poniedziałek, 28 września 2015

Muzyczny Poniedziałek XVI: Marian Hill


W dzisiejszym Muzycznym Poniedziałku chciałabym Wam polecić piosenkę "One Time" Marian Hill. Opisywać piosenek/gatunków muzycznych nie umiem, przykro mi, ale zachęcam do przesłuchania chociaż dwóch minut tego utworu, gdyż jest on po prostu świetny, nastrojowy i bardzo chwytliwy :)



Miłego dnia, Patsy :D!

poniedziałek, 21 września 2015

Najbardziej wyczekiwane zapowiedzi tego roku! 1/15

Z racji tego, że ostatnimi czasy z niecierpliwością wyczekuję kilku książek (przy okazji okazji odkryłam, że jestem uzależniona od przeglądania zapowiedzi wydawniczych...), postanowiłam dać upust mojej ekscytacji i podzielić się nimi w dzisiejszym poście :D.                                                 
                                                        
Sarah J. Maas "Dziedzictwo ognia" 23.09
Już za kilka dni w swoich rękach będę trzymała trzeci tom tej świetnej serii. Zdecydowanie za długo wyczekiwane "Dziedzictwo ognia" już zostało przeze mnie zamówione i zabiorę się za nie jak najszybciej będę mogła :3

Opis "Szklanego tronu" (1 cz. serii):
Siedemnastoletnia Celaena jest wyszkolonym zabójcą, jednym z najlepszych, ale popełniła fatalny błąd. Została złapana i skazana na dożywotnią niewolniczą pracę w kopalni soli Endovier. Książę Dorian składa jej ofertę.

Celaena musi walczyć na śmierć i życie w turnieju o tytuł królewskiego zabójcy. Jeśli wygra – będzie wolna, jeśli przegra – jej wybawieniem będzie śmierć. Uczestnicy turnieju giną w tajemniczych okolicznościach.

"Szklany tron" znalazł się w moich zeszłorocznych hitach czytelniczych :).

Anthony Doerr "Światło, którego nie widać" 23.09
Kolejna premiera, która już za kilka dni zagości na księgarnianych półkach. Staram się obniżyć moje wymagania, jednak zdaje się to niemożliwe przy wszystkich zachwytach oraz nagrodach jakie ta pozycja otrzymuje. 

Opis:
Marie-Laure mieszka wraz z ojcem w Paryżu, jako sześciolatka traci wzrok i odtąd uczy się poznawać świat przez dotyk i słuch. 

W Zagłębiu Ruhry mieszka Werner Pfennig, który jako mały chłopiec stracił rodziców. Podczas jednej z zabaw Werner znajduje zepsute radio, naprawia je i wkrótce staje się ekspertem w budowaniu i naprawianiu radioodbiorników. Odtąd Werner poznaje świat, słuchając radia.(...)


Podczas nalotu aliantów na Saint-Malo losy tej dwójki splatają się…

Richelle Mead "Kroniki krwi 5. Srebrne cienie" 14.10
Mimo, iż zdecydowanie wyrosłam już z wampirycznych opowieści, to do twórczości Richelle Mead mam ogromny sentyment i bardzo się cieszę kiedy na nowo mogę go rozbudzić. "Srebrne cienie" to piąty i jednocześnie przedostatni tom serii, która jest niejako kontynuacją "Akademii wampirów".

Opis "Kronik krwi" (1 cz. serii):
Sydney jest alchemiczką, członkinią tajnej organizacji stojącej na straży ładu i równowagi na świecie, chroniącej życie ludzi i… sekrety wampirów.
Dziewczyna popada w niełaskę, po tym jak udzieliła pomocy Rose Hathaway, uciekinierce oskarżonej o królobójstwo. Teraz udowadnia swoją wierność organizacji, ochraniając morojską księżniczkę Jill Dragomir, której zagrażają zamachowcy.
Między alchemiczką a aroganckim Adrianem Iwaszkowem, towarzyszem Jill, narasta dziwne napięcie, ale Sydney pamięta o swojej zasadzie: nigdy nie zadawać się z wampirami.


To na tyle jeśli chodzi o najbliżesz premiery, o których wiem :D. Poza tym, do końca roku pozostały jeszcze ponad trzy miesiące, co znaczy dużo wydawniczych nowości!

Miłego tygodnia, Patsy!

Edit.: Przeglądając dziś (22.09) zapowiedzi, odkryłam, że "Feblik" najnowszy tom Jeżycjady Małgorzaty Musierowicz, ma już datę wydania - 6 listopada :D 

poniedziałek, 14 września 2015

Klasyczne rozczarowania, czyli o klasykach które nie przypadły mi do gustu

Książki są lepsze i gorsze - to oczywiste. Jednak jest pewna ich grupa, która stojąc na piedestale musi się liczyć z wysokimi oczekiwaniami czytelników. Mam tu na myśli, oczywiście literaturę klasyczną. Mimo, iż większość klasyków, które mamy obowiązek poznać w szkole nie przypadła mi do gustu, to w żadnym wypadku nie przeszkodziło mi to w poszerzeniu swoich czytelniczych horyzontów na własną rękę. Wypady te najczęściej kończyły się sukcesem, lub przynajmniej uczuciem niezmarnowanego czasu. Jednak zdarzały się również spotkania wyjątkowo przykre i rozczarowujące, o których krótko wspomnę w dzisiejszym poście.

1. Emily Brontë "Wichrowe wzgórza"
Tą okrzykniętą jedną z największych romansów wszechczasów pozycję, z pewnością każdy zna. Mój największy problem z tą książką to użycie do opisania jej słowa - romans. Jeśli wielka miłość wyglądałaby właśnie tak, to nikt nie byłby nią zainteresowany. Kolejnym irytującym elementem są bohaterowie, których wprost nie mogłam znieść. Ograniczę się do krótkiego psioczenia na tę pozycję, gdyż pisanie o niej przywołuje we mnie okropne wspomnienia. Zdecydowanie odradzam.



2. F. Scott Fitzgerald "Wielki Gatsby"
Ta pozycja na szczęście nie wywołała we mnie takich uczuć jak "Wichrowe wzgórza", raczej tylko mnie rozczarowała i znudziła. Nie dostrzegłam w niej nic urzekającego, a fabuła wydała mi się co najmniej dziwna. Nie jest to zła książka, ale po prostu oczekiwałam po niej bycia przynajmniej przyjemną lekturą, czego nie otrzymałam. Filmu nie oglądałam, i nie mam takiego zamiaru.



3. Lew Tołstoj "Anna Karenina"
Książka ta, to zdecydowanie najmniejsze rozczarowanie tego małego rankingu. Mimo, iż jest to dość rozwleczone tomisko, lektury nie wspominam źle. Jednak dużo elementów tej pozycji nie przypadło mi do gustu, w szczególności główna bohaterka. Jej kreacja jest wykonana w dokładny i ciekawy sposób, to z łatwością każdy zauważy, ale jest to jednocześnie tak irytująca i egoistyczna paranoiczka, że w żadnym wypadku nie budziła ona we mnie sympatii, czy współczucia. Jak wspomniałam, rozumiem ten sposób ujęcia bohatera, jednak po prostu mi się on bardzo nie podoba. W dodatku jest to naprawdę rozwleczone tomisko (powtarzam dla efektu ;).


To koniec narzekania w tym wielce subiektywnym poście :D. Jednocześnie chciałabym zaznaczyć, że rozumiem, że innym czytelnikom książki te mogły przypaść do gustu i bardzo się z tego cieszę! Każdy z nas ma inne preferencje - mam tu na myśli i autorów i czytelników, przez co wszyscy możemy znaleźć coś co nam odpowiada.

Miłego tygodnia, Patsy!

poniedziałek, 7 września 2015

Przeczytane, a niezrecenzowane - sierpień 2015 ("Marsjanin", Philippa Gregory, Lucy Maud Montgomery)

W tym miesiącu przeczytałam tylko pięć książek, jednak zważywszy na to, że byłam dwa tygodnie na wyjeździe i tak cieszę się z tego wyniku :D. Na dodatek wszystkie książki, które przeczytałam przypadły mi do gustu!



Lucy Maud Montgomery "Ania na uniwersytecie" 7/10
Kontynuując moją ponowną przygodę z Anią Shirley, oczywiście przyszedł czas na trzecią część, która muszę przyznać nie należy do moich ulubionych. Przedstawione w niej wydarzenia, są niekiedy nierówno rozłożone, a czyny głównej bohaterki też niezbyt mi się podobają. Ta część trochę wstrzymała moje zapędy w kontynuowaniu serii, jednak jestem pewna, że nie na długo :).





Philippa Gregory "Wieczna księżniczka" 6/10
Szczerze polubiłam czytać fikcję historyczną, a ta w wydaniu Philippy Gregory już w zeszłym roku bardzo mi się spodobała. Główną bohaterką tej pozycji jest Katarzyna Aragońska (pierwsza żona Henryka VIII). Towarzyszymy jej od wieku dziecięcego, aż do kilku lat przed unieważnieniem jej małżeństwa (chociaż nie na tym skupia się książka). Fabuła jaką przedstawia autorka dosyć mi się spodobała, jednak miejscami była za bardzo rozwleczona, a postać królowej wcale nie przypadła mi do gustu, mimo iż jej zmagania były przedstawione przekonywująco i realistycznie.



Philippa Gregory "The Boleyn Inheritance"/ "Dwie królowe" 8,5/10
Historia tudorowskiej Anglii, tak mnie zaciekawiła, że szybko po zakończeniu "Wiecznej księżniczki" sięgnęłam po tę pozycję, która opowiada losy czwartej i piątej żony Henryka VIII. Ta książka okazała się o wiele ciekawsza, a wydarzenia w niej ukazane nie nudziły. Bardzo spodobała mi się narracja prowadzona z punktu widzenia trzech bohaterek. Philippa Gregory, mimo iż nie trzyma się sztywno historii, świetnie i realistycznie spekuluje i ukazuje obraz XVI-wiecznej Anglii, rządzonej przez szaleńca i paranoika.




Andy Weir "L'uomo di Marte"/"Marsjanin" 6,5/10
Szczerze nie planowałam sięgać po tę książkę, gdyż nie wydawała mi się ona czymś co może mnie interesować. Jednak przemierzając rzymską księgarnię postanowiłam spróbować (zwłaszcza, że cena nie przekraczała 10 euro, co nie należy do normalności). Mam po lekturze dosyć mieszane uczucia, gdyż nie wiem tak naprawdę jak spodobałaby mi się ta książka gdybym ją w całości zrozumiała (zwłaszcza bardziej naukowe rozważania). Z początku akcja posuwała się żółwim tępem, dopiero późniejsze urozmaicenia bardziej mnie zaangażowały. Ogólnie rzecz ujmując, była to dość przyjemna lektura, ale nie szałowa. Ekranizacji nie mam zamiaru oglądać, zwłaszcza po rozczarowującej zapowiedzi.


W tym miesiącu przeczytałam (i zrecenzowałam) również:

Miłego tygodnia :D!