poniedziałek, 19 stycznia 2015

Karolina Gliniecka "Charlize Mystery. (Nie) mam się w co ubrać" (recenzja)



Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 19 listopada 2014 r.
Ilość stron: 352

Blogi modowe, w tym oczywiście również ich autorki nigdy nie były dla mnie specjalną inspiracją. O Charlize Mystery pierwszy raz usłyszałam, dopiero kiedy zwróciłam uwagę na tę pozycję. Ciekawy tytuł, dobra prezencja książki oraz jej opis, wystarczyły, aby wzbudzić moje zainteresowanie. Po zapoznaniu się z lekturą mam dosyć mieszane uczucia. Miejscami świetna i inspirująca, kilka stron później bardzo nużąca...  Nie każdy element ubioru (przynajmniej dla mnie) jest na tyle ciekawy, aby pisać o nim elaboraty.

Opis:
Unikalny przewodnik po świecie mody. Chcesz wyglądać oszałamiająco, poświęcając na to niewiele czasu i nie rujnując portfela? (Nie) mam się w co ubrać to książka, na którą czekały tysiące Polek. Inspirujące propozycje stylizacji, praktyczne porady, szaleństwo wyprzedaży.

Dowiedz się, jak zapanować nad szafą, rozsądnie dokonywać zakupów, a przede wszystkim jak łączyć elementy garderoby w gotowe zestawy odpowiednie na różne okazje.

Zaufaj Charlize Mystery! Ta książka sprawi, że już nigdy, stojąc przed szafą, nie powiesz: „Nie mam się w co ubrać”.


Książka ta jest naprawdę śliczna! Porządnie wykonana, dobrze zorganizowana i opatrzona wieloma zdjęciami. Większość wprowadzeń do rozdziałów jest napisana w przyjemnym gawędziarskim stylu, autorka dzieli się różnymi osobistymi historiami, zachowując do siebie dystans. Najbardziej do gustu przypadły mi końcowe rozdziały książki dotyczące organizacji szafy, dbania o jej elementy, porady zakupowe. To w nich widoczna była, tak przeze mnie oczekiwana, kreatywność (na którą nastawia świetny tytuł!).

Właśnie: kreatywność. Kiedy na rynku roi się od poradników modowych itp. cudów, myślę, że to jest jeden z najważniejszych czynników sukcesu książki. W  tej pozycji mi jej zabrakło. Rozumiem, że blogerka chciała objąć jak najszerzej temat mody w naszych szafach, jednak pisanie o każdym rodzaju sukienki, czy kapelusza nie jest w tym wydaniu ciekawą drogą. Myślę, że autorka chciała stworzyć pozycję dla jak najszerszego grona czytelników, dlatego momentami jedna osoba może się nudzić, a druga z ciekawością poznawać historię stworzenia kalosza.

Bardzo rzadko staję przed szafą narzekając, że nie mam się w co ubrać (kwestia nastawienia - są ważniejsze sprawy na świecie, niż dzisiejszy strój), po tę książkę sięgnęłam z ciekawości. Jest ona dobrym źródłem informacji, albo dla osób poważnie traktujących modę, albo nie posiadających o niej zielonego pojęcia. Ja nie zaliczam siebie do żadnych z tych kategorii. 

Moja ocena: 5,5/10

Miłego tygodnia, Patsy!

1 komentarz:

  1. Oj, kusisz, kusisz. ;) Jak nic nabędę. :) Bardzo przydatna recenzja. Dziękuję. :)

    OdpowiedzUsuń