Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Erica
Tłumaczenie: Amanda Bełdowska
Data wydania: 5 października 2010r.
Ilość stron: 544
Tom w serii: 1
Elementy fantastyczne: nie.
Po lekturze jednej z książek Bernarda Cornwella byłam dość specyficznie nastawiona do kolejnej lektury jego autorstwa - będą ciekawsze i nudniejsze momenty, przy czym te drugie niestety będą występować częściej. Zostałam mile zaskoczona, kiedy po przebrnięciu przez około 70 stron dobra akcja utrzymywała się zadziwiającą długo, czyli praktycznie do końca powieści. Myślę, że czas czytania tych początkowych stron zajął mi tyle co przeczytanie jej do końca.
Młody Uther w wyniku bitwy, trafia w ręce wroga - Wikingów, którzy powoli lecz skutecznie podbijają Wyspy Brytyjskie. Mimo początkowego nastawienia, czyli woli oporu jak i pomszczenia śmierci członków rodziny, chłopiec asymiluje się w nowym otoczeniu. Ragnar, wojownik który pojmał go, staje się dla Uthera jak ojciec, a jego syn jak brat. W miarę dorastania chłopiec coraz częściej uczestniczy w bitwach, walczy razem z Duńczykami, nie zważając na to że niekiedy uśmierca swoich rodaków. Po kilku latach losy Uthera, na powrót zostaną związane z jego Ojczyzną. Jednak, czy bohater będzie potrafił zdecydowanie stanąć po którejś ze stron konfliktu...?
W pozycji tej najbardziej spodobało mi się ukazanie życia codziennego w IX wieku. Niekiedy występowały dość dosadne opisy, które niekoniecznie mi przypadły do gustu, ale przeważała jednak ilość tych jakościowych. Autor zagłębił się w wiele warstw życia bohaterów tamtejszej epoki, poruszając nie tylko aspekty życia wojowników, ale i duchownych, książąt i mieszczan. Właśnie w takim obrazie lubię historię, a nie same fakty, które niekiedy nie mają dla mnie większego znaczenia.
W książce tej, w porównaniu z inną pozycją tego autora, było według mnie o wiele więcej akcji, która na dodatek była naprawdę wciągająca i aż prowokowała do szybszego przewijania kartek ;). W pozycji tej, autor również nie skupił się tak na wpływie kobiety na mężczyznę, który był bardzo widoczny w "Zimowym Monarsze". Oczywiście postacie żeńskie występowały w tej pozycji, ale były one nieprzerysowane i nienachalne.
"Ostatnie Królestwo" zdecydowanie mnie zaskoczyły, gdyż po jednym spotkaniu z Bernardem Cornwellem nie byłam bardzo pozytywnie nastawiona do kolejnych jego pozycji. W książce tej odnajdę się nie tylko miłośnicy historii, ale i osoby które lubią akcję i ciekawą fabułę.
Moja ocena: 8/10
Pozdrawiam, Patsy =]
Wikingowie to nie moja bajka, miałam tę książkę przez jakiś czas w moich zbiorach, a potem ją wymieniłam
OdpowiedzUsuńJak dla mnie, tych ciekawych momentów było zdecydowanie więcej. Mimo, że nie przepadam za książkami historycznymi, ta bardzo mi się podobała. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Klaudyna.
Na Cornwella chrapkę mam już od dawna i dostaję niemal ślinotoku jak czytam te wszystkie recenzje :P
OdpowiedzUsuńNo ale na wszystko przychodzi czas, kiedyś przeczytam jakąś jego książkę, może zacznę od "Ostatniego królestwa"?
Co do Cornwella, z każdą kolejną recenzją zmieniałam zdanie i już nie pamiętam, co to było z "Ostatnim Królestwem". Co się odwlecze, to nie uciecze ;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Lubie powieści z lekka w klimacie historycznym więc możliwe że skuszę się na tę książkę:)
OdpowiedzUsuńCzytałam już tę książkę i miło ją wspominam. :)
OdpowiedzUsuńKolejna seria dobrej literatury się szykuje :)
OdpowiedzUsuńMoże przeczytam... zastanowię się jeszcze ;-)
OdpowiedzUsuńMuszę wreszcie sięgnąć po jakąś książkę Cornwella, koniecznie! :)
OdpowiedzUsuńAutora uwielbiam, na półce - obok Trylogii arturiańskiej - stoi także "Ostatnie królestwo" :)
OdpowiedzUsuńOd razu widzę,że książka zdecydowanie nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńMam na półce "Zimowego monarchę" i jeśli mi się spodoba to niewykluczone, że sięgnę po inne książki tego autora, jednak na razie skupiam sie na tamtej :)
OdpowiedzUsuń