Przekład: Tomasz Wyżyński
Data wydania: 07.2016
Ilość stron: 504
Wiktoriańskie klimaty i ciekawie zapowiadający się opis wystarczyły, żebym na poważnie zainteresowała się książką Tracy Rees. "Tajemnice Amy Snow" nie zawiodły moich oczekiwań - wciągająca i absorbująca akcja, barwni bohaterowie oraz intrygująca tytułowa tajemnica, a to wszystko w klimatach przypominających powieści Jane Austen, z odrobiną Charlesa Dickensa. Dla mnie mieszanka idealna!
Opis:
Wczesnowiktoriańska Anglia. Amy, porzucona jako noworodek w śnieżnej zaspie, trafia do pobliskiego dworu w Hatville, lecz właściciele wspaniałej posiadłości i zatrudnieni w niej służący okazują się zimni i niegościnni. Jedyną jej przyjaciółką jest dziedziczka, olśniewająca Aurelia Vennaway, która znalazła małą Amy w śniegu. Kiedy Aurelia umiera w młodym wieku, dziewczyna jest zrozpaczona. Wtedy znajduje ostatni podarunek od Aurelii – plik listów z zaszyfrowaną wiadomością. Siedemnastoletnia Amy wyrusza w podróż po Anglii, aby odnaleźć skarb. Jeśli odkryje tajemnicę, zmieni całe swoje życie.
Czytanie "Tajemnic Amy Snow" było dla mnie prawdziwą przyjemnością, za co głównie odpowiedzialny był klimat oraz dobrze skonstruowana fabuła. Tracy Rees ma prawdziwy talent do tworzenia absorbującej atmosfery. Momentami mrocznie i deszczowo, następnie słonecznie, wręcz prawie idyllicznie, jednak zawsze z lekkim napięciem w tle - fabuła w takich warunkach nabiera wspaniałych kolorów. A propos fabuły - muszę przyznać, że opis nie oddaje jej do końca sprawiedliwości (jednak może to i dobrze, gdyż jestem uczulona na rozwleczone i za dużo zdradzające zapowiedzi ;), gdyż nie jest to jedynie historia dziewczyny odkrywającej tajemnice przyjaciółki, jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało, jest to również opowieść o odnajdowaniu siebie w zawiłych i trudnych sytuacjach, o pokonywaniu przeszkód i staraniu się o własne życie. Przy czym autorka wplata to w fabułę z lekkością, a nie z niepotrzebnym patosem.
Muszę również wspomnieć o świetnym przygotowaniu autorki w zakresie tła historycznego. Czytałam już trochę książek osadzonych w tych czasach, więc mając to porównanie z łatwością mogę stwierdzić, że Tracy Rees wykonała bardzo dobrą pracę. Autorka nie szczędzi nam szczegółów i ciekawych historii, jednak nie robi tego nachalnie. Nie zarzuca czytelnika faktami, czy datami, choć sukcesywnie przedstawia realia ciekawych czasów Charlesa Dickensa, powstania kolei, czy pozycji kobiety w społeczeństwie.
Mimo iż bohaterów tej książki nie pokochałam, to muszę przyznać, że należy im się uwaga. Tracy Rees nie stworzyła postaci prostych i łatwych do polubienia, co jest zdecydowanie godne uwagi. Nie mamy do czynienia z ideałami wszystkich cnót, czy najgorszymi, jednowymiarowymi zołzami. Jednak nie oszukujmy się, klasyfikacja bohaterów nie jest trudna, jednak tworzenie skomplikowanych postaci, które popełniają błędy oraz zaskakują nas swoimi decyzjami nie jest prostą decyzją. Doceniam ten zabieg, jednak nie zmienia to faktu, że nie polubiłam tytułowej Amy, była dla mnie momentami za mdła, a momentami za wybuchowa.
"Tajemnice Amy Snow" to bardzo przyjemna i klimatyczna lektura, która wciąga już od pierwszej strony. Tracy Rees świetnie prezentuje realia wczesnowiktoriańskiej Anglii, dając okazję czytelnikowi bezboleśnie wchłonąć ciekawe fakty, jednocześnie nie pozbawiając go rozrywki płynącej z zagłębiania się w fantastyczną powieść.
Czytanie "Tajemnic Amy Snow" było dla mnie prawdziwą przyjemnością, za co głównie odpowiedzialny był klimat oraz dobrze skonstruowana fabuła. Tracy Rees ma prawdziwy talent do tworzenia absorbującej atmosfery. Momentami mrocznie i deszczowo, następnie słonecznie, wręcz prawie idyllicznie, jednak zawsze z lekkim napięciem w tle - fabuła w takich warunkach nabiera wspaniałych kolorów. A propos fabuły - muszę przyznać, że opis nie oddaje jej do końca sprawiedliwości (jednak może to i dobrze, gdyż jestem uczulona na rozwleczone i za dużo zdradzające zapowiedzi ;), gdyż nie jest to jedynie historia dziewczyny odkrywającej tajemnice przyjaciółki, jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało, jest to również opowieść o odnajdowaniu siebie w zawiłych i trudnych sytuacjach, o pokonywaniu przeszkód i staraniu się o własne życie. Przy czym autorka wplata to w fabułę z lekkością, a nie z niepotrzebnym patosem.
Muszę również wspomnieć o świetnym przygotowaniu autorki w zakresie tła historycznego. Czytałam już trochę książek osadzonych w tych czasach, więc mając to porównanie z łatwością mogę stwierdzić, że Tracy Rees wykonała bardzo dobrą pracę. Autorka nie szczędzi nam szczegółów i ciekawych historii, jednak nie robi tego nachalnie. Nie zarzuca czytelnika faktami, czy datami, choć sukcesywnie przedstawia realia ciekawych czasów Charlesa Dickensa, powstania kolei, czy pozycji kobiety w społeczeństwie.
Mimo iż bohaterów tej książki nie pokochałam, to muszę przyznać, że należy im się uwaga. Tracy Rees nie stworzyła postaci prostych i łatwych do polubienia, co jest zdecydowanie godne uwagi. Nie mamy do czynienia z ideałami wszystkich cnót, czy najgorszymi, jednowymiarowymi zołzami. Jednak nie oszukujmy się, klasyfikacja bohaterów nie jest trudna, jednak tworzenie skomplikowanych postaci, które popełniają błędy oraz zaskakują nas swoimi decyzjami nie jest prostą decyzją. Doceniam ten zabieg, jednak nie zmienia to faktu, że nie polubiłam tytułowej Amy, była dla mnie momentami za mdła, a momentami za wybuchowa.
"Tajemnice Amy Snow" to bardzo przyjemna i klimatyczna lektura, która wciąga już od pierwszej strony. Tracy Rees świetnie prezentuje realia wczesnowiktoriańskiej Anglii, dając okazję czytelnikowi bezboleśnie wchłonąć ciekawe fakty, jednocześnie nie pozbawiając go rozrywki płynącej z zagłębiania się w fantastyczną powieść.
Moja ocena: 7/10
Miłego czytania,
Patsy.
Miłego czytania,
Patsy.
Dobra lektura :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale zamierzam. Muszę dodać, że okładka mnie powala. Podoba mi się sto razy bardziej niż moja własna, haha.
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja zdecydowanie zachęca!
Dziękuję, że mogłam ją przeczytać i serdecznie pozdrawiam.
Pojawiła sie przedpremierowa recenzja mojej książki. Jeśli masz chęć - zajrzyj. Jeśli nie, to nic :) pozdrawiam!
http://want-cant-must.blogspot.com/2016/09/365-dni-zobaczymy-sie-znow-recenzja.html#comment-form