piątek, 29 listopada 2013

Richelle Mead "Magia indygo" ("The Indigo Spell")


Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Tłumaczenie: Monika Gajdzińska
Data wydania: 11 września 2013r.
Ilość stron: 410
Tom w serii: 3

Elementy fantastyczne: obecne

Mimo mojego już bardziej zaawansowanego (jak na fantastykę młodzieżowo - wampiryczną, którą omijam już szerokim łukiem) wieku, ciągle darzę zaufaniem Richelle Mead po tych wszystkich emocjach, które mi już tyle razy dostarczyła. "Akademia Wampirów" naprawdę wywierciła dla niej miejsce, prawdopodobnie na zawsze, w moim czytelniczym sercu. Jednak jak już wspomniałam starość nie radość (żarcik) i emocje trochę w przypadku takich książek opadają, chyba, że to sama  książka trochę zawodzi... No właśnie, i tu jest moja zagwozdka. 

Sydney jest rozdarta pomiędzy tym, czego uczyli ją alchemicy, a tym, co podpowiada jej doświadczenie i… serce. Zżyła się z podopiecznymi w Palm Springs i nie potrafi myśleć o przyjaciołach jak o wynaturzonych i złych istotach. A szczególnie nie potrafi tak myśleć o Adrianie. Wie, że ich związek nie jest możliwy, ale nawet sama przed sobą nie może zaprzeczyć, jak się czuje w jego bliskości. Jakby tego było mało – uczennicom pobliskiego college’u zagraża wyjątkowo potężna czarownica. Jeśli Sydney w porę nie opanuje zaklęć obronnych, sama może paść jej ofiarą.  
Sprawy pogarsza jeszcze odnalezienie Marcusa, tajemniczego rebelianta, który opuścił szeregi alchemików. Mężczyzna twierdzi, że zwierzchnicy Sydney mają konszachty z wojownikami światła. Dziewczyna musi rozpocząć śledztwo…
Opis pochodzi od wydawcy.


Jak zwykle muszę pochwalić autorkę za świetny portret bohaterów, których z łatwością można polubić. Richelle Mead realistycznie i ciekawie przedstawia stworzone przez siebie postacie, umożliwiając czytelnikowi analizę ich pobudek jak i zachowań. Akcja prowadzona jest w bardzo dobry sposób oraz w przystępnym tępie, choć zdarzają się momenty bardziej statyczne. Odbiór powieści, jak zwykle, ułatwia przystępny dla czytelnika język, który jednocześnie w żadnym razie nie jest prostacki. 

Jednak jest pewno "ale". Wyznaję to z bólem, jednak książka ta wydała mi się nudniejsza w porównaniu do swoich poprzedniczek. Nie chcę być źle zrozumiana - nie jest ona nudna, jest po prostu nudniejsza, przy czym trzeba pamiętać jak mistrzowsko Richelle Mead prowadzi wartką akcję... I tu właśnie leży ta moja, wspomniana już zagwozdka, bo może już umiem, dzięki doświadczeniu, przewidywać, akcję, albo naprawdę trochę wyrosłam z tych klimatów... Naprawdę trudno mi uwierzyć w inne powody mojej oceny w tym względzie.

Podsumowując: książka jest bardzo dobra, dla oddanego czytelnika z pewnością obowiązkowa (mimo moich rozważań), świetna na długie ciemne jesienne wieczory :).

Moja ocena: 7,5/10

Buziaki, Patsy!

3 komentarze:

  1. Mam całą "Akademię wampirów", którą uwielbiam! I dwa tomy "Kronik krwi" których jeszcze nie znam ale na pewno polubię przez ten dawny sentyment ;) Szkoda, ze w tym tomie Mead troche daje ciała, zobaczymy...

    Pozdrawiam,
    Patka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam twórczości autorki jednak mam słabość do paranormalów :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie Richelle Mead to jedna z najlepszych pisarek w tej dziedzinie. Polecam Ci serdecznie serię "Akademia Wampirów" :D

      Usuń