niedziela, 29 kwietnia 2012

Virgina C. Andrews "Płatki na wietrze" ("Petals on the Wind")



Wydawnictwo: Świat Książki
Tłumaczenie: Elżbieta Podolska
Data wydania: 9 maja 2012r.
Ilość stron: 430
Tom w cyklu: 2

Elementy fantastyczne: nie.

Dzięki propozycji od wydawnictwa, miałam okazję jeszcze przed oficjalną premierą poznać dalsze (wyczekiwane) losy rodziny Dollanganger, za co bardzo dziękuję. Wiem, że nie przedstawiłam Wam jeszcze mojej opinii dotyczącej pierwszego tomu tego cyklu, jednak obiecuję, że ten moment lada chwila nadejdzie :).
Powiem jedynie tyle, że "Kwiaty na Wietrze" były niesamowitą, wstrząsającą i bardzo wciągającą pozycją, ale więcej o tym innym razem. Kiedy na wyciągnięcie ręki czekały "Płatki na Wietrze" od razu po nie sięgnęłam. Mimo iż, część ta podobała mi się mniej od pierwszej, w żadnym stopniu nie umniejszyło to moich silnych uczuć do tego cyklu, przyznam nawet, że zostały one nierozerwalnie z nim złączone.

Wolność. Tego pragnęli i na to czekali w świecie poza strychem posiadłości Foxworth. Jednak kiedy rodzeństwo wykorzystuje szanse na ucieczkę, nowe życie, żadne z nich nie spodziewa się, że może być ono zagrożone. Z sytuacji tej wybawia ich doktor Paul Sheffield, który dzięki swojemu miłemu usposobieniu oraz skrywanej chęci odkupienia własnych grzechów, przyjmuje trójkę dzieci pod swój dom. Kiedy w końcu Chris, Cathy i Carrie, mają szansę na cudowne sielankowe życie, okazuje się, że przeszłość nie daje o sobie zapomnieć, i że zadane im przez matkę i babkę krzywdy wdarły się głęboko, w ich niegdyś, niewinne i poczciwe dusze, sprawiając, że patrzą teraz na otoczenie skrzywionym wzrokiem. 
Chris próbuje wyprzeć z siebie pamięć o zadanym mu bólu, Cathy nie potrafi zrozumieć, czym jest miłość i czeka tak naprawdę potrzebuje w życiu, a mała Carrie, pod płaszczem pozornej radości, cierpi.
Czy rodzeństwo poradzi sobie z zadanymi im krzywdami, które całkowicie wpłynęły na ich życie?

Tak jak i w poprzedniej części, na rozgrywające się wydarzenia patrzymy poprzez postać Cathy. Jest to postać trudna, której chęć zemsty bardzo często przyćmiewa jej zwykłe postrzeganie świata. Uczucia w jej życiu również są dla niej trudne do odczytania, zrozumienia. Dla mnie, jako czytelnika, jej logika jest po prostu niezrozumiała. Bohaterka ta jest impulsywna, bezmyślna, głupia w swoich poczynaniach, zachowaniem przypomina męczennice. Jednak w tym samym momencie zdaję sobie sprawę, że jest to po prostu osoba dogłębnie i trwale skrzywdzona. Przez co jej postać jednocześnie irytuje, a z drugiej strony intryguje, wręcz uzależnia, przez dostarczanie nam jedynie ograniczonej, wyselekcjonowanej dawki siebie.

W pozycji tej do gustu nie przypadły mi tylko dwie rzeczy. "Dziury lat", z jednej strony bardzo przyspieszały one akcję, jednak pomijanie jej w taki sposób, również mi się nie spodobało oraz rozwiązywanie przez autorkę trudnych sytuacji poprzez uśmiercanie bohaterów. Naprawdę, jest to chyba pozycja, z największą liczbą zlikwidowanych w ten sposób (znaczących) bohaterów. Z lekko irytujące :P.

Autorka znów dostarcza nam dawki świetnego stylu, wciągającej akcji, jednocześnie nie zapominając o jej wielowymiarowości, zostawia nas z wieloma tematami do przemyślenia w ciszy i spokoju. Virginia C. Andrews napisała tak smutną, przejmującą i absorbującą pozycję, że aż trudno pogodzić się z tym, że nie należy ona do gatunku fantastycznego. Po prostu, aż trudno uwierzyć w czającą się w ludziach obrzydliwą, nieludzką podłość. 
Polecam Wam bardzo serdecznie sięgnięcie na początek po "Kwiaty na poddaszu", jestem pewna, że pierwsza część nie pozwoli na nie zapoznanie się z kolejnymi.

Moja ocena: 8/10

Buziaki, Patsy.

Ps. Ale się rozpisałam!!! Niestety muszę Was poinformować, że mam okropne problemy z dostępem do komputera i nie wiem kiedy będę mogła znów w pełni z niego korzystać :(.

piątek, 6 kwietnia 2012

Melissa Marr "Mroczna Łaska" ("Darkest Mercy")


Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Tłumaczenie: Natalia Wiśniewska
Data wydania: 22 lutego 2012r.
Ilość stron: 360
Tom w serii: 5 (ostatni)

Elementy fantastyczne: tak.

Kiedy dochodzi do tego smutnego momentu - ostatniego tomu ulubionej serii, w naszych (przynajmniej mojej) głowie, zaczynają się rodzić dziwne rzeczy... Wątpliwości co do utrzymania poziomu, alternatywny przebieg wydarzeń oraz samego zakończenia, nie wspominając już o oczekiwaniach! Przecież o bohaterach trzeba się dowiedzieć znacznie więcej, tajemnice mają zostać rozwiązane, a dylematy rozstrzygnięte, najlepiej, żeby urzeczywistniały nasze przypuszczenia, kilka niespodzianek również, rzecz jasna, nie zaszkodzi.
Czy "Mroczna Łaska" zdała powyższy egzamin...? Na pewno nie celująco.

Wojna wisi w powietrzu. Każdy z Dworów szuka sprzymierzeńców i klaruje relacje z wrogami, bo przecież tak naprawdę jest tylko jeden wróg - potężna Bananach.Chaos i widmo zbliżającego się przelewu krwi prowadzą do podejmowania trudnych decyzji, nie tylko w sferze politycznej, ale i personalnej - indywidualnej.
Aislinn szuka złotego środka między miłością do Setha, a obowiązkami względem Letniego Dworu,a tym samym Keenana.
Donia, jako władczyni Zimowego Dworu, musi utrzymywać swój niezachwiany majestat, chociaż skrywane uczucia usilnie jej na to nie pozwalają.
Niall, szaleje po śmierci Ithala, króla Mrocznego Dworu, którego zastąpił. Jego czyny są irracjonalne, okazywaną mu pomoc traktuje podejrzliwe, a swoich najbliższych przyjaciół traktuje jak zdeklarowanych wrogów.
Całego zamieszania nie ułatwia, wizyta w Huntsdale Pana Śmierci - Far Dorchy, jak i jego siostry Ankou.
Bo czy tak oczywiste przesłanie, może być lekceważone?

Decyzje. Myślę, że są one największym plusem tej książki. W końcu, po wielu rozpatrywaniach, studiowaniu dylematów, są one podejmowane - zazwyczaj dość łatwo je przewidzieć, jednak droga do ich upublicznienia jest dla czytelnika, prawie zawsze po prostu niemożliwe do odgadnięcia.

Dzięki temu, iż akcja przekazywana jest wielopłaszczyznowo, możemy na swój sposób po raz kolejny poznać każdego z bohaterów, jego sekrety, skrywaną naturę. Jednocześnie daje nam to szansę na swoiste pożegnanie się z nimi. Jednak po pięciu ekscytujących książkach, które już zasiedliły się w naszych sercach, myślę że jest to po prostu konieczne :-).

Jednak w tym rozproszeniu akcji dostrzegam również minus. Autorka niekiedy za szybko kończy daną scenę i od razu przechodzi do zupełnie innej, lub z kolei niemiłosiernie przeciąga ją, przez co zaczyna nas ona nudzić... Przez to "przeskakiwanie" trudniej jest się wczuć w akcję, a tym samym bardziej się nią zainteresować.

"Mroczna Łaska" jest, według mnie obowiązkową lekturą dla fanów i wiernych czytelników poprzednich części, gdyż zostaje w niej rozwiązana większość z głównych wątków, towarzyszących nam prawie przez całą serię, jednocześnie jednak uważam że jako ostatni tom, mógłby być on lepszy, a na pewno dłuższy :P.

Moja ocena: 8/10

Buziaki!

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Sarah Blakley-Cartwright "Dziewczyna w Czerwonej Pelerynie" ("Red Riding Hood")


Wydawnictwo: Galeria Książki
Tłumaczenie: Dorota Strukowska
Data wydania: 27 lipca 2011r.
Ilość stron: 368

Elementy fantastyczne: tak.

Nie czytałam jeszcze nigdy (przynajmniej z tego co mi wiadomo) powieści napisanej na podstawie scenariusza, jednak również nie słyszałam o nich przychylnych opinii... Przychodzi mi tu na myśl jako pierwsze przykład "Avatara". Film oglądałam, więc ogólny pogląd na książkę już miałam. Ekranizację charakteryzował specyficzny, bardzo podobający mi się, klimat (troszkę taki mroczny), gra aktorska głównej bohaterki, jak i sceneria, sam w sobie jednak powalający na pewno nie był. Książka natomiast klimat zachowała, jednak nie zastąpiono w niej rzeczy, których przekazać na papierze w równym stopniu jak film nie mogła. A szkoda.

Valerie żyje w małym autonomicznym miasteczku, w którym plotki szybko się roznoszą, a najbliższy sąsiad jest ich ufnym odbiorcom. Jedynym niebezpieczeństwem zagrażającym tej sielance jest wilk, z którym jak dotąd mieszkańcy żyli w pewnym układzie. Kiedy jednak zostaje on zerwany i na miasteczko pada cień zabójstw, ludność mobilizuje się w działaniu zlikwidowania drapieżcy.
Dziewczyna wiedzie względnie spokojne życie, do czasu, aż ofiarą złego wilka pada jej siostra, a nieszczęśliwe wydarzenia zaczynają się kumulować... nieoczekiwane zaręczyny, powrót dawnej miłości, dziwna więź Valerie z drapieżcą, wszystko to sprawia, że dziewczyna nie potrafi zrozumieć własnej siebie, co stoi na drodze zidentyfikowania, prawdziwej, ludzkiej postaci wilka, a tym samym uratowaniu tych, których kocha.

Pierwsze, co bezwarunkowo rzuca się nam w oczu, to naprawdę śliczna oprawa graficzna książki. Okładka, wzorzyste strony z ciekawą grafiką, sprawiają, że po pozycje sięga się chętniej. Powodują one również, że nastrój podczas czytania tej lektury staje się bardziej tajemniczy, mistyczny. Przynajmniej w moim odczuciu ;).
W odbiorze treści pomagają również dosyć krótkie rozdziały, które sprawiają, że książka ta staje się bardziej "lekka".

"Dziewczyna w Czerwonej Pelerynie" jest oczywiście inspirowana "Czerwonym Kapturkiem", jednak prócz występowania wilka, naprawdę trudno doszukać się podobieństw między tymi utworami. Mi osobiście bardziej podoba się oryginalna baśń, jednak ta nowsza jest na pewno bardziej klimatyczna, mroczna, a tym samym dobrze wpisuje się w dzisiejszy kanon upodobań u odbiorców.

Pozycja ta pisana jest w 3 os., ale mimo tego mamy dokładny wgląd w myśli głównej bohaterki, czego nie mieliśmy z kolei okazji doświadczyć w ekranizacji. Niczego jednak nie straciłam, gdyż rozumowanie Valerie nie przypadło mi zbytnio do gustu, jej działania mają pokrętne wytłumaczenia, a wnioski są niczym nie poparte. Zdecydowanie wolę filmową wersję dziewczyny z czerwoną peleryną.
Autorka dziwnie opisywała również niektóre wydarzenia lub po prostu je pomijała (porównując do filmu) czego nie polubiłam. Niekiedy jednak, bardzo dobrze je rozwijała i ubarwiała.

Jeśli miałabym wybierać między obejrzeniem filmu, a sięgnięciem po książkę, wybrałabym pierwszy rodzaj rozrywki. Nie twierdzę jednak, że lektura ta jest zła, po prostu nie polecałabym jej wymagającym  czytelnikom, tylko łaknącym ciekawostek osobom oraz również fanom dominacji tajemniczego klimatu nad dość zwyczajną treścią.

Moja ocena: 6,5/10

Buziaki!

Ps. Bardzo, bardzo przepraszam za ten brak aktywności wszędzie, jednak tyle rzeczy się nagromadziło w moim życiu, że potrzebowałam czasu, aby je poukładać ;). Mam nadzieję, że ten etap już za mną!