środa, 15 lutego 2012

Bernard Cornwell "Nieprzyjaciel Boga" ("The Enemy of God")


Tłumaczenie: Jerzy Żebrowski
Data wydania: 21 września 2010r.
Ilość stron: 560
Tom w serii: 2

Elementy fantastyczne: nie.

Po przeczytaniu wcześniejszej części, czyli "Zimowego Monarchy" byłam dość sceptycznie nastawiona do tej pozycji. Spodziewałam się kontynuacji utrzymanej w tym samym stylu, a co za tym idzie, ze wszystkimi aspektami, które nie przypadły mi do gustu. Bardzo się zdziwiłam, kiedy zorientowałam się jak bardzo - pozytywnie, różni się "Nieprzyjaciel Boga" od pierwszej części tej trylogii. Autor pozbywszy się wielu, irytujących mnie, czynników, niesamowicie zyskał w moich oczach i po prostu mi zaimponował tym jak zróżnicował te dwie książki.

Derfel już jako zamożny pan, przyjaciel Artura i bliski Merlina, ma dokładny wgląd w sprawy Brytanii. Problemy kraju są nieuniknione, nie tylko nadchodzący najazd Saksonów jest ich przyczyną, ale również chrześcijaństwo, którego wielu wyznawców przyjmują okrutną formę czczenia swojego Boga, a wrogowie całkowicie to wykorzystują. Prawie każdy na swój sposób walczy tylko i wyłącznie o swoje dobro, jednocześnie przeszkadzając tym nielicznym, którzy mają w swojej wizji pomoc całemu kraju.
Na drodze do niezasłużonej władzy, wrogowie mogą się sprzymierzyć. Poprzez intrygi, kłamstwa i egoizm, przyszłość pokojowej Brytanii jest zagrożona.

Ogromną przemianę w tej części przeszedł język. W wielkim stopniu został on wyzbyty ze swojej poprzedniej wulgarności i dosadności co bardzo przypadło mi do gustu. Jednak nie dało się nie zauważyć wszechobecnych literówek, które z potrafiły roztroić moje skupienie na akcji...
Pewna transformacja zaszła również w głównym bohaterze - Derflu, który już jako wysoko postawiony wojownik z miłością u boku. Pławi się on  w większym dostatku i bierze udział w przełomowych naradach wojennych, dzięki czemu mamy większy wgląd w przyczyny wielu przełomowych decyzji w Brytanii.

Największym jednak plusem tej książki jest według mnie akcja. Jest ona wciągająca, zaskakująca, ale przede wszystkim w miarę ciągłe, dzięki czemu rzadko występują nieciekawe zastoje.
Dzięki jej zmienności mamy również szanse podpatrzeć realia arturiańskiej Brytanii, m.in. religie wtedy występujące, takie jak chrześcijaństwo, kult Izydy, czy "zwykli: brytyjscy bogowie, a co za nimi idzie również charakterystycznie druidowie z Merlinem na czele czy po prostu życie codzienne zamożnych wojowników i ich otoczenia.

Książka "Nieprzyjaciel Boga" zasiewa w nas również pewną krytyczność względem historii, przecież nigdy do  końca nie można ustalić dlaczego coś się wydarzyło i jakie były tego prawdziwe skutki... Jak w przypadku Lancelota, którego stworzenie przez Bernarda Cornwella całkowicie wyparło jego dotychczasowo "pozycję".

Pozycja ta bardzo przypadła mi do gustu. Dzięki wciągającej akcji, interesującym bohaterom i ciekawym ukazaniu arturiańskich legend, stała się lekturą niezwykle wciągająca, która z pewnością spodoba się większości z Was :).

Moja ocena: 8,5/10

Buziaki!

piątek, 3 lutego 2012

Richelle Mead "W Mocy Ducha" ("Spirit Bound")


Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Tłumaczenie: Monika Gajdzińska
Data wydania: 7 września 2011r.
Ilość stron: 488
Tom w serii: 5

Elementy fantastyczne: tak.

Nadszedł ten moment, którego tak się obawiałam... W kolejnej część, nadal przeze mnie bardzo lubianej serii, nie odnalazłam tego czego pragnęłam... Na dodatek nie wiem do końca w czym leży problem. Zauważyłam bardziej stateczną akcję, ale obawiam się również, że wpływ na odbiór fabuły miałam ja sama, książka ta straciła dla mnie odrobinę czaru, tego magnetyzmu, którego tak w niej uwielbiałam, albo to ja przestałam go odbierać...

Kiedy dla Rose pojawia się sposób, aby uratować Dymitra od stanu, w którym się znalazł, czyli bezlitosnej i łaknącej krwi strzygi, stara się zrobić wszystko, aby dowiedzieć się więcej na ten temat. Nawet jeśli miałaby to oznaczać kontakt ze swoim oddanym wrogiem, który jako jedyny może doprowadzić ją do odnalezienia rozwiązania.
Nadal jednak przebywa w Akademii, a na dodatek zbliżają się egzaminy końcowe, po których zastanie przydzielona jako opiekunka dla moroja. Rose pragnie zostać przy Lissie, jednak przez swój porywczy charakter jak i reputację osoby gwałtownej, nie jest pewna czy będzie mogła bronić przyjaciółki.
Życie dampirki komplikuje miłość, straceńcze cele, jak i problemy na dworze królewskim... Rose musi się zastanowić, jak wiele jest w stanie poświęcić dla Dymitra, który pragnie jej śmierci.

Jak już przekonałam się w ostatniej części, nie lubię Dymitra pod postacią strzygi. Irytuje mnie zachowanie Rose, która bezustannie stara się mu pomóc i zmusić do powrotu, najlepiej jakby po prostu wybrała Adriana, który się o nią troszczy i jest pełen ciągłego poświęcenia i zrozumienia. 
Jednak nie. Miłość nie wybiera, a jeśli już ją znajdziemy trzymamy się jej jak tonący brzytwy. Dlatego przymykałam oko na zachowania Rose, które niekiedy nie podobały mi się, pisałam inny scenariusz jej historii, ale z drugiej strony oryginalność z jaką autorka podeszła do takiej zagwozdki uczuciowej bardzo mi, na swój sposób, przypadła do gustu.

Mimo, że akcja jest wartka, nie wciągnęła mnie ona tak, jak chociażby w poprzedniej części, Po namyślę stwierdzam, że zostało to spowodowane towarzyszami Rose. Bardziej podobała mi się jej samotność, przemyślenia, siła, którą musiała się wykazać, podczas gdy w tej części prawie zawsze otaczał ją ktoś bliski.
Nie da się jednak ukryć, że pozycja ta, tak jak poprzednie, jest pełna niespodzianek, których nie bylibyśmy w żadnym stanie odgadnąć. Uwielbiam coś takiego :D.

Choć książka ta poniekąd mnie zawiodła, nadal, uważam że jest bardzo dobra i zasługuje na zapoznanie się z nią lepiej :D. Z lepszą serią czy książką o (znienawidzonych już przez wszystkich) wampirach, jeszcze się nie spotkałam!

Moja ocena: 8/10

Buziaki, Patsy!

Ps. Przykra wiadomość - jest to przedostatnia pozycja tej serii :(.