jest przestać uważać jakiegoś autora za swojego ulubieńca, jednak właśnie z tak poważnym problemem musiałam zmierzyć się w przypadku Jane Austen. Z każdą kolejną książką, którą czytałam coraz bardziej irytowały mnie te same zabiegi literackie. "Emma" kompletnie nie przypadła mi do gustu, głównie za sprawą bardzo irytującej głównej bohaterki. Nadal mogę jednak polecić "Dumę i uprzedzenie" ;).
Roald Dahl "Matylda"
W tym roku postanowiłam ponownie przeczytać tę pozycję. Czytałam ją dobre kilka lat temu, więc za dużo nie pamiętałam. "Matylda" nie jest książką, którą poleciłabym dzieciom. Jako osoba (raczej) dorosła dostrzegam elementy problematyczne (zwłaszcza chęć ciągłęgo odgrywania się na innych), których młodszy czytelnik może nie dostrzec, albo uznać za godne naśladowania i zabawne. Wiadomo element czytelniczy jest całkiem uroczy, jednak w mojej opinii, nie wart sięgania po tę pozycję.
Nicolas Barreau "Sekretne składniki miłości", "Parigi e sempre una buona idea"
Ojoj, rzadko zdarza mi się czytać tak banalne książki, jak te autorstwa Nicolasa Barreau (a czasem sięgam po lekkie romanse!). Jeszcze żeby chociaż bohaterowie byli ciekawi, ale nie... Płaska i przewidywalna fabuła, nudne, ale realistyczne postaci oraz wygodne zabiegi napędzające akcję sprawiają, że naprawdę nie mam komu polecić tych lektur. Tylko w roku 2017 przeczytałam z parenaście bardzo dobrych i lekkich pozycji, a te z pewnością do nich nie należą.
Na tej liście mogłoby się znaleźć kilka innych pozycji, jednak postanowiłam ograniczyć się do tych najbardziej wyróżniających się ;).
*****
To na tyle! Zaznaczę tylko, że jeśli komuś z Was podobała się któraś z tych pozycji, to bardzo się cieszę :D. W końcu autorzy nie piszą książek, z zamysłem, że będą one dla kogoś rozczarowaniem (a przynajmniej mam taką nadzieję ;).
Miłego czytania,
Patsy.
Czytałam tylko "Matyldę" i też nie poleciłabym tej książki najmłodszym.
OdpowiedzUsuń