środa, 30 grudnia 2015

2015 rok w czytelniczych statystykach i wykresach :D

Dzisiaj w ramach ciekawostki, chciałabym się z Wami podzielić kilkoma statystykami czytelniczymi z tego roku :).

W tym roku przeczytałam 121 książek, co jest zdecydowanie moim (niespodziewanym) rekordem. Moim czytelniczym celem było 50 lektur, jednak kiedy wiosną zauważyłam jak dobrze mi idzie postanowiłam podnieść poprzeczkę, którą udała mi się nawet przekroczyć!

Czas na liczby!


Nigdy nie zwracałam jakoś specjalnie uwagi na płeć autora, po którego książkę sięgam, jednak najwyraźniej częściej sięgam po dzieła kobiet, chociaż muszę przyznać, że różnica jest mniejsza niż się spodziewałam ;).




W tym roku na nowo odkryłam bibliotekę i stałam się jej regularną bywalczynią, dzięki temu odkryłam wiele nowych książek i autorów, po których w innym przypadku raczej bym nie sięgnęła.
Nadal nie jestem fanką ebooków, i myślę, że nie zmieni się to do momentu sprawienia sobie jakiegoś porządnego czytnika, na tę chwilę, w tej formie, czytam tylko książki krótkie i lekkie.




Jak widać większość przeczytanych przeze mnie książek zostało w oryginale napisane w języku angielskim, co nie jest dla mnie dużym zaskoczeniem ;). Cieszy mnie jednak bardzo, że aż (dla mnie aż!) 15% zajmuje Polska. W tym roku prawie całkowicie wyzbyłam się mojego dziwnego uprzedzenia względem naszych pisarzy (możliwe, że zawdzięczam to rozłące ze wspaniałymi polskimi lekturami szkolnymi), w niektórych przypadkach nadal trudno jest mi się przełamać, ale jest postęp!




Średnia ocen wszystkich przeczytanych przeze mnie w tym roku pozycji wynosi 6,5. Jak widać najwięcej książek oceniłam na 7 lub 7,5/10, bardzo mało w tym roku odkryłam hitów (niestety), za to miałam wiele nieciekawych książkowych przeżyć - ocena poniżej 5, to dla mnie ocena niska.

Ufff! Przyznam szczerze, że to liczenie takie proste nie jest! Jednak bardzo ciekawe jest zobaczenie mojego czytelnictwa w danych liczbowych :D!

Miłego czytania, Patsy!

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Agata Mańczyk "Huczmiranki. Eukaliptus i werbena" recenzja

Data wydania: 10.2015
Ilość stron: 464


"Huczmiranki" Agaty Mańczyk już od momentu pojawienia się w zapowiedziach przykuły moją uwagę. Piękna okładka, ciekawy tytuł oraz intrygujący opis sprawiły, że z podekscytowaniem  czekałam na bliższe zapoznanie się z tą lekturą. Na szczęście spotkanie to okazało się bardzo udane i mile zaskakujące!


Opis:
"Huczmiranki" to porywająca saga rozgrywająca się w Warszawie na przestrzeni ponad stu lat. Książka pełna magii i tajemnic. 
Huczmiranki zawsze musiały radzić sobie same… Dla tych silnych i dumnych kobiet najważniejsze powinny być więzy krwi, ale co jeśli w rodzinie pojawi się czarna owca, która zapragnie żyć po swojemu?

Opis książki, mimo iż zachęcający, nie zdradza zbyt wiele, co uważam za świetne posunięcie, gdyż "Huczmiranki" to książka o wyjątkowym systemie magicznym, przez co zamiast do fantastyki, zaliczyłabym ją do realizmu magicznego.
Akcja obejmuje losy trzech bohaterek, z tego samego rodu, żyjących w różnych czasach (rok 1890, 1963 oraz 2013), głównym motorem akcji jest moc im przynależna. Z początku może się to wydawać banalne, jednak książka z każdą stroną staje się bardziej dramatyczna. Nie spodziewałam się może po niej sielanki, jednak poziom mroczności akcji zdecydowanie przewyższył moje oczekiwania. Nie można nie odmówić fabule nieprzewidywalności oraz wielu zaskakujących elementów jednak z pewnością nie jest to książka wprawiająca czytelnika w "miły" nastrój (oczywiście kto co lubi, ja trochę przyjemnych, czy zabawnych momentów potrzebuję ;).

Tak jak już wspomniałam, książka ta jest bardzo tajemnicza oraz oryginalna, co jest jej dużym atutem. Momentami jest to jednak dość męczące, zwłaszcza kiedy mowa o wydarzeniach, które są wspomnieniami bohaterów, a które nie są prezentowane czytelnikowi. Agata Mańczyk stawia wiele znaków zapytania, prezentuje wiele intrygujących wątków, jednak niewiele z nich doczekuje się satysfakcjonującego rozwiązania. Z drugiej strony jest to aspekt, który w przypadku magii można łatwo uznać za zaletę. Autorka w swoją powieść wprawiła niezwykłe elementy, które nie są odkrywana przed czytelnikiem na jednej stronie, a rozwijane wraz z akcją tworząc prawdziwie czarodziejską atmosferę.

Podział akcji na kilka przestrzeni czasowych zwykle budzi we mnie mieszane uczucia ze względu na mieszaną sympatię do bohaterów, czy preferencje dotyczące epoki. Muszę się przyznać, że miałam duże problemy z polubieniem bohaterów, tylko jedna z trzech głównych postaci przypadła mi do gustu. Przez specyfikę świata stworzonego przez autorkę rozumiem motywacje w takim kreowaniu postaci, jednak przez to, że są one dość specyficzne oraz wyraziste, są też trudne do polubienia.

"Huczmiranki" to książka, której nie sposób nie docenić. Kontemplacja jej wspaniałej oryginalności (nie tylko na polskim rynku) zdecydowanie dominuje w odczuciach po lekturze. Jest to pozycja, która przypadnie do gustu wielu czytelnikom. Piękne tło Warszawy, rodowe tajemnice oraz oryginalne elementy magii tworzą powieść wciągającą oraz jednocześnie bardzo uniwersalną. W szczególności polecam ją czytelnikom, którzy nigdy nie sięgali po książki  z elementami fantastycznymi, a chcieliby spróbować swoich szans w tym temacie :).

Moja ocena: 7,5/10

Miłego czytania, Patsy :)

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Wesołych Świąt!


Z okazji zbliżających się Świąt, 
chciałabym życzyć Wam wszystkim,
czytającym, zaglądającym i komentujących,
wspaniałych Świąt Bożego Narodzenia.

Aby były one przepełnione miłością,
rodzinną atmosferą oraz 
chwilami najprzyjemniejszego relaksu.

Oraz, oczywiście, radością z miłych upominków :).

Wesołych Świąt!

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Świąteczne rozdanie! Czarna seria: Viveca Sten "Tej nocy umrzesz"


Małe rozdanie chciałam już zrobić od jakiegoś czasu, a nadchodzące Święta są idealną ku temu okazją :). 

Książkę Viveci Sten "Tej nocy umrzesz" niedawno zrecenzowałam (link). Kryminał ten okazał się świetną rozrywką, jednak nie planuję siegać po niego ponownie. Dlatego postanowiłam przekazać go komuś w rozdaniu, gdyż wiem, że jest to bardzo lubiany gatunek literacki :). Egzemplarz ten ma małe zgięcie na okładce, więc jeśli nie jest to dla Ciebie przeszkodą zapraszam do udziału!

Zasady rozdania:
1. Zgłoś swoje uczestnictwo w komentarzach i podziel się ze mną swoim ulubionym kryminałem lub książką.
2. Polub Mój regał z książkami na facebooku (link) - proszę o informację, jeśli Twój nick różni się w komentarzach i na fb.
3. Zwycięzca zostanie wybrany przez losowanie.
4. Rozdanie jest otwarte do 2.01, a jego wyniki zostaną opublikowane 3.01.


Miłego dnia, Patsy!

Edit: Po trzykrotnym losowaniu, zwycięzcą konkursu ogłaszam... Antykwariat z ciekawą książką :D! Proszę o przesłanie maila z danymi na adres patsy_books@op.pl (jeśli w ciągu tygodnia nie otrzymam wiadomości, książka powędruje do biblioteki ;).

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Steven Johnson "Małe wielkie odkrycia" ("How We Got To Now")

Sine Qua Non
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Data wydania: 12.2015
Ilość stron: 288

Uwielbiam czytać książki o nauce. Odkrycia, pomysły, wszelakie niesamowitości oraz opiewanie potencjału ludzkiego umysłu bardzo mnie interesuje i inspiruje. Dlatego też "Małe wielkie odkrycia" szybko przykuły moją uwagę. Lektura okazała się tak interesująca jak się tego spodziewałam, równocześnie rzucając wiele światła na historie i odkrycia, o których nigdy nie słyszałam, a szkoda bo są one znacznie bardziej interesujące niż wykuwanie na pamięć wzorów i reakcji chemicznych.

Opis:
Które wynalazki miały największe znaczenie dla historii ludzkości? Co tak naprawdę wpłynęło na nasz rozwój? Jak to się stało, że jesteśmy tu, gdzie jesteśmy? Jakim cudem dotarliśmy tak daleko!?
Najpierw pojawia się problem. Później ktoś wpada na pomysł jego rozwiązania – nieraz szalony. Powstaje nowy wynalazek, który z czasem trafia do powszechnego użytku. To z kolei prowadzi do rewolucyjnych zmian.

Oto niezwykła historia zwykłych przedmiotów – tych, z których korzystamy każdego dnia. Przeczytacie o geniuszach z przypadku i zbawiennych pomyłkach, kuriozalnych koncepcjach i niespodziewanych efektach. Przekonacie się, że każde wielkie osiągnięcie było poprzedzone maleńkim odkryciem. Taka jest właśnie historia innowacji.

Nie sposób nie pochwalić elementu, który jako pierwszy rzuca się w oczy przy bliższym kontakcie z tą pozycją, mianowicie jej projekt oraz wykonie. Jak większość osób czerpię dużą przyjemność z tego, jak książka się prezentuję, nie wpływa to znacznie na moją ocenę, jednak zdecydowanie zwiększa jakość czytelniczego doświadczenia. "Małe wielkie odkrycia" to świetnie wydana lektura. Począwszy od jej wykonania, przez kolorowe wnętrze oraz fantastyczną okładkę wszystko prezentuje wysoką jakość, co oczywiście bardzo pozytywnie wpływa na odczucia podczas czytania oraz na odbiór treści, gdyż ilustracje prezentują nie tylko ciekawostki, ale i tytułowe małe wielkie odkrycia.

Po omówieniu tej niezwykle dla oka przyjemnej części, czas na omówienie zawartości, która na szczęście też nie rozczarowuje. Steven Johnson odwalił kawał dobrej roboty edytując ogromną liczbę informacji, w sposób, który pozwala na dobre zapoznanie się z różną tematyką, a jednocześnie nie zanudza. Książka przez zdecydowaną większość lektury podtrzymuje ciekawość czytelnika wiadomościami, o których niedużo z nas słyszało. Cała koncepcja tej pozycji ogromnie przypadła mi do gustu. Nie codziennie mamy okazję pomyśleć nad tym jak powstały lustra, czy jakie zmiany zaszły (i czym zostały spowodowane) w naszym podejściu do higieny. Jednocześnie raczej nie przechodzi nam przez myśl ile pomysłów, odkryć i porażek składa się na otaczające nas dobra, i nie mam tu na myśli tylko komputerów, czy telefonów, ale i bieżącą wodę, czy okulary. Autor nie przedstawia samych odkryć, także ludzi kryjących się za nimi, również tych którzy w swoich czasach byli ofiarami drwin i nagonek.

Nie będę udawać, i przyznam, że nie wszystkie procesy opisane w tej książce były dla mnie całkowicie jasne, a przynajmniej nie na poziomie, który pozwalałby mi na ich kreatywne rozpatrywanie. Momentami do tekstu wplatane były pojęcia, które, odnoszę wrażenie, nie są powszechnie znane. W zrozumieniu kilku z nich pomogła mi tegoroczna lektura książki Simona Flynn'a "Naukowa lista przebojów" (recenzja), jednak pojawiło się kilka elementów, które autor choć jednym zdaniem mógłby wytłumaczyć, aby upłynnić lekturę. 

"Małe wielkie odkrycia" to książka, w której każdy z nas znajdzie coś dla siebie. Podziwianie ludzkiego umysłu i odkrywanie rozwoju wielu elementów (i ich wpływu na jeszcze większą ilość elementów) jest doprawdy niezwykle ciekawym zajęciem. Steven Johnson uświadamia czytelnikowi, że nic nie zostało wymyślone od tak, a przeszło proces setek czy nawet tysiący lat pracy wielu naukowców.

Moja ocena: 8/10

Miłego czytania, Patsy :).

piątek, 4 grudnia 2015

Przeczytane, a niezrecenzowane - listopad 2015 (Dumas, Jane Austen, Pilipiuk, "Król Kruków", "Maybe Someday"...)

W listopadzie przeczytałam dziewięć książek, w tym żadnej beznadziejnej (hura!) :D! Zdecydowanie moją ulubioną lekturą miesiąca okazało się dzieło Aleksandra Dumasa "Trzej muszkieterowie", a małym rozczarowaniem okazała się "Rozważna i romantyczna" Jane Austen, która jest jedną z moich ulubionych pisarek. Postanowiłam również dać kolejną szansę Colleen Hoover sięgając po "Maybe Someday". Jak zwykle miesiąc nie minął mi również bez obecności kilku pozycji fantasy oraz Philippy Gregory.


Aleksander Dumas "Trzej muszkieterowie" 8,5/10
Jest to zdecydowanie jedna z lepszych książek tego roku :D. Jestem pewna, że każdy z nas w większym lub mniejszym stopniu zna tę fabułę, łączącą w sobie luźno elementy historyczne oraz niezwykle interesujące przygody brawurowych muszkieterów. Największe atuty tej powieści przygodowej to z pewnością bardzo angażująca akcja oraz świetne portrety postaci. Powodem, dla którego nie mogę dać wyższej oceny jest moja ogromna niechęć do Milady, którą szczerze znienawidziłam, dzięki jej genialnej kreacji stworzonej przez autora.

Jane Austen "Rozważna i romantyczna" 6,5/10
Jane Austen to jedna z moich ulubionych autorek. Uwielbiam jej styl pisania, klimat towarzyszący ciekawym wydarzeniom oraz podejście do wielu aspektów czasów, w których żyła. "Rozważna i romantyczna" okazała się jednak niewielkim rozczarowanie na tle jej innych dzieł, a zwłaszcza bohaterowie oraz w ogóle nieprzekonywujący mnie wątek romantyczny. 

Philippa Gregory "Biała królowa" 7,5/10
Kolejna książka autorki za mną. Tym razem lepiej poznałam losy Elżbiety Woodville, królowej Anglii, żony Edwarda IV oraz babki Henryka VIII. Z tą historią miałam już styczności kilka lat temu przy okazji oglądania serialu o tym samym tytule (który szczerze polecam). Philippa Gregory jak zwykle funduje nam świetne połączenie fikcji oraz faktów historycznych, tworząc niezwykle realistyczne portrety bohaterów na tle XV-wiecznej Anglii.


Maggie Stiefvater "Król Kruków" 7/10
Wiele dobrego słyszałam o tej pozycji, przez co miałam dość duże w stosunku do niej oczekiwania. Mimo iż była to książka w miarę wciągająca z oryginalnymi elementami i fabułą oraz bardzo dobrze wykreowanymi bohaterami, to odrobinę się zawiodłam. W najbliższym czasie nie planuję kontynuować tej serii.

Andrzej Pilipiuk "Dziedziczki" 6/10
Jest to trzecia część serii Kuzynki, i niestety, jak dotąd najgorsza. Miałam wrażenie, że akcja i wydarzenia są bardzo naciągane, przez co lektura momentami była męcząca. Z ciekawości sięgnę po ostatnią część, jednak nie mam za wysokich oczekiwań.

Gail Carriger "Bezduszna" 7/10
Nie planowałam sięgać po powieści paranormalne, gdyż szczerze powiedziawszy bardzo mi się one przejadły. Jednak słyszałam dużo pozytywnych opinii o tej serii, a w dodatku na stronie matras.pl była na nią świetna promocja."Bezduszna" spełniła moje oczekiwania, okazała się lekką, zabawną pozycją z ciekawymi bohaterami. Nie do końca do gustu przypadła mi fabuła (prawdopodobnie przez swoją paranormalność właśnie), planuję chwilę odczekać przed sięgnięciem po kolejny tom :).



Colleen Hoover "Maybe Someday" 6/10
Do sięgnięcia po kolejną książkę Colleen Hoover przekonała mnie jej obecność na bibliotecznej półce, gdyż z pewnością nie wydałabym na nią własnych pieniędzy po (nadal bolącym) spotkaniu z "Hopeless". "Maybe Someday" okazało się w miarę do przeżycia, chociaż akcja i bohaterowie pozostawiali wiele do życzenia. Za to do gustu bardzo przypadł mi pomysł ze ścieżką dźwiękową towarzyszącą wydarzeniom oraz różnorodne problemy wplecione do fabuły przez autorkę.

Regina Brett "Bóg zawsze znajdzie Ci pracę" 7/10
Z Reginą Brett miałam już styczność w zeszłym roku podczas bardzo przyjemnej lektury "Bóg nigdy nie mruga". Ta pozycja również przypadła mi do gustu, jednak jej tematyka, aż tak dobrze nie współgrała z moimi potrzebami. Mimo tego, była to bardzo przyjemna i pocieszająca lektura, która wpływa niezwykle pozytywnie na samopoczucie czytelnika :).

W tym miesiącu przeczytałam (i zrecenzowałam) również:

Miłego czytania, Patsy!