niedziela, 16 października 2016

Siri Pettersen "Zgnilizna" ("Ravneringene. Rata") recenzja

Przekład: Anna Krochmal, Robert Kędzierski
Data wydania: 08.2016
Ilość stron: 528

"Dziecko Odyna" to jedna z najlepszych książek fantasy, którą miałam przyjemność czytać. Oczywistością stało się więc sięgnięcie po wyczekiwaną kontynuację. "Zgnilizna" musiała się zmierzyć z bardzo wysokimi oczekiwaniami i ogółem rzecz biorąc im podołała. 

Opis:
Wyobraź sobie, że zostałeś wygnany do nieznanego świata. Bez tożsamości. Bez rodziny. Bez pieniędzy. I powoli zaczynasz sobie uświadamiać, kim tak naprawdę jesteś.
Hirka utknęła w umierającym świecie, rozdarta pomiędzy łowcami ludzi, martwo urodzonymi oraz tęsknotą za swoim przyjacielem Rimem. W wielkomiejskiej rzeczywistości jest łatwym łupem, ale walka o przetrwanie blednie w obliczu tego, co ma nastąpić, gdy Hirka zdaje sobie sprawę, kim jest.
Zgnilizna to kontynuacja wychwalanego przez krytyków i czytelników Dziecka Odyna, powieść, której stronice zapełniają zachłanność, lęk przed śmiercią i zemsta.

Największą zaletą książek Siri Pettersen jest ich oryginalność, o którą w dzisiejszych czasach nie jest tak łatwo. Autorka stworzyła własne realia: światy, istoty, języki, wplatając to wszystko w znane nam uniwersum. W tej części świat przedstawiony jest poszerzony o kolejne warstwy, w sposób, który nie sposób przewidzieć. Muszę przyznać, że zabiegi autorki okazały się na tyle intrygujące, że zapragnęłam ponownie sięgnąć po tom pierwszy, aby na nowo docenić wyobraźnię Siri Pettersen. Postacie również podtrzymują swój poziom, nie zawsze podejmują decyzje, z którymi łatwo się zgodzić, ale to sprawia, że są bardziej realistyczne i nieprzewidywalne, co nadaje książce kolorów.

Książka ta mimo iż jest środkowym tomem, nie cierpi na wszystkie bolączki z tym związane. Otrzymujemy odpowiedzi na pytania z "Dziecka Odyna", akcja nabiera kolejnych wymiarów, pojawiają się zaskakujące rozwiązania, a rozwoju akcji nie jesteśmy w stanie przewidzieć. "Zgnilizna" nie jest żadnym zapychaczem serii, chociaż przygotowując nas na finał, nie dostarcza nam tyle emocji co tom pierwszy. Siri Pettersen dobrze wyważyła ten cykl, a przynajmniej względem ostatniej części mam taką nadzieję ;).

Książka ta, tak jak tom pierwszy ma bardzo dobre zakończenie. Autorka nie zostawia nas z setką otwartych wątków (wybaczcie hiperbolę) - otrzymujemy naglące odpowiedzi, jednocześnie jednak podtrzymywane jest nasze zainteresowanie dalszymi losami bohaterów. Bardzo lubię tego typu zakończenia książek, zwłaszcza w seriach, gdyż odczuwam je jako okazywanie szacunku czytelnikowi, a nie chęć zszargania naszych biednych nerwów.

Niestety nie na każdym polu książka ta spełniła moje oczekiwania. Trudno uznać elementy te za jednoznaczne wady, gdyż są to raczej indywidualne czytelnicze problemy ;). Po pierwsze: przez to, że "Zgnilizna" ma podzieloną akcję na dwa światy i tylko jeden z nich jest stricte fantastyczny, nie zaspokoiła ona moich gatunków potrzeb. Po drugie: Rime - w "Dziecku Odyna" najlepsza postać, w tej części zawiodła mnie. Jego decyzje, zachowanie - można je było zrozumieć, jednak nie pasowały mi do postaci, albo po prostu mnie irytowały. Po trzecie: "Zgnilizna" pod względem akcji momentami trochę nudzi - jest oczywistym przygotowaniem do finału i mimo iż nie potrzebuję ciągłej ekscytacji, trudniej mi było podtrzymać zainteresowanie. Wszystkie te elementy niektórym podpasują innym nie, wszystko zależy od gustów :).

"Krucze pierścienie" to świetna seria dla fanów nordyckich klimatów, intrygujących bohaterów oraz nieprzewidywalnych decyzji. "Zgnilizna" podtrzymuje bardzo wysoki poziom tomu pierwszego, mimo kilku małych cierni. Z pewnością sięgnę po "Evnę", gdyż po prostu nie sposób tego nie zrobić!

Moja ocena: 7/10

Miłego czytania,
Patsy.


1 komentarz: