poniedziałek, 18 stycznia 2016

Anthony Doerr "Światło, którego nie widać" ("All the Light We Cannot See") recenzja

Przekład: Tomasz Wyżyński
Data wydania: 09.2015
Ilość stron: 640


Polską premierą "Światła, którego nie widać" byłam bardzo podekscytowana, gdyż słyszałam o tej pozycji wiele wspaniałych opinii, została ona również wielokrotnie nagrodzona m.in. Pulitzerem. Książka ta całkowicie na to zasługuje, gdyż nie jest to zwykła lektura, a prawdziwe literackie arcydzieło, w którym doskonale widać wieloletnie poświęcenie autora. Mimo iż nie zaliczę tej pozycji to do moich absolutnych ulubieńców, doskonale rozumiem zachwyty czytelników.

Opis:
Kiedy hitlerowcy wkraczają do Paryża, dwunastoletnia niewidoma Marie-Laure i jej ojciec uciekają do miasteczka Saint-Malo w Bretanii.
Werner Pfennig ekspert w budowaniu i naprawianiu radioodbiorników trafia tam kilka lat później. Służy w elitarnym oddziale żołnierzy, który zajmuje się namierzaniem wrogich transmisji radiowych. Podczas nalotu aliantów na Saint-Malo losy tej dwójki splatają się…

Anthony Doerr mistrzowsko łączy wątki sensacyjne i historyczne, ale jego powieść to przede wszystkim przejmujące studium człowieka uwikłanego w totalitaryzm. Subtelny portret dwójki niewinnych bohaterów na tle tragicznej historii XX wieku.

Nie wiem dlaczego, ale spodziewałam się, że przynajmniej jednym z głównych wątków książki będzie romans. Może dlatego, że głównymi postaciami są chłopak i dziewczyna, może gdzieś o tym usłyszałam, nie mam pojęcia. Jednak przez to spodziewałam się po fabule czegoś innego, tylko i wyłącznie z własnej winy (przecież w opisie nie ma nic na temat romansu!). Niestety odrobinę mnie to rozkojarzyło, gdyż czekałam na ten moment, przez co docenienie wspaniałej fabuły trochę mi zajęło. Anthony Doerr stworzył niesamowity obraz rzeczywistości II wojny światowej oraz poprzedzających ją lat. Jego wizja, szeroko zakrojona i zróżnicowana akcja po prostu powalają czytelnika. Autor nie przesładza, nie przesadza, nie ocenia, a po prostu przedstawia różne postacie i ich losy w naprawdę mistrzowski sposób.

Od początku zostajemy "wrzuceni" w wielowątkową fabułę, która nie toczy się chronologicznie, jednak nie wprowadza to dużego zamieszania, gdyż historie te bardzo dobrze się dopełniają. Narracja podzielona jest na kilkoro bohaterów, jednak na większość akcji spoglądamy oczami Marie-Laure oraz Wernera. Nie chcę za dużo zdradzać, gdyż odkrywanie ich historii to jedna z idei tej książki, jednak muszę przyznać, że ich portret jest wspaniały. Autor nie rozpisuje się nad każdym wydarzeniem, czy emocją, ale potrafi w prosty sposób wyrazić i ożywić swoich bohaterów. Naprawdę miałam wrażenie, że są to prawdziwe postacie, przez co książka ta nie była tak prosta do czytania. Anthony Doerr prezentuje historie oraz ludzie losy tak realistycznie, że trudniej jest uświadomić sobie, że jest to fikcja, niż wyobrazić sobie, że historia Marie-Laure i Warnera mogła mieć miejsce.

A propos wyżej wspomnianych emocji, to muszę przyznać, że nawet podczas pisania tej recenzji i wspominania tej pozycji, czuję szybsze bicie serca! Tak jak już wspomniałam autor poświęcił wiele lat pracy tej lekturze, co doskonale widać w szczegółach, fabule oraz rozplanowaniu akcji. Książka ta zważywszy na umiejscowienie w czasie oraz wysoki poziom literatury, w pewien sposób przypominała mi "Złodziejkę książek" Markusa Zusaka chociaż oprócz tych dwóch elementów niezwykle się różnią! Obie jednak są wspaniałymi dziełami, które otwierają oczy na wojenną rzeczywistość, bycie człowiekiem oraz rolę jednostki w trudnych czasach.

"Światło, którego nie widać" to książka niezwykła i wyjątkowa. Użycie do jej opisania słowa arcydzieło nie jest przesadą. Szczerze wierzę, że jest to pozycja dla każdego, zwłaszcza dla tych którzy bagatelizują, albo nie potrafią sobie wyobrazić okrucieństwa i rzeczywistości wojny. Przez pióro Anthony'ego Doerra historia ożywa, pochłaniając czytelnika w całości.

Moja ocena: 8,5/10

Miłego czytania, Patsy.

2 komentarze:

  1. Mam chęć na tę książkę! :)

    Buziaczki ♥
    rodzinne-czytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej, i jak tu się nie skusić? Choć akurat to, że książka dostała nagrodę Pulitzera nie jest dla mnie wyznacznikiem jej wartości - literackiego Nobla dostała Munro, a za cholerę nie rozumiem jej prozy :P

    OdpowiedzUsuń